poniedziałek, 30 czerwca 2014

33 "Tylko nie w mojej szafie"

Minęło kilka miesięcy pełnych bólu i strachu,ale przetrwałam je.
Było ciężko,ale z pomocą najbliższych mi osób wybrnęłam z tej sytuacji.
Ta tragedia bardzo zbliżyła mnie do Nialla. Odbudowaliśmy naszą przyjaźń,którą  z wiadomych powodów odstawiliśmy na boczny tor.
Teraz jest już łatwiej. Wiem,że mogę liczyć na Nialla,ale także na Zayna, Louisa  i przde wszystkim Harrego.
Jego także zaniedbałam,ale jakimi bylibyśmy przyjaciółmi,gdybyśmy nie próbowali tego naprawić.
Wczorajszego wieczoru po raz pierwszy fizycznie zbliżyłam się do Liama.
Nic nie działo się zbyt szybko i było tak jak być powinno..Idealnie.
Ale nic nie napawało mnie takim szczęściem jak późniejsze słowa Liama:
"Kocham cie najmocniej na świecie,ale jest dziewczyna,którą pokocham równie mocno. I będzie to nasza córka."
Nie potrafię opisać co czułam w tamtym momencie. Słowa Liama wypowiedziane w ten jego czuły sposób...Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś równie magicznego i cudownego.
Próbowałam powiedzieć,chociażby jedno słowo,ale cokolwiek by to było w pełni nie oddałoby tego co w danym momencie czułam.
Darowałam sobie wymyślanie bezsensownej formułki i po prostu złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku.
-Li..-szepnęłam.-Tak bardzo cię kocham..To co powiedziałeś...Chcę żeby tak było.
Chcę tego najbardziej w świecie.
Liam poruszył wyzywająco brwiami.
-Jestem w stanie ci to zapewnić w każdej chwili.
-Czyżby ?-zaśmiałam się pochylając się nad jego uchem.-Spróbuj.-szepnęłam,aby po chwili ulotnić się z pokoju.
Biegłam prosto do pokoju Harrego. Bez pukania wparowałam do garderoby loczka,aby tam schować się przed Liamem.
-Nie widziałeś mnie tu.-powiedziałam do Hazzy na co tylko skinął głową.
Po kilku minutach usłyszałam czyjeś kroki i nim się spostrzegłam byłam w ramionach Liama.
Chłopak wpił się w moje usta odpowiadając na moje wcześniejsze wyzwanie.
-Chociażby teraz.-jego szept odbił się echem w mojej głowie.
-Tylko nie w mojej szafie.-zaczął lamentować Harry na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dlaczego nie ?-zapytałam podchodząc do loczka.
-Bo przez was będę miał koszmary.
-Zabawne.-powiedziałam klepiąc go w ramie. -Gonisz lokersie.
Chwile potem już mnie nie było.
Zdawałam sobie sprawę,że bawiąc się w berka pokazujemy swoją dziecinność,ale co z tego.
Mamy tylko jedno życie, co oznacza,że musimy z niego w pełni korzystać.
-Lepiej się dobrze schowaj,bo i tak cię znajdę.-usłyszałam głos chłopaka.
-Ta akurat.-zaryzykowałam odpowiedź.-chwilę później zostałam wciągnięta do kuchni. I nie było to nikt z domowników.
-Patrick.-wrzasnęłam,a chłopak od razu zakrył mi dłonią usta.
-Cicho,bo cię jeszcze znajdzie i mój plan pójdzie na marne.
-Jaki plan ?-zapytałam.
-Aby cię stąd zabrać,choćby na jeden dzień.Dawno się nie widzieliśmy nie uważasz.
-Masz rację.Chodźmy.-powiedziałam wychylając się za drzwi,aby sprawdzić czy Harrego nie ma w pobliżu. Zabrałam z wieszaka bluzę i ciągnąc za sobą Patricka wyszłam tylnymi drzwiami.
-Czyżbyś się gdzieś wybierała ?-usłyszałam za plecami głos Harrego,który od razu wziął mnie na ręce uciekając przed Patrickiem.
-O nie, zapomnij. -krzyknął chłopak i zaczął gonić Harrego lub mnie.
-Puść mnie, proszę.-łkałam.
-Zapomnij.Mówiłem,że i tak cię złapię.
-Harry puszczaj.-powiedziałam,ale chwilę później na ratunek przyszedł mi Patrick.
Pocałowałam chłopaka w policzek wystawiając język do Harrego.
-Jeden- zero !-krzyknęłam.
-Jeszcze zobaczymy.-odgryzł mi się.
-Wychodzimy na miasto.-powiedziałam kiedy już się uspokoiliśmy. -Idziesz z nami ?
-Jeszcze pytasz ? No jasne,że tak.
 Harry i Patrick znali się znacznie wcześniej. Nigdy mi o nim nie wspominał,ale kiedy Patrick po raz pierwszy mnie odprowadził wszystko było jasne.
Nim się obejrzałam zaczęliśmy się spotykać we trójkę.
Było tak,aż do momentu kiedy postanowiłam wyjechać.
Ale teraz jestem z powrotem w Londynie i wszystko jest tak jak było wcześniej.
 

niedziela, 29 czerwca 2014

32 "Pozostanie tylko pustka"

Wydarzenia ostatnich tygodni poważnie wpłynęły na stan mojej psychiki.
Sytuacja,w której się znalazłam znaleźliśmy niosła ze sobą wiele decyzji.
Razem z Niallem regularnie bywam u psychologa. Liam twierdzi,że jest to konieczne,aby wszystko mogło wrócić do normy. Może i ma racje. Ten problem jest zbyt poważny,abyśmy mogli poradzić sobie z nim na własną rękę.
Miałam co do tego opory,ale w końcu Liam robi to dla mojego dobra.
Ostatnimi czasy było mi cholernie ciężko. I nie ukrywałam,że gdyby nie wsparcie Li ta historia nie skończyła by się w taki sposób.
Kilkakrotnie sięgałam po tabletki nasenne,a w ekstremalnych sytuacjach nawet żyletkę.
Tak próbowałam odebrać sobie życie.
Jestem świadoma tego,że gdyby nie interwencja Liama nie byłoby mnie tu.
Nie potrafiłam myleć racjonalnie,stąd te absurdalne posunięcia.
Po całym tym nieszczęśiu,które nas spotkało zupełnie inaczej postrzegam rzeczywistość.
Nie raz widząc młode matki z dziećmi czuje nieprzyjemne ukłucie w sercu.
W moim sercu do końca życia pozostanie ta pustka.
Miejsce,które zajeło jeszcze nienarodzone dziecko na zawsze pozostanie puste.
Nic nie będzie w stanie wypełnić tej dziury. Nawet miłość Liama,która jest naprawde silna.
Miłość matki do dziecka,nawet tego nienarodzonego to najwspanialsze uczucie na świecie.
Chcicłabym móc tego doświadczyć i chciałabym,aby to Li dzielił ze mną to szczęście.
Tylko on w pełni mnie rozumie i tylko on jest to jedną osobą na milion.
To właśnie ten chłopak nadaje sens każdemu kolejnemu dniu w moim życiu.
Od teraz moim jedynym marzeniem jest dziecko.
I choć w moim sercu do końca pozostanie ta kruszynka,która nie zdążyła przyjść na świat, mimo wszystko chcę spróbować.
Razem z Liamem.
Pierwszą i jedyną prawdziwą miłością mojego życia.
Kocham Cię, Li.

wtorek, 24 czerwca 2014

31 "Drugi miesiąc"

~Niall~
Stałem przed drzwiami do pokoju Suzan. Ulotniła się z salonu pod pretekstem bólu głowy,ale od razu zauważyłem,że nie to jest tego przyczyną.
Jesteśmy,a przynajmniej byliśmy przyjaciółmi,więc najzwyczajniej w świecie chciałem dowiedzieć się o co chodzi.
Uniosłem rękę i zastukałem w drzwi.
 Kiedy usłyszałem ciche proszę wszedłem do środka. Zastałem Suzan siedzącą na parapecie okna.
-Cześć.-powiedziałem. - Jak się czujesz, głowa nadal boli ?
-Co ? Jaka głowa ?-zapytała zdziwiona i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z własnej wpadki.
-Ach, no tak..Strasznie boli.
Zaśmiałem się siadając obok dziewczyny. Wpatrywała się pustym wzrokiem w zachodzące o tej porze słońce.
-Niezła z ciebie kłamczucha.-szturchnąłem ją w ramie. 
-Przepraszam Cię Niall, po prostu nie mam dzisiaj humoru.
-Ty ? To dość podejrzane. Mów mi o co chodzi.
 -Muszę ci o czymś powiedzieć. To naprawdę cholernie ważne.
-Możesz mi śmiało o tym powiedzieć. Co się stało ?
-Ale obiecaj,że wysłuchasz mnie do samego końca.
-A dlaczego nie ?
-Po prostu obiecaj.
-Okey, obiecuje.
Dziewczyna zaciągnęła powietrza i na chwilę jakby zakręciło jej się w głowie.
Chwyciła się mojego ramienia, jednak chwilę później leżała już na podłodze.
-Liam !-krzyknąłem podnosząc dziewczynę-Suzan zemdlała ! 
Chłopak pojawił się w pokoju zaledwie dziesięć sekund później.
-Co tu się stało ?
-Rozmawialiśmy, nagle gorzej się poczuła i po prostu zemdlała.
-Nie mdleje się od tak. Idź odpal samochód, jedziemy do szpitala.
Bez słowa wykonałem polecenie przyjaciela.

~Liam~
Wziąłem Suzan na ręce i jak najszybciej zaniosłem do samochodu. 
Niall odpalił samochód i po chwili byliśmy w drodze do szpitala.
Cholernie się bałem...Niezależnie co było przyczyną omdlenia, mogło zaszkodzić dziecku.
Suzan nie zniosłaby tego,gdyby coś mu się stało.
Po piętnastu minutach byliśmy w szpitalu.
Kiedy zauważył nas jeden z lekarzy kazał zabrać Su do sali zabiegowej.

Od dwóch godzin czekaliśmy na jakiekolwiek wieści.
Jednak na korytarzy nie było widać żywej duszy. Chodziłem po korytarzu w  te i z powrotem licząc,że ktoś w końcu mi powie co stało się Suzan.
Kiedy w końcu otworzyły się drzwi i wyłonił się zza nich lekarz ledwo zapanowałem nad równowagą.
-Czy są panowie z rodziny ?-zapytał starszy mężczyzna.
-Ja jestem jej narzeczonym.-powiedziałem nie zważając na zdziwione spojrzenie blondyna.
Czyżby nie zauważył pierścionka na jej palcu ?
-W takim razie musi pan wiedzieć, że doszło do obumarcia płodu. Omdlenie było tylko oznaką przemęczenia. 
-Obumarcia czego ?-obruszył się Niall.
-Płodu. Panna Evening była w drugim miesiącu ciąży. 
-Co takiego ?- z ust Irlandczya niczym torpeda poleciało kolejne pytanie.
-Później, ci wszystko powiem. zwróciłem się do niego jak najspokojniej.
-Czy możemy się z nią zobaczyć ?-zapytałem mężczyzny ?
-Niestety nie będzie to możliwe,gdyż pacjentka jest nadal nieprzytomna.
Proszę czekać.



~*~
Kilka dni później Suzan wróciła do domu. Wyglądała niczym cień człowieka. Blada i strasznie wychudzona.
Pod jej oczami widniały ciemne półkola,które były przyczyną braku snu.
W jej niegdyś wesołych oczach teraz widziałem tylko pustkę.
-Wszystko w porządku ?-zapytałem chwytając ją za rękę.
-Czy wszystko w porządku ? Jak możesz o to pytać ? Straciłam dziecko, a ty mnie pytasz czy wszystko w porządku ? -wybuchła.
-Przepraszam, myślałem..
-To źle myślałem.Wy nic nie wiecie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy przez co teraz przechodzę
-Mnie też nie jest najłatwiej, Su. Ale nie możemy obarczać winą innych.
-Wiem, poniosło mnie. -powiedziała przytulając się do niego.
To jego bliskości teraz potrzebowała, nie mojej.
Ta tragedia, mimo wszystko ich do siebie zbliżyła. 
Nie chcę jej stracić,ale jak na razie na to wygląda.
Dziewczyna oderwała się od niego,aby później wpaść w moje ramiona.
-Przepraszam Cię, Li.-szepnęła,a potem delikatnie musnęła moje usta.
-Dziękuje,że przy mnie jesteś.
A więc jednak. 
Tak cholernie boje się ją stracić .Teraz kiedy wszystko się rozwiązało jest jeszcze trudniej niż wcześniej.


To by było na tyle ;*
Żegnam się z wami i z tym blogiem. 
Zapraszam na:
Pozdrawiam N;*
  

niedziela, 22 czerwca 2014

30 "Strach przed prawdą"

" Nig­dy - to ta­kie myl­ne słowo, 
 które­go często używa­my chcąc coś wyeli­mino­wać
 w naszej podświado­mości zarówno z przeszłości, 
jak i w przyszłości.
 A prze­cież to ta­kie nieosiągal­ne,
 nie is­tnieje nig­dy,
 nie is­tnieje zaw­sze, 
 is­tnieje TERAZ! "



Suzan
Kilka dni później razem z Liamem byliśmy na lotnisku. Potrzebowałam kilku dni,aby załatwić wszystkie formalności związane z rezygnacją nauki w Akademii Muzycznej.
W pewnym sensie byłam przygnębiona rezygnując z tego,bo w końcu jeszcze nie tak dawno uparcie dążyłam,aby się tu dostać.
Przez ostatni rok wiele się zmieniło.
Ja się zmieniłam..
Nie jestem już tą samą osobą. Nie jestem tą samą Suzan,która zostawiała Londyn jadąc na podbój USA. Wydarzyło się wiele rzeczy,które zostawiły po sobie istotny ślad.
Przez ten czas spędzony w Stanach zrozumiałam wiele rzeczy. 
Zrozumiałam,że podświadomie zawsze kochałam Nialla i choć ta miłość z czasem się wypaliła wciąż jej dla mnie kimś ważnym. 
Z uśmiechem na twarzy wspominam moment kiedy myślałam,że to właśnie on jest miłością mojego życia..Osobą,u której boku chcę spędzić resztę swojego życia.
Czasami brakuje mi tych chwil,które razem pędzaliśmy,ale musiałam coś poświęcić,aby móc być teraz z Liamem.
Usadowiłam się wygodnie w zagłębieniu fotela. Trzymając chłopaka za rękę czekałam na start samolotu,aby w końcu wrócić do mojego świata.
Ostatnimi czasy wiele myślałam o Niallu, o dziecku i o tym jak to wszystko będzie wyglądać.
Miałam chwilę zwątpienia i słabości,ale teraz jestem szczęśliwa.
Bo mimo wszystko dziecko,które za kilka miesięcy przyjdzie na ten świat jest dowodem naszej miłości.
Miłości,która jest drugą najważniejszą miłością w moim żuciu.
To jasne,że się boje. Czeka mnie doświadczyć macierzyństwa.
Nie spodziewałam się tego tak wcześnie,ale będę musiała stawić temu czoła.
Sama jeszcze nie wiem jak to będzie..
Boje się co stanie się kiedy o wszystkim powiem Niallowi. 
Nie będziemy razem, to oczywiste,ale jak to wszystko będzie wyglądać ?


~*~

Podróż minęłam nam jak najbardziej spokojnie. Razem z Liamem byliśmy w drodze do ich/ naszego? domu. Serce biło mi jak oszalałem.
Wielokrotnie wyobrażałam sobie jak będzie wyglądać moje spotkanie z Niallem i rozmowa o ciąży.
Starałam się myśleć o tym pozytywnie,ale cały czas nawiedzały mnie jakieś czarne myśli.
Liam przekręcał właśnie kluczyk w drzwiach. Wzięłam jeden wdech i wydech,aby później za nim podążyć.
Ku mojemu zdziwieniu dom był zupełnie pusty. Nie pozostało mi nic innego jak udać się do mojego pokoju i rozpakować swoje rzeczy,których po pobycie w USA znacznie przybyło.
Kiedy wszystkie rzeczy znalazły się na swoim miejscy postanowiłam wziąć szybki prysznic.
Letnia woda podziałała na mnie kojąco.Podróż nie była wyczerpująca,ale mimo to byłam nią znużona.
Owijając się ręcznikiem wyszłam z toalety. Wchodząc do pokoju zastałam Liama siedzącego na łóżku.
-Dzwonił Louis. Powiedziałem mu,że wróciliśmy i postarają się jak najszybciej przyjechać.
Wszyscy bardzo się cieszą,że postanowiłaś wrócić ?
-Wszyscy ?-zapytałam.
-Tak, wszyscy. 
Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i biały top i poszłam się przebrać. 
Kiedy wróciłam Liam nadal na mnie czekał. Widziałam jego smutny i nieobecny wyraz twarzy.
-Coś się stało ?-chłopak momentalnie podniósł głowę.
-Nie, tylko...-zawahał się.-Czy chciałbyś,abym bym przy twojej rozmowie z Niallem.
Przez chwilę biłam się z myślami.
-Wydaje mi się,że to nie najlepszy pomysł.-powiedziałam spokojnie.
-No jasne.-ponownie spuścił głowę. 
-To nic osobistego, po prostu wydaje mi się,że lepiej będzie jeśli odbędziemy tę rozmowę w cztery oczy. 
-Suzan.-powiedział ledwo słyszalnie. 
Uklękłam na ziemi,aby móc spojrzeć mu w oczy.
-Liam, powiedz mi o co chodzi.-poprosiłam.
-Obiecaj mi,że mimo wszystko nic się miedzy nami nie zmieni.Że pomimo tego,że ty i Niall będziecie mieli....-nastała chwila ciszy. Dokładni wiedziałam z jakim trudem przychodziło mu to wszystko.
-Nie chcę cię znowu stracić Suzan. 
-Obiecuje ci,że to niczego nie zmieni w twoim życiu.Nadal będziemy szczęśliwi.-ujęłam jego twarz w dłonie. -Obiecuje ci to. Nie popełnię po raz kolejny tego błędu.-szepnęła,aby po chwili złożyć delikatny,aczkolwiek zmysłowy pocałunek na jego ustach.
-Kocham cię.-dodałam podnosząc się z podłogi i obejmując go w pasie.
Trwaliśmy w swoich objęciach przez dłuższą chwilę kiedy nie dobiegły nas krzyki i rozmowy.
-Wrócili.-powiedziałam do samej siebie.
-Idziemy ?-zapytał Liam chwytając moją rękę.
-Tak.Nie wydaje mi się,abyśmy mieli inne wyjście.
Schodziliśmy po schodach kiedy dostrzegłam blond czuprynę Nialla. Gwałtownie puściłam rękę Liama,aby przyśpieszyć kroku. 
Zbiegłam po schodach wpadając prosto w ramiona Irlandczyka.
-Cześć, wariatko. Dobrze cię znów widzieć.
-Ja też się cieszę. 
 Przez chwilę trwaliśmy w uścisku kiedy w salonie pojawiła się brakująca trójka.
-Suzan !-krzyknął Harry wyciągając ręce w moim kierunku.-Nareszcie jesteś.-powiedział i z całej siły do mnie przywarł.
-Ej..Zaraz mnie zgnieciesz.-zaśmiałam się.
-Też cię kocham.-wyszczerzył zęby w uśmiechu.-Strasznie za tobą tęskniłem.
Po przywitaniu się z resztą chłopaków opuściłam salon pod wymówką bólu głowy.
Tak naprawdę chciałam zostać przez chwilę sama,aby choć po części poukładać sobie przebieg rozmowy,która mnie czekała.
Naprawdę nie wiedziałam jak to powinno wyglądać.
"Niall chcę być twoją przyjaciółką, a i tak na marginesie będziemy mieli dziecko "?
Jeszcze raz wszystko dokładnie przeanalizowałam kiedy rozległo się pukanie do drzwi.



sobota, 21 czerwca 2014

29 "Prawdziwy dom"

"Miłość nie jest po­jedyn­czym wy­darze­niem, 
ale kli­matem, w którym żyje­my,
 przy­godą życia, pod­czas której uczy­my się, 
 od­kry­wamy, do­ras­ta­my. 
Nie da się jej zniszczyć jedną po­myłką
 ani do­być jed­nym ciepłym słowem. 
Miłość tworzy at­mosferę - at­mosferę serca."

-Ardis Whitman




Leżałam bezwładnie na łóżku. Chciałam się poruszyć,ale zważając na pozycję w jakiej się znajdowałam było to niemożliwe.
Płakałam...Po twarzy spływały mi łzy,a do twarzy lepiły się włosy.
Kiedy usłyszałam czyjeś kroki poruszyłam się niespokojnie.
Bałam się, po raz pierwszy naprawdę się bałam.
Nie byłam w stanie przewidzieć co strzeli mu do głowy.
Nigdy do końca nie wiedziałam co może się wydarzyć kiedy z nim jestem. 
Poczułam delikatny listopadowy wiatr,który podziałam na mnie kojąco.
Przypomniałam sobie jego ciepły uśmiech.Zaledwie kilka miesięcy temu nie spodziewałabym się tak okropnego zakończenia.
Jednak historia już dawno napisała scenariusz mojego życia.
Jego brązowe oczy błyszczały w świetle księżyca.
Był coraz bliżej...Wyciągnął rękę w moim kierunku.Chciałam ją ująć,jednak nadal miałam to okropne uczucie bezwładności.
Jego wargi poruszyły się nieznacznie,jednak nie wydał żadnego dźwięku. Zawładnął mną paniczny strach.
Chciałam krzyczeń,jednak nie miałam na to sił.
Nie mam pojęcia jak długo leżałam nieprzytomna i co takiego mi podał,jednak nie byłam w stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu.
Liny,którymi byłam przewiązana coraz bardziej dawały o sobie znać.
To głupie,ale chciałam móc go pocałować.
Sprawdzić czy,aby na pewno już nic nie czuje.
Wielokrotnie zastanawiałam się jak to możliwe.Jak tak wspaniały człowiek jak on może stać się potworem bez skrupułów.
Był coraz bliżej mnie. Jego oczy wędrowały po całym pomieszczeniu jakby czegoś szukając.
Widziałam w nich pustkę.Zupełnie tak jakby to nie był on.
Ten pogodny chłopak o czystym sercu zniknął. Na jego miejsce pojawił się ktoś zupełnie inny..jakaś obca mi osoba.
Kiedy znalazł się obok mnie zadrżałam. Chwyciłam jego rękę przejeżdżając po niej opuszkami palców. 
-Li..proszę wróć do mnie.To nie możesz być ty.-szepnęłam,a chłopak gwałtownie wyrwał rękę.
-Im szybciej się z tym pogodzisz tym lepiej. Tamten chłopak już nie wróci. Sama go zabiłaś.
-Proszę nie mów tak.
-Oboje wiemy,że o prawda.
-Wiem,że tak nie myślisz.
-Nic o mnie nie wiesz.-syknął. 
-Li..proszę cię, rozwiąż mnie.
-Zasłużyłaś na to. Bawiłaś się moimi uczuciami.Jesteś egoistką myślącą tylko o własnej wygodzie. Nie przejmujesz się uczuciami innych. Dlaczego ja miałbym się przejmować twoimi ?-krzyknął wymierzając mi policzek
Krzyknęłam z bólu...Nie mogłam tego znieść. Nieuchronnie zbliżałam się do śmierci.Śmierci z rąk osoby,którą kochałam i nadal kocham ponad życie.
-Żegnał Suzan.-powiedział wymierzając ostateczny cios.
Przed oczami mignęło mi srebrne ostrze. To koniec.
Boje życie dobiegło końca.
Później widziałam już tylko ciemność. Nie było już niczego.
Znajdowałam się w otchłani nie mającej końca.
Umarłam...



Obudziłam się z głośnym krzykiem. Poczułam silne ramiona Liama obejmujące mnie.
-Ciii..Już dobrze. To tylko zły sen.-mówił.
-Liam, tak dobrze cię widzieć.-powiedziałam mocniej się do niego przytulając.
-Powiedz mi co takiego ci się śniło.-poprosił.
-To było coś naprawdę okropnego.Ja..nie chcę o tym mówić, dobrze ?
-Jasne. Powinniśmy położyć się spać, tak ? To był naprawdę ciężki dzień.
Opadłam z powrotem na poduszkę. Chwilę później znalazł się przy mnie Liam obejmując mnie w pasie.
-Dziękuje ci,że jesteś.-szepnęłam całując go w policzek.
-To ja tobie dziękuje. Odmieniłaś moje życie, Su.

Następnego dnia obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie musiałam się dłużej rozwodzić nad jego przyczyną. Zaparzyłam sobie herbaty mając nadzieję,że podziała ona kojąco.
Jednak ukojenie przyniósł mi dopiero widok Liama.
Tego Liama,którego kochałam i który nigdy by mnie nie skrzywdził.
Był totalnym przeciwieństwem tej osoby ze snu. To nie był i nigdy nie będzie on.





Meredith
Popijając kawę czekałam,aż Marco wreszcie się obudzi. Po wczorajszej sprzeczce mieliśmy sobie wiele do wyjaśnienia. Padło kilka ostrych słów,ale kto mógł wiedzieć,ze to wszystko się tak potoczy.
A przecież zaczęliśmy rozmowę od mojego wyjazdu na studia. Co mu przyszło do głowy,zęby rozpamiętywać wydarzenia z dnia kiedy uległam jakiejś dziwnej emocji i zdradziłam go.
Nie miałam zamiaru się z nim kłócić, jednak on ewidentnie miał na to ochotę.
Dochodziła godzina dziesiąta rano kiedy zadzwonił mój telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz błagając los,aby był to ktoś z kim można swobodnie porozmawiać.
Na moje nieszczęście dzwonił Aaron, z którym ostatnimi czasu także się pokłóciłam.
Chwilę się wahałam jednak wcisnęłam zieloną słuchawkę.
 -Merry ?-usłyszałam głos chłopaka.
-Nie, święty mikołaj...
-Oj..daj spokój.Chciałem cię przeprosić.
-Czyżby ?
-Tia, głupio wyszło.
-Faktycznie, ja też powinnam cię przerosić.
-Tak czy siak, przeprosiny przyjętę. I kiedy mamy to już za sobą chciałbym cię zaprosić na przyjęcie.
-Przyjęcie ? A z jakiej to okazji ?
-Kojarzysz może Olivię, moją dziewczynę ?
-Tak, to wspaniała dziewczyna. I co w związku z tym ?
-Oświadczyłem się jej przedwczoraj.
-Aaa.-pisnęłam z zachwytu.-Nawet nie wiesz jak się cieszę.Kiedy i gdzie ?
-Wyślę ci wszystkie informacje mailem. 
-Okey..To cześć..
-Aha, zapomniałbym..Masz może jakiś kontakt z Suzan ?
-Ymm..od jakiegoś czasu nie dzwonimy do siebie.
-No tak..Dzwoniłem do niej wczoraj i nie odbierała moich telefonów.
-Najwidoczniej była zajęta...
-Może masz rację.Będę kończył, cześć.
-Cześć.
Aaron oświadczył się Olivii...Wiedziałam,że coś wyniknie z ich związku.
Mam wrażenie,że idealnie się dopełniają..W każdym calu.
Patrząc na nich widzę siebie i Marco...Jeszcze niedawno też byliśmy szczęśliwi.
Co takiego się popsuło, lub co my popsuliśmy ?





Suzan
Siedziałam w zaciszu pokoju przeglądając zdjęcia. Chciałam w jakiś sposób być bliżej tego co zostawiłam w Londynie,a teraz strasznie tego potrzebowałam.
Brakuje mi przyjaciół,na których mogłabym polegać w każdej chwili.
Brakuje mi rozmów z Harrym...
Brakuje mi żartów Zayna...
Brakuje mi tych słów pocieszenie ze strony Louisa.
I w końcu brakuje mi silnych ramion Nialla,które działały niczym balsam na moje skołatane nerwy.
Czy wszystko nie może być tak jak dawniej ?
Chciałabym moc przyjaźnić się z nim tak jak kiedyś. Nie musieć rozpamiętywać przeszłości i żyć tym co dzieję się teraz.
Chciałabym zapomnieć....
 Wszystkie te zdjęcia przypominają mi jaka głupia byłam zostawiając ludzi,których kocham, i na których mi zależy.
Chciałabym się stąd wyrwać. Rzucić te całą Akademię Muzyczną i wrócić do Londynu.
Do miejsca do,którego od zawsze przynależałam.
Do mojego zakątka w tym wielkim świecie.
Do mojego prawdziwego domu...















Brakuje mi was kochani...
Chciałabym mieć na tyle odwagi by móc wam o tym otwarcie powiedzieć 
Spoglądałam na zdjęcie Liama i Nialla. Byli świetnymi przyjaciółmi..
Jednak przeze mnie ich więź uległa diametralnej zmianie. 
Wiem,że mi tego nie powiedzą,ale mają mi to za złe..Wszyscy.
Liam, Harry, Niall, Zayn i Louis. To mnie będą obwiniać za te wszystkie zmiany w ich paczce.
To ja jestem temu winna.
Do pokoju wszedł Liam,a ja odruchowo zaczęłam zbierać wszystkie zdjęcia
-Zaczekaj.-poprosił biorąc ode mnie fotografie.Zaczął je przeglądać z widocznym smutkiem w oczach.
-Przepraszam.-szepnęłam.
-Za co ?-moje pytanie wyrwało go z melancholii.
-Za to co zrobiłam tobie i Niallowi. Zepsułam tę więź między nami.
-Skarbie..Niczego nie popsułaś.Jestem pewny,że jeszcze uda nam się ją odbudować.
A na chwilę obecną powinnaś pomyśleć o przyjeździe do Londynu.
Powinnaś powiedzieć Niallowi..-zawahał się.-o dziecku.
-Wiem..I wiem także,ze już nie chcę tu być. Tak bardzo cieszyłam się na myśl o tych studiach,kiedy teraz mam tego wszystkiego dosyć. Chcę wrócić..ostatecznie.
-Su, czy ty..Czy jesteś tego pewna ? To poważna decyzja. 
-Tak, jestem tego pewna. Mam dosyć tej cholernej samotności.Brakuje mi przyjaciół.
-Jak mógłbym się temu dziwić.-powiedział przytulając mnie do siebie.
-Tak więc za niedługo wracamy do domu.
-Tak.-przytaknęłam.-Wracamy...




Heeej ;*
Jak pewnie zauważyliście
rozdział  pojawił się znacznie
szybciej niż poprzednie.
Jest on także najdłuższym rozdziałem 
w historii bloga (oczywiście nie
wliczając zdjęć ;P)
A jeśli o nich mowa bardzo 
spodobało mi się to z Liamem i Lucy
( w opowiadaniu Suzan )
Uważam,że doskonale do siebie
pasują, co z tego,że to 
Photoshop.
Proszę o komentarze.
Słowa motywują.
Pozdrawiam N;*  

wtorek, 17 czerwca 2014

28 "Pierścionek"

"Światło słoneczne zakrada się
Oświetla naszą skórę
Obserwujemy jak mija dzień
Opowieści o tym, co robiliśmy
Sprawiały że myślałam o Tobie
Sprawiały że myślałam o Tobie
Pod bilionem gwiazd
Tańczyliśmy na dachach samochodów
Fotografowaliśmy ten stan
Tak daleko od miejsca, w którym jesteśmy
Sprawiało to, że myślałam o Tobie
Sprawiało to, że myślałam o Tobie
Światła gasną
W tym momencie jesteśmy zagubieni i odnalezieni
Chcę tylko być przy Tobie
Gdyby te skrzydła potrafiły latać
Do końca naszego życia"

Birdy-Wings



Suzan
Ze snu wyrwał mnie chłodny wiatr,który delikatnie smagał moją skórę.
Nakryłam się kołdrą spoglądając na śpiącego obok Liam'a. Mając go u swojego boku mogę z czystym sercem stwierdzić,że jestem nareszcie szczęśliwa.
Jaki sens miało wmawianie samej sobie,że nic do niego nie czuje ?
To wcale nie wyklucza,że między mną, a Niallem w pewnym momencie pojawiło się coś niezwykłego. Jakaś nierozerwalna więź. Popełniliśmy błąd traktując ją jako znak na coś ważniejszego. 
Podniosłam się z łóżka kiedy nagle  zrobiło mi się niedobrze. Szybko zerwałam się z miejsca pędząc do łazienki,aby zwymiotować.
Najwyraźniej musiałam się czymś zatruć. Wyszorowałam zęby i wróciłam do pokoju,aby się przebrać. 
Usłyszałam dźwięk telefonu Liam'a. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu,aby zlokalizować przedmiot. Kiedy go dostrzegłam spojrzałam na wyświetlacz. Napis głosił "Niall"
Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Zastanawiałam się co powinnam zrobić. Od tak dawna nie słyszałam jego głosu. Prze krótką chwilę biłam się z myślami,aby po chwili nacisnąć zieloną słuchawkę.Przystawiłam aparat do ucha.
-Liam ?-usłyszałam.
-Cześć Niall, tu Suzan..
-Su ? Czy Liam jest u ciebie ?
-Tak... On śpi,więc odebrałam..
-Czy wy jesteście znów razem ?
-Nie powinieneś się tak o tym dowiedzieć,ale tak...
-No tak, to było do przewidzenia. Życzę wam szczęścia,bo mimo wszystko oboje na nie zasługujecie.
-Niall to nie jest tak,że nigdy cię nie kochałam. Te ciągłe rozterki.. Najwyraźniej mieliśmy się spotkać,ale w innym celu. 
-Może masz rację...-westchnął.-Cieszę się,że cie spotkałem i,ze po tym wszystkim co razem przeszliśmy możemy być przyjaciółmi.
-Ja..-nie dane mi było skończy,bo napadła mnie kolejna fala mdłości. Odkładając telefon  pobiegłam do toalety-znowu...
-Su.-usłyszałam pukanie do drzwi.-Co się dzieje ?
 -Nic takiego ja po prostu...-i znowu zwymiotowałam.-Nie najlepiej się czuje. Dzwonił Niall, odłożyłam telefon,być może jeszcze się nie rozłączył.
Usłyszałam powolne kroki... Liam odszedł,aby wrócić po kilku minutach.
-Suzan, mogę wejść ?
-To nie najlepszy moment.Daj mi minutkę.
- Jasne,może zaparzę ci rumianku ?
-Naprawdę nie trzeba, to nic takiego. Jeszcze tylko chwila, okey ?
-No jasne.-odparł zrezygnowany oddalając się od drzwi.
Po kolejnym szorowaniu zębów opuściłam toaletę. Z lekkim bólem głowy podążyłam do toalety,aby zaparzyć sobie herbaty.
Liam siedział rozparty na krześle popijając kawę i przeglądając dzisiejszą gazetę.
-Wszystko w porządku ? Może powinniśmy pojechać do lekarza..
-Nie ma takiej potrzeby..To zwykłe zatrucie pokarmowe.
-A co jeśli..-zaczął,ale nie pozwoliłam mu skończyć.
-Nie..Naprawdę nie musisz zajmować się mną zajmować jak wariat. Poradzę sobie.
-Po prostu się martwię.Po tym wszystkim co przeszliśmy..Nadal się boje,że cię stracę.
-Nie stracić.-powiedziałam obejmując go w pasie i wtulając się w jego tors.
Chłopak złożył delikatny pocałunek na moich włosach.
-Bardzo cię kocham Suzan...
-Zdaje sobie z tego sprawę.
-Może uznasz mnie za idiotę i być może się nie zgodzisz,ale..-chłopak sięgnął o kieszeni bluzy,aby wyciągnąć z niej niewielkich rozmiarów, czerwone pudełeczko.
Ukląkł na jedno kolano,aby po chwili odsłonić przede mną zawartość pudełka.
Poczułam jak uginają się pode mną nogi. Miałam nieodparte wrażenie,że za chwilę zemdleję.
-Suzan, czy zechcesz zostać moją żoną ?-zapytała w końcu intensywnie się we mnie wpatrując.
-Liam, ja nie wiem co powiedzieć...
Chłopak na ułamek sekundy spochmurniał. Czyżby obawiał się,że odmówię.
-Oczywiście,że..-już miałam wypowiedzieć tak ważne dla niego słowo kiedy przyszła kolejna fala mdłości. W te pędy pobiegłam do toalety pozbywając się "zbędnego ładunku".


Po wyjściu z toalety skierowałam się do salonu skąd wybiegłam dziesięć minut temu.
-Liam ja..Naprawdę przepraszam, wszystko zepsułam.-oznajmiłam wybuchając płaczem.
Było mi tak cholernie źle. Liam mi się oświadczył. Zdobył się na tak ważny krok i  kiedy już miałam powiedzieć "tak" musiałam lecieć co toalety.
-Su, nie przejmuj się tym.Powiedz mi tylko,czy się zgadzasz.-zapytał niepewnie.
-Oczywiście,że tak !-wydałam z siebie stłumiony okrzyk,aby chwile później paść mu w ramiona.
Tak bardzo chciałam go teraz pocałować. Pokazać jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo jestem wdzięczna za szanse,którą otrzymałam. Po tak wielu próbach nareszcie możemy być razem.
Liam delikanie chwycił moją dłoń,aby wsunąć mi na palec prześliczny pierścionek.
-Jest cudowny.-szepnęłam.
 -Nawet nie wiesz jak się cieszę,że ci się podoba.Sprzedawczyni pomagałam mi go wybrać i jak widać trafiliśmy w twój gust.
-Tak, udało wam się.-pogratulowałam całując chłopaka w czoło.
-A teraz jedziemy do lekarza.-oznajmił stanowczo,a ja nawet nie miałam ochoty mu się sprzeciwiać.
-Skoro tak bardzo na to nalegasz...-zaśmiałam się za co dostałam kuksańca w bok.


W drodze do lekarza przez cały czas siedziałam z reklamówką między nogami.
Modliłam się,aby nie nadeszła kolejna fala mdłości...
-Jak się czujesz ?-po raz kolejny z ust Liama padło to pytanie.
-Jak na razie dobrze.
-Okey, za chwilę będziemy.
-Jasne.-powiedziałam sadowiąc się wygodniej w fotelu.

Trzymając za rękę Liama wkroczyłam do budynku szpitala. Nigdy nie przepadałam za szpitalami. Nic z nimi związanego nie wywoływało u mnie dobrych wspomnieć.
Ale jak wymagać polubienia szpitali od kogoś kto kogoś stracić.
Ile osób zginęło przez niekompetencję lekarzy. To straszne, przeżywać czyjąś stratę.
Głownie z tych względów nigdy nie lubiłam i nie polubię szpitali.

Po serii badać przez,które musiałam przejść (aby móc potwierdzić moje przeczucia co do zatrucia pokarmowego ) w końcu mogłam poznać diagnozę.
-Mam dla państwa dobre wieści.-oznajmił lekarz z szerokim uśmiechem na twarzy.
Mimo tego,że był naprawdę przemiłym człowiekiem nie zmieni moich poglądów na temat szpitali.
-Wieści ?-zapytałam zdziwiona.-Nie sądzę ,aby zatrucie pokarmowe się do ich zaliczało.
-Ależ nie ma pani zatrucia pokarmowego. Nic z tych rzeczy.-zaśmiał się mężczyzna.
-A więc co jest przyczyną tych mdłości ?-zapytał Liam, wciąż trzymając moją rękę.
-Naprawdę się państwo nie domyślacie ?-ponownie się roześmiał.
Zmieniłam zdanie. Ten człowiek jest irytujący..i to strasznie. Mógłby wreszcie przestać się z nami bawić w kotka i myszkę i wreszcie powiedzieć co mi dolega.
-Jest pani w drugim miesiącu cięży.-oznajmił w końcu. Na krótki momient zakręciło mi się w głowie.
Chwyciłam się mocniej ręki Liama.
-Zostaną państwo rodzicami.
Naprawdę chciałam coś powiedzieć.Móc wydusić z siebie choć jedno słowo,le niewidzialny kamień ugrzęzł mi w gardle.
Tego typu blokady ostatnimi czasy zdarzały się coraz częściej.
Ciągnąc Liama za rękę skierowałam się do wyjścia. Musiałam jak najszybciej opuścić to miejsce.
-Suzan. Dwa miesiące temu ty i...-nie potrafił dokończyć.
-Cholera jasna, tak ! Nie wiedziałam, nie przypuszczałam,że...-po moich policzkach zaczął spływać potok łez.
-Przecież jak nie jestem na to gotowa.-łkałam.
-Suzan, spokojnie.-powiedział ujmując moją twarz w swoje silne dłonie.
-Jak mam być spokojna ?! Za siedem miesięcy zostanę matką !
-Jakoś sobie z tm poradzimy,obiecuję.-chłopak przyciągnął mnie do siebie głaskając po włosach.-Ciii...
Za wszelką cenę próbował mnie uspokoić. Jednak bez zamierzonego efektu.



Czeeeść !!!!
To by było na tyle jeśli chodzi o dzisiejszy rozdział.
Jest na pewno dłuższy niż ostatnie,ale to z powodu mojej 
dość długiej nieobecności.
Mam nadzieję,że jakoś mi to wybaczycie.
Proszę o szczerą opinie na temat tego rozdziału.
Długo się zastanawiałam czy,aby postąpiłam słusznie,
ale poszłam za głosem serca,które domaga 
się jakiejś małej istotki w tym opowiadaniu.
Tak,więc do zobaczenia w następnej notce.
Pozdrawiam N;*

Szablon by S1K