czwartek, 21 sierpnia 2014

42 "Jeżeli istnieje jeszcze jakaś nadzieja"

Pamiętam to jak dziś...
Ten piękny słoneczny dzień kiedy poznałam bruneta o brązowych oczach.
Pamiętam jak nie byłam w stanie skupić się na tym co mówi,zaczarowana urokiem tych tęczówek.
Pamiętam jego cudowny uśmiech,który nigdy nie znikał mu z twarzy.
Pamiętam dotyk jego dłoni kiedy pomagał mi zbierać te przeklęte zakupy z podłogi.
Pamiętam jak to robiąc spoglądał na mnie spod kaskady swoich długich rzęs.
Pamiętam jak po raz pierwszy przed nim śpiewałam.
Tak strasznie bałam się,że za chwilę wybuchnie śmiechem,a mój sen pryśnie niczym bańka mydlana.
Pamiętam także to uczucie ulgi,które towarzyszyło mi kiedy powiedział,że jestem naprawdę świetna.
Pamiętam jak po raz pierwszy pomyślałam,że zakochałam się w tym chłopaku.
Liczenie godzin do kolejnego spotkania i ten stres kiedy okazywało się,że lada moment pojawi się w moim mieszkaniu.
Pamiętam esemesy,które wysyłał mi przed zaśnięciem,a podczas których czytania uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Pamiętam moje obawy,które towarzyszyły mi przed poznaniem jego przyjaciół.
Bałam się,że mnie nie zaakceptują,jednak oni okazali się naprawdę wspaniali.
Pamiętam jak po raz pierszy mnie pocałował.
Po moim ciele przeszła fala gorąca i miałam wrażenie,że się unoszę.
Unoszę się niczym anioł,onieśmielona dotykiem jego ust.
Pamiętam jak marzyłam,aby ta chwila nigdy nie dobiegła końca.
A kiedy to się stało nie mogłam oprzeć się pokusie spojrzenia w jego oczy,w których tańczyły wesołe chochliki.
Pamiętam jak po raz pierwszy powiedział,że mnie kocha,a ja wahałam się nad odpowiedzią,mimo,że wiedziałam,że ja także go kocham.
Pamiętam,że kiedy w końcu odważyłam się to powiedzieć,poczułam,że nie wyobrażam sobie,aby mój świat miał istnieć bez niego.
Na tle tych wszystkich cudownych wspomnień,te w których go krzywdziłam wyglądają jak brudna plama na śnieżnobiałej koszulce.
Wiem jak bolał go widok mnie i Naill'a.
Wiem jak musiał się czuć kiedy raz za razem mówiłam mu,że to koniec.
Wiem też jak bardzo zraniłam go mówiąc mu,że go nie kocham i kiedy dowód jego miłości-pierścionek zaręczynowy -traktowałam jak coś bezużytecznego i zupełnie mi niepotrzebnego.
Pamiętam jak pod wpływem narkotyków mówiłam mu te wszystkie okropne rzeczy zadając mu coraz to boleśniejszy cios.
Pamiętam jak podle się wtedy czułam,a jedynym moim marzeniem była śmierć.
Pamiętam jak zacięcie do tego dążyłam,a on za każdym, razem mnie powstrzymywał.
Pamiętam jak po stracie dziecka bardzo mnie wspierał,a z jaką łatwością ja o tym zapomniałam.
I  wciąż nie mogę przestać się dziwić dlaczego wciąż próbuje.
Dlaczego wciąż stara się pokazać jak bardzo mu na mnie zależy, mimo,że już dawno powinien odpuścić.
Wiem,ze na niego nie zasługuje.
Nie zasługuje na choćby jedna setką jego miłości.
Wiem,że powinnam zniknąć z jego życia,ale mimo tego,że próbuje wcale nie łatwo jest zapomnieć o osobie,która tak wiele dla ciebie znaczy.
Prędzej czy później nie wytrzymuje i to dzieje się na nowo.
Ulegam emocją.
Ulegam miłości i zapominam o tym co postanowiłam.
Czuje się zagubiona.
Nie mam pojęcia co zrobić ze swoim życiem.
Pogubiłam się w nim tak dawno,że nawet nie wiem czy byłabym w stanie przypomnieć sobie,gdzie popełniłam błąd.
Pamiętam jak dzień po pocałunku z Josh'em cholernie żałowałam.
W niewłaściwy sposób ulokowałam swoje uczucia.
Odczytałam coś zupełnie inaczej niż powinnam i tak stałam się ofiarą kolejnego problemu.
Pamiętam także jak podle czułam się później...
Nie pojawiłam się na lotnisku.
Zapomniałam nie tylko o Liam'ie,ale także o Niall'u,Harry'm,Louis'ie i Zayn'ie.
Zapomniałam o moich przyjaciołach,którzy tak wiele dla mnie zrobili.
Gdybym zgodziła się wyjechać z Liam'em i po raz kolejny z nim nie zerwała to wszystko zapewne wygladało by zupełnie inaczej.
Nie siedziałabym zapłakana w lawinie chusteczek i nie zastanawiałabym się siódmy już miesiąc czy powiedzieć mu o tym,że jestem z nim w ciąży.
Dzwonił.
Każdy z nich dzwoni codziennie,każdego dnia usilnie próbując się ze mną skontaktować.
Ale ja nie jestem w stanie tak po prostu z nimi rozmawiać,na chwile obecną to dla mnie zbyt trudne.
Boje się konfrontacji, z którymkolwiek z nich.
Za miesiąc trasa miała się zakończyć,a ja wciąż nie wiedziałam co zrobić kiedy się z nim/ nimi zobaczę.
Termin porodu zbliżał się nie ubłagalnie,a kiedy Liam pojawi się w Londynie nie trudno będzie mu dostrzec mój ogromny już brzuch.
Jeszcze kilka 
miesięcy temu tak bardzo tego pragnęłam,ale teraz oznaczało to kolejny problem,z którym będę musiała się samotnie zmagać.
Teraz kiecy Liam zapewne wykreślił mnie ze swojego życia nie mam c liczyć na inny obrót sytuacji.
Minęło tyle czasu od ich wyjazdu.
Tyle czasu,który mogłam wykorzystać znacznie lepiej.
Tak bardzo chciałabym zapomnieć.
Obudzić się pewnego słonecznego dnia z amnezją i pamiętać tylko te wspomnienia do momentu,aż wszystko za moja sprawą zaczęło się za przeproszeniem pierdolić.
O ile łatwiej by mi  wtedy było.
Mogłabym zacząć wszystko od nowa,z czyta kartą.
Ale tak się nie d,a ja do końca życia będę nosić to brzemię.
Ale jeżeli istnieje nadzieja na jakiekolwiek lepsze jutro...
Teraz wiem,że nie ważne jak to wszystko się potoczy będę podejmować zupełnie inne decyzję.
Dojrzalsze.
Tak,aby nikogo więcej nie zranić.
Nie mogę sobie pozwolić na kolejny,tak istotny błąd.



Czeeeść !!!
Zdaję sobie sprawę,że miało to wyglądać 
zupełnie inaczej,ale za sprawą
pewnej piosenki,którą wstawię wam na dole posta
dostałam olśnienia.
Poczułam,że musze zacząć pisać,bo inaczej pomysł pryśnie,
a ja znowu przyjdę do was z czymś co nie będzie miało sensu.
Miałam wszystko rozpisać w kilku rozdziałach,ale
zdałam sobie sprawę,że tak naprawdę nie mam jeszcze ns nie pomysłu.
I teraz pytanie do was:
czy chcecie,aby Liam i Su wrócili do siebie
(a jeśli tak by się stało mogę wam obiecać,że 
to koniec odpałów Su),
czy zakończyć ich miłosne przygody i 
ulokować ich w Friend Zone ?
Tym razem zostawiam tę decyzje wam.
Prosiłabym,aby każdy kto przeczytał ten rozdział
zostawił choćby krótki komentarz.
Chciałabym wiedzieć ile tak 
naprawdę mam czytelników.
Jest to dla mnie szalenie ważne.
Pozdrawiam N;* 






wtorek, 19 sierpnia 2014

41"Nie chcesz uwierzyć"

Dzisiejszą noc poświęciłam na wpatrywanie się w śpiącego Liam'a i zastanawianie się co zrobić z jego niedorzeczną,aczkolwiek kuszącą propozycją.
Problem w tym,że udało mi się znaleźć znacznie więcej argumentów przeciw,niż za.
Chcąc czy nie, nie mogłam tak z dnia na dzień wyjechać zupełnie zapominając o trudnej sytuacji Josh'a.
On mnie teraz potrzebuje,a jaką byłabym przyjaciółką,gdybym go tak teraz zostawiła.
Starałam przekonać samą siebie,że osiem miesięcy to wcale nie tak długo i ten czas obojgu nam szybko minie,ale to nieprawda.
Naprawdę chciałam z nim lecieć w tę trasę,ale z racjonalnych powodów nie mogę tego zrobić.
Raz jeszcze zerknęłam na Liam'a. Wyglądał naprawdę cudownie,kiedy tak sobie smacznie spał.
Zastanawiałam się czy jestem w stanie zrezygnować z tego widoku na osiem miesięcy.
Ale każde pytanie tego typu było skazane na jednoznaczną odpowiedź: NIE.
Delikatnie musnęłam ustami jego policzek i podniosłam się z łóżka.
Zamierzałam niezauważona wymknąć się po angielsku,jednak przerwało mi ciche chrząknięcie Liam'a.
-Och, myślałam,że śpisz.-powiedziałam zakładając na siebie zdecydowanie za dużą koszulkę Li.
-Do twarzy ci w tym.-zaśmiał się podchodząc do mnie i porywając w ramiona.
-Dzięki.-posłałam mu radosny uśmiech.
-Dlaczego się tak wymykałaś ?-zagadnął.
-Nie wymykałam się, po prostu nie chciałam cię obudzić.
-Suzan Evening.-powiedział.-Dokładnie wiem kiedy kłamiesz.
-Oj..no dobrze..-westchnęłam przeciągle.-Zamierzałam wyjść na papierosa.
-Skłamałbym jeśli powiedziałbym,że się tego nie domyślałem.
I to jest kolejny powód dla,którego powinnaś ze mną polecieć.
Przynajmniej wtedy będę miał cię na oku.
-Nie jestem dzieckiem Li.Nie musisz mnie pilnować.
-Chyba jednak muszę.-stwierdził wpijając się w moje usta.




~*~
Po południ po naszym wspólnym obiedzie,w którym uczestniczyli wszyscy bez żadnych wyjątków,
razem z Liam'em poszliśmy do jego pokoju,aby spakować walizki.
Powinien był zrobić do już dawno,ale jak zwykle zostawił to na dzień przed wyjazdem.
-Podjęłaś już decyzję ?-zapytał przerywając pakowanie ubrań.
-Tak.-powiedziałam pewnie.
-I ?-dopytywał się.
-Nie mogę z tobą lecieć. Nie na tak długo i nie wtedy kiedy tak wiele się dzieję.
-Co masz na myśli ?
-Jak to co ? Sytuację w jakiej znalazł się Josh.
-A więc to o niego chodzi ?Postanowiłaś olać swojego chłopaka ze względu na jakiegoś narkomana ?
-Nie mów tak o nim.Dobrze wiesz co się stało ?Jak możesz prosić mnie,abym o tym zapomniała.
-Nie każe ci zapomnieć. Nie chcę tylko,abyś stawiała to na pierwszym miejscu.
-Ale to teraz jest najważniejsze.Nie mogę go zostawić w momencie kiedy najbardziej mnie potrzebuje.
-Ja też cię potrzebuje, Su.
-Proszę cię nie rób mi tego.Nie każ mi wybierać pomiędzy tobą,a nim,bo dobrze wiesz jak wybiorę.
Ale nie mogę tak wybrać rozumiesz. Nie mogę z tobą jechać,Liam.Nie ważne jak bardzo bym tego chciała, nie mogę.
-Zadam ci tylko jedno pytanie,na które chcę,abyś odpowiedziała jak najbardziej szczerze,dobrze ?-zapytała na co pokiwałam głową.
-Czy ty coś do niego czujesz ?
Przez chwilę stanęłam niczym zamurowana.Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, nie miałam takiej potrzeby.
Nawet wtedy kiedy wspólnie ćpaliśmy nie myślałam o nim jak o potencjalnym kandydacie na chłopak.
Dlaczego,więc kiedy Liam zadał to pytanie musiałam sama siebie o to zapytać.
Czy coś do niego czuje ? Jak mogłabym coś do niego czuć ?
-Aha.-usłyszałam zawiedziony głos Liam'a i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę,że moje rozmyślania trwały znacznie dłużej,niż powinny.
W oczach Liam'a mogło to wyglądać jak potwierdzenie jego pytania.
-Nie Liam..Nic do niego nie czuje.
Na końcu języka miałam słowo chyba,które przez chwilę chciałam powiedzieć głośno.
-Więc skąd to wahanie ? Gdybyś wiedziała,że nic do niego nie czujesz automatycznie powiedziałabyś nie,a ty tego nie zrobiłaś.
-Och,przestać pierdolić !-wybuchłam-Między mną,a Josh'em nic nie ma. Przyjaźnimy się, nic więcej.
-Chciałbym wiedzieć co powoduje,że ci nie wierzę.
-Nie wierzysz ? A może nie chcesz uwierzyć ? To wielka różnica.
-Suzan,nie chcę się z tobą kłócić.-chłopak najwyraźniej złagodniał.
-Ja też nie chcę.Anie teraz,ani nigdy więcej.Tylko boli mnie to,że nie potrafisz mi zaufać.Nasz związek już się kiedyś rozpadł przez twoją chorobliwą zazdrość..
-Dlatego nie pozwolę,aby to się stało po raz kolejny.Czy z powodu zazdrości czy czegokolwiek innego.
-Pamiętasz co mi obiecałeś ? Że gdy powiem ci,że to koniec to nie będziesz na mnie naciskał i po prostu odpuścisz.
-Tak,ale co to ma do rzeczy ?
Ignorując jego pytanie powiedziałam:
-Więc odpuść.
Rzuciłam mu ukradkowe spojrzenie i opuściłam jego pokój.
Wiedziałam to.
Wiedziałam to wtedy i wiem to teraz.
Nasz związek to ciągłe kłótnie,a to nie ma najmniejszego sensu.
Nie wiedzieć czemu zgodziłam się zaczekać i teraz mam tego rezultaty.
Kolejna kłótnia o nic.
Nie mam już na to siły.
Nie mam siły ciągle udowadniać,że mi zależy.
Nadszedł czas,aby powiedzieć stop i iść dalej.
Dalej,ale bez niego.
Czas to zakończyć i odciąć się od tego co mnie rani.
To koniec.



~*~
Kiedy opuściłam pokój Liam'a od razu pobiegłam do kuchni licząc na to,że uda mi się tam spotkać Niall'a.
Był tam.
Stał przed otwartą lodówką z miną zbitego psa.
-Szukasz czegoś ?-zapytałam widząc,że chłopak intensywnie wpatruje się we wnętrze lodówki.
-Właściwie to tak..-westchnął.-Szczęścia.-dodał po chwili.
-Dlaczego akurat tu ?
-Sam nie wiem.Zważając na to,że tak zawzięcie go szukam, co jak na razie nie przynosi żadnych efektów gdzieś musi być.
-Ty też ?-powiedziałam cicho czego blondyn prawdopodobnie nie usłyszał.-Coś nie tak między tobą,a Demi ?
-Coś nie tak to mało powiedziane.On mnie zdradziła.-powiedział trzaskając drzwiami od lodówki.
-Niall, ja nie wiedziałam.Cholernie mi przykro.-powiedziałam przytulając go.
 -Wydawało mi się,że to coś poważnego.Ona powtarzała,że mnie kocha...
Ale od początku nie byłem jej potrzebny byłem tylko zabawką.
-Horanku, proszę nie przejmuj się nią.Najwidoczniej na ciebie nie zasługiwała.
-A kto zasługuje ?-zagadnął wpatrując mi się w oczy.
-Na pewno jest ktoś taki.-próbowałam go pocieszyć.
-Dlaczego nie może być tak jak dawniej ? Kiedy byłem z tobą szczęśliwy.
Ja nadal cię kocham Su,ale szanuje to że kochasz Liam'a.-szepnął.
-Już sama nie wiem czy to miłość czy tylko przyzwyczajenie.

-Jak to ?
-Mam już tego dosyć,Niall.Czuje się tym wszystkim zmęczona,a on wcale mi tego nie ułatwia.
Zerwaliśmy.To znaczy ja z nim zerwałam.
Miałam o zrobić kilka dni temu,ale poprosił,aby zaczekała do waszego wyjazdu.
Zaczekałam,ale teraz mam już dość.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie.-spuściłam głowę.
-Ej..-powiedział entuzjastycznie.-Nie przejmuj się tym.-powiedział,a ja mimowolnie się uśmiechnęłam słysząc jak kopiuje moją formułkę pocieszenia.
-Kocham cię,Su.-szepnął po raz kolejny.
-Niall, proszę cię.Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Tak,ale..-zaczął,aby po chwili wpić się w moje usta.
To stało się tak nagle.Próbowałam się od niego oderwać,jednak on trzymał mnie tak mocno.
Kiedy w końcu postanowił sam to zrobić poczułam ulgę.
Ten pocałunek był zupełnie inny od tych,którymi obdarzał mnie kiedy go kochałam.
Teraz nie czułam zupełnie nic.
Pustka.
-Nie powinieneś był tego robić.-powiedziałam i wybiegłam z kuchni,aby jak najszybciej opuścić ten cholerny dom.
Idąc w kierunku metra wystukałam esemesa do Josh'a.

Do Josh: Będę u ciebie za piętnaście minut. Muszę z kimś pogadać.

Nie otrzymałam odpowiedzi,ale pomimo to postanowiłam do niego pojechać.
Potrzebuje pogadać z kimś niewtajemniczonym w tę całą sytuację.
Josh będzie potrafił spojrzeć na to z zupełnie innej perspektywy,a to jest mi teraz strasznie potrzebne.
Wiem,że nie powinnam go teraz obarczać swoim i problemami,ale nie mam teraz nikogo innego.
Patrick wyjechał,a Meredith nie odzywa się od dłuższego czasu.
Każdy ma swoje pasje,pomysły na życie.Tylko ja tkwię w miejscu,wciąż nie wiedząc co mam robić dalej.
Kiedy znalazłam się przed mieszkaniem Josh'a zastałam uchylone drzwi.
Mimo to postanowiłam zapukać,jednak z mieszkania nie wydobył się żaden dźwięk.
Uchyliłam szerzej drzwi i zaryzykowałam wejście do środka.
W mieszkaniu panowała grobowa cisza,ale zdecydowałam się rozejrzeć po pomieszczeniach.
Przechadzałam się po mieszkaniu,ale po Josh'u nie było,ani śladu.
Kiedy weszłam do salonu o mało nie zamarłam.
Cały pokój spowijał dym papierosowy,a na ziemi leżało pudełko po tabletkach.
W rogu salonu dostrzegłam Josh'a, był nieprzytomny.
Szybkim ruchem wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i zadzwoniłam na pogotowie.
-Halo.-mówiłam szybko.-Mój przyjaciel połknął jakieś tabletki, jest nieprzytomny.Proszę przyjedźcie jak najszybciej.
Po podaniu adresu mieszkania Josh'a z powrotem schowałam telefon.
Na próżno próbowałam obudzić Josh'a.
Kiedy przyjechało pogotowie razem z nimi pojechałam do szpitala.


~*~
Przez cały dzień jak i noc czuwałam przy łóżku Josh'a,który wciąż walczył o życie.
Próbował popełnić samobójstwo. Chciał odebrać sobie życie.
Gdybym do niego wtedy nie przyszła mógłby już nie żyć.
Ta myśl tak cholernie mnie przytłacza.
Do sali,w której leżał Josh weszła pielęgniarka.
Była młodą kobietą o długich kruczoczarnych włosach,które miała związane w koński ogon.
-Powinna Pani wrócić do domu i odpocząć. Jeśli Pani chłopak się obudzi na pewno do pani zadzwonimy.
-To nie jest mój chłopak.-wydusiłam z siebie poprzez łzy.
-A wyglądało to jakbyście byli parą.Ten chłopak miał wielkie szczęście,że wtedy się tam Pani pojawiła. Kilka godzin dłużej,a mógłby się nie obudzić.
-A co jeśli się nie obudzi ?-zagadnęłam,choć tak naprawdę nie chciałam znać odpowiedzi.
-Co prawda jego stan jest bardzo poważny,ale to kwestia dni,aby leki przestały działać i Josh się wybudzi.
-Bardzo Pani dziękuje.-powiedziałam,a kobieta posłała mi pokrzepiające spojrzenia.
-Naprawdę powinna pani wypocząć.
-Chcę być przy nim kiedy się obudzi.
-No dobrze...-powiedziała i opuściła pomieszczenie.
Trzymałam jego rękę kiedy poczułam,że poruszył palcami.
Miałam nadzieję,że za chwilę się wybudzi jednak to nie nastąpiło.


Kiedy dwa dni później obudziłam się poczułam jak ktoś głaska mnie po głowie.
Szybko się podniosłam i zobaczyłam Josh'a.
Na jego twarzy można było dostrzec cień uśmiechu.
-Boże,Josh..-powiedziałam wtulając się w jego klatkę piersiową.
Chłopak chciał się podnieść,więc się od niego oderwałam.
-Jak mogłeś zrobić coś tak głupiego ?-zapytałam obrzucając go karcącym spojrzeniem.
-Chciałem umrzeć. Naprawdę chciałem umrzeć,ale kiedy cię dzisiaj zobaczyłem.
Pielęgniarka powiedziała mi,że byłaś tu ze mną przez te trzy dni.
-Tak,byłam tu.Cholernie się o ciebie bałam.
-Dziękuje.-szepnął.
Zupełnie zapominając o wydarzeniach ostatnich dni wpiłam się w jego usta.
Josh oddał pocałunek i po chwili mogłam zatopić się w jego ustach.
Kiedy tak siedziałam przy łóżku Josh'a miałam wiele czas,aby pomyśleć.
Bałam się,że go stracę i już nigdy nie będę mogła go zobaczyć.
To uczucie było cholernie bolesne.
Wtedy zdałam sobie sprawę,że naprawdę coś do niego czuje.
Nie mogę jeszcze powiedzieć,że go kocham,ale coś mnie z nim łączy.
 


Czeeeść !!!!
Wiem,że w dzisiejszym rozdziale 
wiele się dzieję,ale już od dawna 
planowałam,aby między Josh'em,a Su
coś się wydarzyło. 
A teraz kiedy Liam wyjechał...
Sama nie wiem jak to się dalej
potoczy,ale przez kilkanaście rozdziałów
nie będziemy mieć styczności z chłopakami z 
One Direction.
Trzymajcie się,N;*

piątek, 8 sierpnia 2014

40 "Udowodnij"

Kiedy Josh zdecydował się wrócić do siebie przez długi czas nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
Bezcelowo krążyłam po całym domu nie potrafiąc znaleźć rozwiązania tej sytuacji.
Chciałam,żeby Josh został na noc, jednak on usilnie starał się mi wmówić,że sobie poradzi.
Nie starałam się go zatrzymać,bo w gruncie rzeczy wiedziałam,że potrzebuje pobyć sam.
Wciąż nie mogłam pojąć w jak chorej sytuacji znalazł się Josh i jakim cudem jego ojcu udało się uciec.
Moja wiara w dzisiejszych stróży porządku po tym incydencie zmalała do zera.
Josh przez jakiś czas płakał przytulony do mojej głowy.
Przestałam wierzyć w te głupie powiedzenia,że rzekomo chłopaki nie płaczą, bo jak w obliczu takich okoliczności nie uronić choćby jednej łzy ?
W pewnym momencie i ja wybuchłam niepohamowanym płaczem.
Starałam się być silna i spróbować mu jakoś pomóc,ale nie za bardzo wiedziałam jak i czy to wszystkiego by nie pogorszyło.
Co prawda Josh wyszedł,ale zostawił ze sobą to nieprzyjemną aurę śmierci.
Do końca dnia nie mogłam przestać zamartwiać się czy przypadkiem jego ojciec tym razem nie próbuje zabić jego lub jego brata-ostatnią osobę,która mu została.
Czekałam na telefon,który jednak milczał przez cały dzień jak i wieczór.
Nie dostałam od niego żadnej wiadomości co tylko wzmogło mój niepokój.
-Powinnaś przestać się zamartwiać.Gdyby coś się działo na pewno by do ciebie zadzwonił.-mówił Liam przytulając mnie od tyłu i opierając brodę na moim ramieniu.
-Ale to jest Josh.On zawsze działa na własną rękę i informuje mnie o wszystkim dopiero wtedy kiedy sytuacji nie da się już opanować.
-Nie możesz tak do tego podchodzić.-musnął ustami moją skórę.
Odwróciłam się do niego twarzą wpatrując się w jego oczy,w których w tym momencie widziałam tylko troskę.
-Może masz rację. –zarzuciłam mu ręce na szyje.
Chwilę staliśmy w milczeniu kiedy szepnęłam do jego ucha.
-Bardzo cię kocham,wiesz ?
-Naprawdę ?-zaśmiał się.-Jak bardzo ?
Dokładnie znałam przebieg gry na,którą się zdecydował. Znałam także jej finał co tylko wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Naprawdę martwiłam się o Josh’a,ale myślałam także o tym,że za dwa dni Liam wyjedzie i zobaczę go dopiero po ponad pół roku.
Świadomość,że ja jestem szczęśliwa,a Josh właśnie zmaga się ze stratą kolejnego bliskiego była przygnębiająca,ale nie mogłam żyć tylko problemami innych.
Przynajmniej nie teraz kiedy mnie i Liam’owi zostało tak niewiele czasu.
To samolubne, mam tego świadomość,ale jeszcze będę miała okazję za to odpokutować.
-Bardzo,bardzo,bardo,bardzo.-małymi kroczkami zmierzaliśmy w kierunku łóżka.
Zanim się spostrzegłam na podłodze już leżała moja sukienka,a ja mocowałam się z guzikami koszuli Liam’a.
-Udowodnij.-powiedział i oboje padliśmy na łóżko,ani na chwilę nie przestając się całować.
Kiedy w końcu udało mi się rozpiąć jego koszulę rzuciłam ją na podłogę,a Liam zajął się spodniami.
Chłopak zaczął pogłębiać każdy kolejny pocałunek.
Zabrakło mi tchu,więc na chwilę się od niego oderwałam.
-A ty ?-zagadnęłam.
-A ja ? Co masz na myśli ?-zapytał unosząc brwi-jeden z moich ukochanych gestów w jego wykonaniu.
-Kochasz mnie troszeczkę ?
-Nawet bardziej.-powiedział i ponownie porwał mnie w ramiona.
To było cudowne. Świadomość,że jesteśmy razem i możemy się cieszyć swoją obecnością.
A jeszcze cudowniejsze było to,że to był mój kochany Li.
Wariat,którego pokochałam i  mimo,że czasami mówię zupełnie inaczej, z którego nie mam zamiaru zrezygnować.
Ułożyłam ręce na jego umięśnionym torsie i z każdym kolejnym pocałunkiem błagałam,aby w końcu to zrobił.
Chłopak zdawał się wyczuć impuls i wciąż nie przestając mnie całować zaczął rękoma szukać zapięcia od mojego czarnego stanika.
Kiedy oboje pozbyliśmy się bielizny czekałam już tylko na ten cudowny moment kiedy będę mogła stać się częścią jego.
Kiedy będziemy jedną, nierozerwalną całością.
Kiedy w końcu we mnie wszedł wydałam z siebie cichy krzyk rozkoszy.
Liam poruszał się wolno jakby bał się,że za chwilę zrobi mi krzywdę.
Postanowiłam dać mu to przyzwolenie i tylko wpiłam się w jego cudowne usta.
Jego ruchy stawały się szybsze,a ja nie mogłam przestać odczuwać tego uczucia spełnienia.
Raz po raz wydawałam z siebie ciche stęknięcia.
Naprawdę nie mam pojęcia kiedy opadliśmy zmęczeni na łóżko,ale kiedy to się stało nie mogłam przestać się uśmiechać.
-Bardzo cię kocham.
-Nie wątpię.-odpowiedział zawadiacko.
-Będzie mi ciebie brakowało.No wiesz, kiedy wyjedziesz.
-To jedź ze mną.
-Co takiego ?-momentalnie się podniosłam.
-Jedź ze mną.Nie będę do twojej dyspozycji przez całą dobę,ale na pewno znajdę dla ciebie czas.To i tak dużo,a ty będziesz miała okazję zwiedzić kawałek świata.
-Liam, to co mówisz jest niedorzeczne.
-Niedorzeczne jest to,abyśmy byli osobno przez tak długi czas.
-A co na to Paul ?
-Jeśli powiem mu,że albo jedziesz ze mną,albo zostaje nie będzie miał wyboru.
-Jesteś wariatem.-powiedziałam czochrając jego włosy.
-Ale wartiatem,który cię kocha.-powiedział wpijając się w moje usta.
-Przemyślę to.-powiedziałam wstając z łóżka i wkładając bieliznę,która jeszcze przed chwilą spokojnie spoczywała na podłodze.
-Wiesz ? Cieszę się,że tym razem nikt nam nie przerwał.
-Ja też się cieszę.-powiedziałam i cmoknęłam go w usta.


Witajcie kochane !!!
Prezentuje wam dzisiaj czterdziesty 
już rozdział,który mam nadzieję
wam się spodoba.
Długo się zastanawiałam czy
opisywanie TEGO jest dobrym pomysłem,
bo wcześniej starałam się tego nie robić,
jednak kiedyś musi być ten pierwszy raz.
N;* 

niedziela, 3 sierpnia 2014

39 "Because I love you"

Dzisiejsza noc minęła mi zaskakująco szybko. Czy było to spowodowane brakiem rozmyślań, czy bliskością Liam'a,śpiącego obok mnie, nie wiem,ale ważne,że kiedy się obudziłam wyglądałam...dobrze.
A w ostatnim czasie było to rzadkością.
Przeciągnęłam się i przetarłam oczy,aby po chwili podnieść się do siadu.
Wzięłam głęboki oddech przez co zakręciło mi się w głowie.
Przez cały wczorajszy dzień nie miałam w ustach,choćby odrobiny narkotyku co dzisiaj dało o sobie znać typowym głodem narkotykowym.
Niall miał rację,że niszczę sobie tym życie,ale co z tego kiedy tak bardzo tego potrzebowałam ?
Zaczynam mówić jak prawdziwa narkomanka,co powinno być dla mnie wskazówką,aby zapisać się na jakąś terapię.
Sięgnęłam po torebkę i wyciągnęłam z niej papierosa.
Wstałam z łóżka i pomaszerowałam na balkon. Chłód poranka podziałał kojąco na pulsujący w mojej głowie ból.
Zapaliłam papierosa,aby po chwili wetknąć go sobie do ust.
Nikotyna choć na chwilę ugasiła chęć zażycia narkotyków.
Kiedy po raz kolejny raz miałam się zaciągnąć ktoś wyciągnął mi papierosa z ręki.
Nie ktoś,tylko Liam.
Musiał wejść naprawdę bezszelestnie,bo dopiero wtedy uświadomiłam sobie jego obecność.
-Nie wydaje mi się,aby to było odpowiednie lekarstwo.
-Może i masz rację,ale musiałam chociaż na chwilę zapomnieć o tym cholernym głodzie narkotykowym.
-Myślę,że jakoś mogę ci pomóc.-powiedział i niespodziewanie wpił się w moje usta.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam każdy z jego cudownych pocałunków.
Przez dłuższą chwilę nie potrafiłam się od niego oderwać, jednak kiedy to w końcu zrobiłam chłopak od razu mnie do siebie przytulił.
-Zostały nam już tylko trzy dni.-szepnął.
-Wiem i żałuje,że tak zmarnowałam ten czas. Obiecałam ci coś zupełnie innego. Naprawdę cię przepraszam,Li...
-Nie masz mnie za co przepraszać.
-Jak to nie mam ? W ciągu tygodnia tak bardzo cię zraniłam. Mówiłam tak okropne rzeczy,o których nie śmiałabym pomyśleć. Powinieneś dać sobie ze mną spokój,ale nie wiedzieć dlaczego nie robisz tego.
-Chcesz wiedzieć dlaczego ? Bo cię kocham. I mimo tylu niepowodzeń,wciąż wierzę,że możemy być szczęśliwy. Zawsze marzyłem o założeniu rodziny. O osobie,którą będę kochać, i którą będzie kochać mnie. A teraz kiedy taka okazja się nadarzyła, nie mam zamiaru z niej zrezygnować. Nie mam zamiaru zrezygnować z ciebie.
Szukałam odpowiednich słów,aby moja odpowiedź zawierała wszystko to co czuje…
Jednak ich nie znalazłam,więc jdynym słusznym posunięciem było skraść jeszcze jeden pocałunek z jego ust.
Chłopak wziął mnie na ręce,wciąż nie odrywając swoich warg od moich i zaniósł mnie do łóżka.
Każdy kolejny pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny,a ja coraz bardziej potrzebowałam jego bliskości…
Raz za razem zaczęliśmy pozbywać się naszych ubrań.
Wymieniliśmy kolejne zachłanne pocałunki i kiedy już zmierzaliśmy do czegoś więcej rozległo się pukanie do drzwi.
-Chwila !-krzyknęłam pospiesznie się ubierając.
Spojrzałam ukradkowo na Liam’a. Z jego twarzy można było wyczytać niezadowolenie i wyraźny zawód.
Jego żądze były rozpalone do maximum kiedy w najmniej odpowiednim momencie ktoś postanowił złożyć mi wizytę.
Pobieżnie zerknęłam na zegarek,który wskazywał godzinę 12:45.
Cmoknęłam chłopaka w usta i poszłam otworzyć drzwi.
-Już idę.
Złapałam za klamkę,aby po chwili dostrzec Loczka.
-Och..-jęknęłam.-Styles,doprawdy ?-powiedziałam wpuszczając chłopaka do środka.
Liam właśnie zapinał koszulę,kiedy Harry zapytał:
-Czyżbym wam w czymś przeszkodził ?
-Tak jakby.-powiedział Liam obejmując mnie w pasie.
Harry przewrócił oczami, zakładając ręce na piersi.
-Jesteście obrzydliwi.
-Bywa w życiu.-rzuciłam.
-A tak na serio cieszę się,że wszystko u was w porządku.
-Dzięki.-powiedziałam przytulając się do Lokersa.
-Fajnie,że mam cię z powrotem.-szepnął na co mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Ja też się cieszę.-powiedziałam odrywając się od niego.-Zdaje się,że po coś tu przyszedłeś.
-No tak,zapomniałbym.Ktoś czeka na ciebie na dole.
-Tak,a kto ?
-Jakiś chłopak, wyglądał na bardzo zdołowanego.
-Nawet się domyślam kto to.-przeczesałam ręką włosy.-Okey, ja doprowadzę się do porządku,a ty powiedz mu,że zaraz zejdę.
-Jasne.-chłopak puścił mi oko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania,aby chwilę później szybkim krokiem pognać do toalety.
Po odbyciu porannych czynności wyszłam z pomieszczenia wpadając wprost w ramiona Liam’a.
Chłopak zachłannie całował moje usta,a ja nie potrafiłam mu odmówić choćby jednego pocałunku.
-Ktoś na mnie czeka.-szepnęłam po chwili.
-Chcesz mnie tutaj zostawić w takim momencie?-poruszył zawadiacko brwiami na co wybuchłam śmiechem.
-Później skończymy.-powiedziałam całując go w usta.
-Trzymam za słowo.-powiedział wypuszczając mnie z objęć.
Wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się w kierunku schodów.
Do salonu weszłam z ogromnym uśmiechem na ustach,który zniknął zaraz po zobaczeniu Josh’a.
W jego oczach widziałam zupełną pustkę. Siedział w salonie na kanapie,ale duchem wydawał się nieobecny.
Spoglądając w te oczy przepełnione bólem wiedziałam,że stało się coś okropnego.
Zajrzałam czy nikogo nie ma w kuchni i pociągnęłam chłopaka za rękę w tamtym kierunku.
Kiedy już byliśmy sami zaryzykowałam pytanie:
-Josh, co się stało ?
Chłopak rzucił mi ukradkowe spojrzenie,aby po chwili powiedzieć:
-On ją zabił. Gdybym tylko był w tedy w domu…-w jego oczach wzbierały łzy.-Zapobiegłbym temu,rozumiesz ?
-Zapobiec czemu ?
-Ojciec..On uciekł z więzienia. Pojawił się u nas w domu i zabił moją siostrę. Przecież ona nie była niczemu winna. Miała tylko czternaście lat.
-Josh…Tak mi przykro.-powiedziałam przytulając go do siebie.
-Twój ojciec po raz kolejny zrobił coś okropnego,ale to wcale nie jest twoja wina.
-Powinienem był wiedzieć,że w końcu ucieknie. A teraz to zrobił wykorzystując niczemu winną Zoe.
Chłopak już nie próbował powstrzymywać łez,ale także nie bronił się,gdy próbowałam go pocieszyć.
Każdy człowiek musi w życiu przejść przez coś okropnego. Każdego z nas spotkało lub spotka coś co zapamięta się do końca życia.
Ale czy w przypadku Josh’a ten limit nie został juzdawno wyczerpany.
Ile jeszcze razy ten chłopak będzie musiał oglądać jak jego ojciec-osoba,która dała mu życie- zabija kogoś z jego bliskich ?
Szablon by S1K