"W dniu,w którym radość innych staje się Twoją radością ,
w dniu,w którym cierpienie innych staje się Twoim cierpieniem
-masz prawo powiedzieć kocham"
- Michel Quoist
Meredith
Dziewczyna obudziła się z bólem głowy. Naciągnęła kołdrę pod samą brodę i spróbowała jeszcze raz zasnąć,ale najwidoczniej wyczerpała limit snu. Szybkim ruchem podniosła się z łóżka i skierowała się do toalety,aby odprawić poranne czynności.Wcześniej jednak wzięła tabletkę przeciwbólową.
Po wyjściu z łazienki wyszła na balkon w celu zażycia odrobiny świeżego powietrza.
Oglądała właśnie nowojorski wschód słońca,gdy jej uszu dobiegła piosenka This is the life -Amy Macdonald. Dzwonił jej telefon. Odłożyła kubek z kawą,który trzymała i pomaszerowała do salonu.
Spojrzała na wyświetlacz, na których widniało zdjęcie jej chłopaka.
Wcisnęła zieloną słuchawkę i chwile później usłyszała melodyjny głos Marco.
-Cześć, mała.
-Cześć Marco.-uśmiechnęła się sama do siebie.
-Pomyślałem,że gdybyś nie miała planów moglibyśmy wyskoczyć na weekend do Londynu. Wspominałaś,że chciałabyś zobaczyć się z Suzan,a ja dawno tam nie byłem. Co ty na to ?
-No jasne,że tak. Wpadnij do mnie dzisiaj to pojedziemy kupić bilety.
-Tak właściwie to już to zrobiłem. Wiedziałem,że się zgodzisz i samolot mamy dzisiaj o 19:45.
-Dlaczego mnie to nie dziwi ? Tak więc bądź u mnie o 17:30.
-Okey, do zobaczenia skarbie.
-Cześć.-powiedziała blondynka i się rozłączyła.
Podbiegła do szafy, wyciągnęła z niej średniej wielkości walizkę. Spojrzała na zegarek,który wskazywał 10:20. Zaczęła szukać jakiś rzeczy i wpakowywać je do walizki.
Tak bardzo chciała zadzwonić do Suzan i w końcu móc jej powiedzieć,że się zobaczą.Tak długo planowały to spotkanie.Powstał nawet grafik ich pierwszego dnia. Gdyby nie dzielące je kilometry na pewno zobaczyłyby się wcześniej,ale jak mówi stare przysłowie "Lepiej później,niż wcale"
I na ten moment tego się trzymała. Fala radości przepełniała ją od środka. Co chwilę,gdy miała ochotę sięgnąć po telefon i wykręcić ten dobrze znany jej numer musiała przywoływać się do porządku.
-To ma być niespodzianka.-karciła samą siebie. Tylko,że ta pokusa była tak silna. Jedyne czego pragnęła to podzielić się swoim szczęściem razem z Suzan. Ale udało jej się powstrzymać.
O umówionej godzinie przyjechał Marco. Zabrał walizki Meredith i pojechali na lotnisko.
Kiedy jechali na lotnisko poziom euforii dziewczyny wzrastał. Im bliżej lotniska,tym bliżej jej ukochanej przyjaciółki.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.-powiedziała w końcu.- Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świcie i naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować.
-Wiesz,że nie musisz.-powiedział uśmiechając się do niej uwodzicielsko.- Powiedzmy,że to rodzaj terapii dla naszego związku.
-Dobrze,chociaż tak naprawdę to ja jestem ci to winna.
-Daj spokój Merry.Obiecałaś mi,że o tym zapominamy,prawda ?
-Tak,ale to wciąż nie daje mi spokoju. Jestem trochę nie fair w stosunku do ciebie,a ty jesteś dla mnie taki wyrozumiały i dobry. Nie męczy cię to czasem ?
-A czy to źle,że się o ciebie staram ?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Sama nie wiem. Cieszę się,że mimo tego co zrobiłam nadal chcesz ze mną być,ale mam co do tego wyrzuty sumienia.
-Zupełnie niepotrzebnie. Bardzo cię kocham Merry i zawsze tak będzie.-oznajmił całkowicie szczerze obdarzając ją jednym ze swoich wspaniałych uśmiechów.
Meredith przybliżyła się do niego i złożyła delikatny pocałunek na policzku chłopaka,a on w ramach rewanżu cmoknął ją w usta.
-Patrz na drogę. Chyba,ze chcesz nas pozabijać.-skarciła go.
-Nie denerwuj się tak księżniczko. Mam wszystko pod kontrolą.
Louis
Chłopcy biegali po scenie ćwicząc, ostatnia już dzisiaj piosenkę. Zbliżała się ważna dla ich kariery trasa koncertowa,więc musieli ostro zasuwać.
Mimo,że zdawał sobie sprawę z wagi tej trasy nie mógł skupić się nap próbach. Myślami cały czas wracał do wydarzeń ostatnich dni. Kochał śpiewać, kochaj koncertować, kochał swoich fanów,ale czasami było to przytłaczające. Tym razem o mało nie stracił Jasmine-miłości jego życia. Jedynej dziewczyny,która go kocha, rozumie i wspiera w tej całej propagandzie zwanej karierą.
Dlaczego jego życie musi być tak bardzo skomplikowane ?
Gdyby nie to,że prawie w ogóle nie ma życia prywatnego wszystko dobrze by się układało.
Chłopak spojrzał w stronę widowni,gdzie siedziała Suzan intensywnie wpatrując się w Liama'a.
Chłopak co jakiś czas spoglądał na dziewczynę uśmiechając się do niej. Louis cieszył się,że jego przyjaciel po tylu nieudanych związkach, w końcu znalazł dziewczynę,która naprawdę pokochał.
Właściwie z nim było tak samo. Dopiero poznając Jas zdał sobie sprawę co to tak naprawdę miłość.
Ale czasami ich miłość zostaje wystawiona na próbę. I tym razem o mało się nie rozstali,a to za sprawą jednego incydentu.
"Chłopak szedł właśnie na randkę z Jasmine. Wcześniej jednak wstąpił do kwiaciarni i kupił największy bukiet tulipanów-ulubionych kwiatów jego ukochanej. Zależało mu,aby jak najlepiej przed nią wypaść. Mimo,że znali się dość długo, przed każdą randką z nią denerwował się jak cholera.
Miał właśnie wchodzić do kawiarni,w której się umówili,gdy rzuciła się na niego jakaś dziewczyna.
Zaczęła obcałowywać twarz chłopaka i mimo,że próbował dziewczyna nie chciała się od niego odczepić. Przyssała się dosłownie jak pijawka.Dziewczyna była naprawdę silna, to musiała jej przyznać,ale także niezrównoważona. Już chciała złożyć pocałunek na jego ustach,gdy odciągnęła ją jakaś dziewczyna. Prawdopodobnie w tym samym wieku co dziewczyna,która jeszcze przed chwilą kurczowo trzymała się jego szyi.
-Bardzo ci dziękuje.-powiedział do wysokiej blondynki,która okazała się tak łaskawa i uwolniła go od tej psychicznej dziewczyny.
-Bardzo cię za nią przepraszam. Keith jest chora, ma zespół downa. Staramy się nie spuszczać jej z oka,ale czasami bywa to bardzo trudne.-powiedziała posyłając mu przepraszający uśmiech.
Chłopakowi najzwyczajniej w świecie zrobiło się głupio. Postanowił zapomnieć o incydencie sprzed kilku chwil. Ocenił tą dziewczynę jako kolejną zwariowaną fankę,która zrobi dosłownie wszystko,zeby go poznać,a tymczasem ona jest chora..naprawdę chora. Jego twarz zalał rumieniec wstydu.
-Bardzo mi przykro..W związku z twoją przyjaciółką.
-Ona jest moją kuzynką.-poprawiła go dziewczyna.-Chyba zabiorę ją już do domu.
-Dobrze. Cześć.-powiedział i dopiero wtedy dostrzegł Jasmine. Kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały dziewczyna przybrała odwrotny kierunek.
-Przepraszam.-powiedział do blondynki i rzucił się w pogoń za dziewczyną.
Kiedy udało mu się ją dogonić złapał ją za nadgarstek i przyciągnął ją do siebie.
-Ile razy będę musiała oglądać jak rzuca się na ciebie jakaś fanka. To samolubne,ale nie chcę się tobą z nikim dzielić.
-Rozumiem,ale tym razem to nie była jakaś tam fanka. Ta dziewczyna jest chora,ma zespół downa.A ta blondynka,z którą przed chwilą rozmawiałem to była jej kuzynka.
-Już nawet nie chodzi o teraz. Jesteś sławny i to wszystko utrudnia. Owszem ja jestem modelką i też nie mam sporo czasu,ale staram się. Próbuje ci pokazać,ze jestem ponad to.
-Tak wiem,posłucha Jas...Naprawdę mi na tobie zależy. Ale nie mogę zrezygnować z zespołu.
-Nigdy cię o to nie prosiła Louis. I nie mam zamiaru prosić,bo też nie chciałabym znaleźć się w podobnej sytuacji,ale dla ciebie to wszystko jest ważniejsze ode mnie.-po jej policzkach zaczęły spływać łzy,które chłopak od razu starł wierzchem dłoni.
-Proszę cię nie płacz Jas. postaram się to zmienić. Obiecuje.
-Nie powinieneś składać obietnic,których nie jesteś w stanie dotrzymać.
[...]
Ale dotrzymał. Pokazał Jasmine,że mimo sławy ją kocha.
Ta historia miała szczęśliwe zakończenia,ale Louis nadal martwi się co może wydarzyć się następnym razem.
Dlaczego to wszystko musi być tak cholernie trudne ?
Witajcie kochani !
Już zdążyliście zauważyć,ze przerwa świąteczna dobiegła końca i musiałam niestety wrócić do szkoły. Co oznacza,że rozdziały będą ukazywać się rzadziej.
Jutro postaram się dodać zdjęcie Jasmine do zakładki " Bohaterowie "
Prawie bym zapomniała...Od następnego rozdziału będę pisać w pierwszej osobie,bo tak będzie mi lepiej. Mam nadzieję,że wam to nie sprawi problemu.
PRZECZYTAŁEŚ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam N;*
Super opowiadanie!! Osobiście najbardziej lubię Harrego, ale twoje opowiadanie jest naprawdę świetne. Bardzo lubię Canndice Accola i cieszę się że to ona jest Meredith. Czekam na następny rozdział i dobrze że zaczniesz pisać w pierwszej osobie
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na opowiadanie o Harrym (mam nadzieję że wpadniesz i zostawisz po sobie komentarz)
http://harry-styles-moim-bogiem.blogspot.com/?m=1