-Boże...Naprawdę ?-zapytałam chwytając się za głowę.
-Przykro mi Su...
-Muszę jak najprędzej pogadać z Lukiem...I zobaczyć naszą córeczkę.
-Napewno w tej kolejności ?-zapytał marszcząc brwi.
-Proszę cię..To dla mnie bardzo ważne. Luke jet dla mnie bardzo ważną osobą...
-No tak...w końcu go kochasz.
-Kochałam.-poprawiłam go sięgając po telefon.
Kiedy tylko odblokowałam ekran zobaczyłam około trzydzieści nieodebranych połączeń i równie dużo wiadomości.
Wzięłam głęboki wdech i zabrałam się do odczytywania esemesów.
Od Luke:Su,odezwij się...Jak się czujesz ?
Od Luke: Naprawdę się martwię.
Od Josh: Wszystko w porządku ? Zadzwoń do mnie jak najprędzej.
Od Meredith: Strasznie się od ciebie martwię...zadzwoń.
Od Patrcik: Jak się trzymasz,mała ?
Kiedy odczytałam już wszystkie wiadomości na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech.
Z rozczuleniem wpatrywałam się w te wszystkie miłe słowa.
Czyli jednak nie byłam im obojętna.
Wykręciłam numer Luka i zadzwoniłam.Chłopak odebrał niemal od razu i kiedy tylko usłyszał mój głos odetchnął z ulgą.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę,że cię słyszę.
-Tak,ja też.
-Strasznie się o ciebie martwiłem.
-Jak widać jeszcze żyję.-zaśmiałam się.
-Daj spokój.Napędziłaś mi ogromnego stracha.
-Przepraszam...Ale jest jedna pozytywna rzecz...Wróciła mi pamięć.
-Och...Cieszę się.
-Kłamiesz. Wiem,że o wiele bardziej pasowała ci tamta sytuacja.
-Poniekąd tak..Po prostu poczułem się tak jak dawniej...Zanim wyjechałem,a my byliśmy szczęśliwi.
-Ja też tęsknie za tymi czasami,ale nie ważne jak byśmy się starali to nie wróci. Nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi.
-A szkoda.
-Spotkasz się ze mną jutro ? Myślę,że jeszcze da się to uratować.
-Mam taką nadzieję.
[....]
-Chcesz do niego wrócić ?-zapytał Liam kiedy tylko odłożyłam telefon.
-Nie.
-A do mnie ?
-Nie...Nie mam zamiaru być z żadnym z was.-oznajmiłam.-Jak na razie dam sobie spokój z facetami.
-A co z naszym dzieckiem ?
-Możesz się z nim widywać kiedy tylko będziesz miał na to ochotę.Nie zamierzasz utrudniać ci kontaktów z nim ?
-Naprawdę to koniec nas ?-zapytał przepełnionymi smutkiem oczami.
-Nie wiem,Li.Jeśli mamy kiedyś do siebie wrócić..Nie chcę niczego przyśpieszać.Zacznijmy od nowa.Z czystą kartą.
-Jasne.
-A teraz wybacz,wracam do siebie.
-Do siebie ? Myślałem,że zostaniesz tutaj ?
-To jeszcze nie ten moment.-powiedziałam i musnęłam delikatnie jego usta swoimi.
-Do zobaczenia,jutro.
PS: Pamiętajcie o wpadaniu na mojego drugiego bloga o One Direction
"Nigdy ci nie mówię,
Jak naprawdę się czuję.
Bo nie potrafię znaleźć słów żeby,
Powiedzieć co mam na myśli.
Nic nigdy nie jest proste,
To właśnie mówią.
Wiem, że nie jestem twoją jedyną,
Ale ciągle będę twoim głupcem,
Jestem głupcem dla ciebie."
-Ariana Grande- Just A Little Bit Of Your Heart
Dzisiejszy rozdział z dedykacją dla wszystkich wiernych czytelników.
Bez was to wszystko nie miałoby sensu.
I pomimo tego,że jest was tylko garstka,cieszę się,
że mogę dla was pisać.
Kocham <333
~*~
-Suzan ?-zagadnął kiedy szliśmy przez park trzymając się za ręce.
-Tak,Lukey ?
-Wiesz,że cię kocham,prawda ? -skinęłam głową.
-Ale wiem także,że twoja pamięć wróci...A kiedy tak się stanie twoja miłość do mnie minie.
Nie chcę tego dla nas. Dlatego będzie lepiej jeśli to zakończymy.
-Luke..Ja...Przecież coś mi obiecałeś.-mówiłam przez łzy.
Każde jego słowa tworzyło coraz to głębszą ranę w moim sercu.
-Tak,obiecałem,że zawsze będę służył ci pomocą.Ale nie mogę oszukiwać,ani siebie,ani ciebie.
Kiedyś byliśmy kochającą się parą,ale teraz sytuacja wygląda inaczej.
Ja nadal cię kocham,ale ty masz Liam'a.
Nie słuchałam go.Nie mogłam zaakceptować tego,że podejmuję tę decyzję za mnie.
Nic nie mówiąc przytuliłam się do niego.Moje łzy moczyły jego koszulkę,ale nie zwracał na to uwagi.Po prostu mnie objąć i delikatnie gładził moje plecy.
-Tak będzie lepiej dal nas wszystkich.-wyszeptał.
-Wcale nie...Może ty to tak widzisz,ale...Luke,proszę...-łkałam.-Potrzebuje cię.
-Ale nie tak jakbym tego oczekiwał. Masz mętlik w głowię,a ja nie chcę ci wszystkiego utrudniać.
Byłam bezsilna.Czego bym nie powiedziała on już miał swoje zdanie na ten temat.
Zaczęłam uderzać rękami o jego klatkę piersiową.
-Nie możesz,Luke...Po prostu nie możesz.-krzyczałam,aż w końcu opadłam na ziemię.
Zemdlałam.
~*~
Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w znajomym mi pokoju. Miękka pościel,którą byłam przykryta pachniała lawendą.
Podniosłam się do siadu i rozejrzałam po pomieszczeniu.
Wszystko wyglądało tak samo.nawet najmniejsza rzecz pozostała na swoim miejscu.
Zupełnie tak jakbym nigdy nie zdecydowała się opuścić tego domu.
Luke
Ostatnia rzecz,którą pamiętam to jego smutne tęczówki. Mówił mi coś co sprawiało mu ogromny ból.
Pamiętam,że płakałam.
Dotknęłam swojego brzucha,który okazał się być nienaturalnie mały.
Co takiego się stało ?
I dlaczego do cholery wszystko jest tak zamglone ? Nie pamiętałam co działo się przez ostatnie kilka dni. Nie miałam pojęcia dlaczego mój brzuch zniknął i dlaczego byłam w domu chłopaków.
Wstałam z łóżka i czym prędzej zbiegłam po schodach.
W salonie siedzieli Liam i Niall.
-Co tu się dzieję ? Dlaczego mój ogromny brzuch zniknął i co działo się przez ostatnie dni ?
Chłopcy wydawali się zdziwieni. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się we mnie kiedy Liam zdecydował się odezwać.
-Pamiętasz nas ?
-A dlaczego do cholery miałabym was nie pamiętać ?-wybuchłam.
Na ich twarzach pojawiły się ogromne uśmiechy.
Liam ruszył z miejsca,aby chwilę później porwać mnie w ramiona.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
-Liam, o co chodzi ?
-To naprawdę długa historia.
-Wydaje mi się,że mamy czas.
Spojrzałam w jego oczy,które teraz były zeszklone.
-Wszytko w porządku ?-zagadnęłam,ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Zamiast tego chłopak wpił się w moje usta.
Czy oni wszyscy powariowali czy to ja jestem nienormalna ?
-Nareszcie wszystko jest tak jak powinno.
-Ale co takiego ? Liam masz natychmiast mi to wszystko wytłumaczyć.
Zerknęłam na Niall'a.Ten jednak uniósł tylko ręce do góry.
-Macie o czym gadać.-powiedział po czym opuścić salon.
A więc sprawa wygląda następująco.
Nie widzę sensu w dalszym kontynuowaniu tej historii.
Nie chcę robić niczego na siłę i ciągnąć tego w nieskończoność.
Dlatego rozdział pięćdziesiąty będzie ostatnim. Oczywiście w najbliższym czasie pojawi się epilog.
Nie oznacza to,że kończę z pisaniem.
W dalszym ciągu prowadzę bloga You're me kryptonite i mam nadzieję,że ktoś a niego wpadnie.
Myślę także nad założeniem nowego bloga,ale tym razem z udziałem 5 Second of Summer.
I nie smućcie się,bo blog o 1D także się pojawi. Jak na razie tylko planuje,ale kiedy wszystko sobie poukładam napiszę wam o tym i mam nadzieję,że będziecie to czytać.
Właściwie nigdy nie miałam okazji zapytać czy ktoś słucha 5SoS ?
PS: Jeśli chodzi o zakończenie jest to jak najbardziej przemyślana decyzja.Planowałam to od dawan,ale stało się dopiero teraz.
"Nikt nie zapala światła
po to, aby je ukrywać za zamkniętymi drzwiami:
celem światła
jest roztaczanie blasku, otwieranie oczu,
ukazywanie cudów, które
dzieją się dokoła. Nikt nie poświęca w ofierze najcenniejszej rzeczy, jaką posiada: miłości. Nikt nie powierza swoich marzeń tym, którzy mogą je zniszczyć. "
-Paulo Coelho
~*~
Kolejne dni były znacznie łatwiejsze. W dalszym ciągu nie mogłam się poruszyć,ale okropny ból,który przeszywał moje ciało ustąpił.
Kilkakrotnie próbowałam otworzyć oczy,ale kiedy okazało się to niemożliwe,zaprzestałam prób.
Z samego rana odwiedziła mnie pielęgniarka.Była to ta sama kobieta,która każdego dnia zmieniała mi opatrunki.. Tym razem podała mi kroplówkę i zaraz potem opuściła pomieszczenie.
Spoczywając bezwładnie na łóżku mogłam wsłuchiwać się tylko w miarowe cykanie zegara.Była to bardzo nużąca czynność,ale lista moich możliwości nie była zbyt długa.
Jakiś czas potem drzwi otworzyły się po raz kolejny.Z początku słyszałam odgłosy kłótni.Dwie osoby zażarci się o coś kłóciły.Kiedy krzyki ustały ktoś podszedł do mojego łóżka.
Poczułam czyjeś delikatne wargi na moim policzku.Ciepły oddech tej osoby owiał moją twarz.
-Cześć,Su...
Luke...Tak to na pewno był on. Ten głos,nie mogłabym go pomylić z żadnym innym.
Tak bardzo zapragnęłam otworzyć oczy,Móc spojrzeć w jego cudowne,błękitne oczy i powiedzieć jak bardzo go kocham.
Spróbowałam otworzyć usta,ale kiedy próbowałam cokolwiek powiedzieć,wydostał się z nich tylko nic nie znaczący syk.
-Suzan...Słyszysz mnie,prawda ?
Spróbowałam sobie wyobrazić jak się uśmiecha. W tym samym momencie moje serce zalała fala słodyczy.
-Wyjdziesz z tego,zobaczysz.
Chłopak sięgnął po moją rękę.Jego dotyk wywołał znajome dreszcze.
Poczułam jak mój palec nieznacznie drgnął.
Potem kolejny raz. Spróbowałam zgiąć rękę i mimo towarzyszącemu temu bólu udało mi się.
Spróbowałam otworzyć oczy. Z początku było to niemożliwe,ale po kilkunastu próbach uderzyła we mnie fala światła.
Zamrugałam kilkakrotnie,aby móc ujrzeć sylwetkę Luka. Jego postać była rozmazana,ale jak najbardziej rzeczywista.
-Su ?-usłyszałam jego szczęśliwy głos.Sposób w jaki to powiedział sprawił,że poczułam się odrobinę lepiej.
Po kilku minutach widziałam już całkiem dobrze.
-Lu..-zaczęłam,ale był to tylko niezrozumiały bełkot.
-Powoli Su,wszystko jakoś się ułoży...
-Pocałuj mnie...-resztki sił,które mi pozostały włożyłam w wypowiedzenie tych dwóch istotnych słów.
Chłopak mimo zdezorientowania nachylił się na de mną i musnąć delikatnie moje usta.
Kolczyk,który umiejscowiony był w jego wardze dał o sobie znać,przyjemny chłodem.
-Poczekaj tu chwileczkę,pójdę po lekarza.-powiedział chwilę potem.
Chłopak podszedł do drzwi,aby chwilę później wrócić z lekarzem i jakimś chłopakiem.
Nie potrafiłam stwierdzić kim był dopóki się nie odezwał.
-Su,słońce.-powiedział podbiegając do mojego szpitalnego łóżka.
Był to ten sam chłopak,który odwiedził mnie kilka dni wcześniej.
Ale kim był,aby zwracać się do mnie w ten sposób ?
Kiedy chciał pocałować mój policzek ,nieznacznie się cofnęłam.
-Coś nie tak ?-zapytał.
-Kim jesteś ?-zapytałam ostatkiem sił.
Na jego twarzy widziałam smutek mieszany ze zdezorientowaniem.
Najwidoczniej moje słowa musiały go zaboleć,ale jak inaczej mogłam postąpić.
Mimo starań nie mogłam przypomnieć sobie żadnego wspomnienia z nim związanego.
-Jak to ? Jestem to znaczy byłem twoim narzeczonym.
-To niemożliwe...-powiedziałam i wzięłam oddech.-To Luke jest moim chłopakiem. Kocham go.-ból,który na powrót zaczął mną wstrząsać sprawił,że musiałam zacząć szeptać.
Chłopak na dłuższą chwilę zamarł.
-Kochasz ? Su,nie możesz mnie nie pamiętać. To ja,Liam.
Liam,a więc tak ma na imię.
-Przykro mi,nic mi to nie mówi.
~*~
-Jeśli wszystko pozostanie w normie,a Pani stan się nie pogorszy za kilka dni będziesz mogła opuścić szpital.
-Rozumiem,dziękuje...
-Jeśli to już wszystko,ktoś na Panią czeka.
-No tak,oczywiście.Jeszcze raz bardzo dziękuje.
Mężczyzna opuścić salę,a w pomieszczeniu od razu pojawił się ten chłopak.
Dlaczego on jest tak natrętny ?
-Możemy pogadać ?-zapytała,a ja skinęłam potwierdzająco głową.
Podszedł do mojego łóżka i usiadł na taborecie koło niego postawionym.
-Wiem,że musi ci być teraz trudno i nie masz powodów,by mi wierzyć,ale wysłuchaj mnie proszę.
Coś w sposobie w jakim mówił to wszystko,nie pozwoliło mi go zlekceważyć.
Niezaprzeczalnie przed moim wypadkiem był kimś istotnym w moim życiu.
Nie jestem w stanie określić tej zażyłości,ale czy jeśli byłby pierwszym lepszym znajomy tak bardzo zabiegałby o rozmowę ze mną ?
Trudno było mi się odnaleźć się w tej sytuacji. Każda osoba mówiła coś innego i trudno było mi połączyć to wszystko w spójną całość.
Nie wiedziałam co tak naprawdę jest fikcją,a co rzeczywiście miało miejsce.
Luke był mi bardzo pomocny. Starał mi się wszystko wytłumaczyć,ale to co mówił nie miało sensu.
Mówił,że mnie kocha...Że zawsze tak było,a moment w którym musiał mnie zostawić był dla niego bardzo trudny.
Wspominał mi o Mikey'u,Calum'ie i Ashton'ie...Mówił,że teraz są sławni,a on dopiero od niedawna jest w Londynie.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos chłopaka.
-Wszystko w porządku ?
-Jasne.-odpowiedziałam.-Jest okey.
-Chciałbym,móc ci pomóc.Ale dopóki nie zdołasz mi zaufać to nie będzie możliwe.
-Jak mogę ci zaufać,skoro nie mogę przypomnieć sobie żadnej rzeczy z tobą związanej ?
-Proszę,postaraj się...
-Nie..Proszę idź już sobie.
-Wierzysz w to ? Wierzysz w te wszystkie bajeczki,które opowiada ci Luke ?
-To nie są bajki...Dlaczego nie możesz odpuścić ?
-Dlaczego ? Bo cię kocham i nie spocznę dopóki mnie sobie nie przypomnisz.
-Daj mi czas...Nie jestem w stanie ot tak wszystkiego sobie przypomnieć...
-Wiem,ale kiedy tylko zobaczysz naszą córeczkę...
-Co takiego ?-nie pozwoliłam mu skończyć.To co mówił było niedorzeczne,a mnie z każdą kolejną chwilą ogarniała coraz to większa frustracja.
-Jak to ? Nic ci nie mówili ? Lekarze, Luke,twoja ciotka ? Nie wierze...
-Dlaczego wmawiasz mi takie rzecz ? To co mówisz nie zmieni relacji między nami...
-Cholera,Su...Ja już naprawdę ie mogę.-powiedział po czym niespodziewanie wpił się w moje usta.
Zachłannie i brutalnie...
Smak jego ust w pewnym sensie wydał mi się znajomy,ale czy to miało jakiś sens ?
Dlaczego go nie pamiętam,skoro on twierdzi,że łączyło nas tak wiele ?
Dziecko ? Jak to możliwe,żebym nie pamiętała tak istotnej rzeczy.
-Nadal nic ?-zapytał odrywając swoje usta od moich.
-Przykro mi...
-Nie możesz tak po prostu mnie nie pamiętać...Cholera...Spróbujemy jeszcze raz,okey ?-zapytał i kolejny raz złożył pocałunek na moich ustach...Ten jednak znacznie różnił się od poprzedniego...
Był delikatny,słodki i sprawił,że poczułam się na swoim miejscu.
Ale nie zmieniało to faktu,że nie byłam w stanie go sobie przypomnieć.
-Nie całuj mnie już więcej...-westchnęłam przeciągle.-To nie fair w stosunku do Luke'a.Nawet jeśli to ma poskutkować to nie możesz.
-Wierzysz w to ?
-W co ?
-W miłość do niego ? To nieprawda.Owszem,kochałaś go kiedyś,ale to było dawno temu...On cię zostawił.
To co mówił było jak najbardziej zgodne z wersją Lukey'a,ale dlaczego mi to mówili ?
Chcę znać prawdę,ale jeśli ma ona tak wyglądać wolę żyć w nieświadomości.
~*~
Telewizor wiszący w rogu mojej sali do tej pory wydawał się być zbyteczny.
O ile do tej pory w jakiś sposób organizowałam sobie czas,dzisiejszego ranka z nudów niemal nie dostałam obłędu.
Kiedy jak co dzień do mojego pokoju wparowała pielęgniarka,aby zmienić bandaże,poprosiłam ją o włączenie diabelskiej skrzynki.
Z głośników zaczęła płynąć muzyka...
Piosenka Story of my life...
Każdy kolejny śpiewany przez nich wers wywoływał ciarki na mojej skórze.
Piosenka była niezaprzeczalnie pięknie i magicznie.
I chociażod początku trwania nowego życia słyszałam ją po raz pierwszy,wydawał mi się dziwnie znajoma.
Zobaczyłam na ekranie twarz chłopaka-Liam'a.
A później kolejne nieznane,aczkolwiek bliskie mojemu sercu twarze.
Trudno było przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Nie była ona spełnieniem moich marzeń i na pewno nie tak ją sobie wyobrażałam.
Odkąd trafiłam do szpitala minął tydzień-chociaż,zaczęłam liczyć dopiero,wtedy kiedy się obudziałam. Poznawałam kolejne osoby,które próbowały wytłumaczyć mi w jaki sposób je poznałam,ale wszystko było takie odległe i nieznane.
Było zupełnie tak jakby ktoś opowiadał mi bajkę,ale to nie byłą bajka.
A ja nie mogłam poznać zakończenia tej historii. Chciałam móc wszystko sobie przypomnieć.
Ale mój mózg wyrzucił na dalszy plan informacje,kótre były najistotniejsze.
Nie chciał ze mną współpracował co z każdym kolejnym dniem stawało się coraz trudniejsze.
~*~
Wszystko wydawało się układać.Przynajmniej tak mi się wydawało,ale kiedy nadszedł dzień opuszczenia szpitala,wszystko powróciło.
Starałam się jakoś trzymać,ale perspektywa stawienia czoła kolejnym problemom nie byłą zadowalająca.
Bałam się co przyniosą kolejne dni.Nie miałam pojęcia jak długo miałam pozostać w stanie niewiedzy i ile ten koszmar jeszcze potrwa.
Ta cholerna nieświadomość z każdym kolejnym dniem coraz częściej dawała o sobie znać.
Przyjechała ciocia Izzi i Luke. Zabrali moje rzeczy i zawieźli mnie do domu.
Ale tam także wszystko było obce.
-Su,jak się dzisiaj czujesz ?
-Nie wiem,Lukey...Naprawdę nie wiem.-powiedziałam przytulając się od niego.
Zaczęłam cicho zawodzić...
-Sszz.-mówił głaskając mnie po głowie.-Wszystko jakoś się ułoży,zobaczysz.
Chłopak pocałował mnie w czubek głowy...Kolejną rzeczą jaką zrobił było chwycenie mojej twarzy w swoje dłonie.
Kazał mi spojrzeć w jego oczy,a kiedy to zrobiłam poczułam się odrobinę lepiej.
-Nie możesz się poddać,Su...Nie teraz kiedy jesteśmy już coraz bliżej.-powiedział kciukiem gładząc mój policzek.
-Masz rację.-przytaknęłam i stanęłam na palcach,aby móc złączyć nasze usta.
-Szkoda tylko,że kiedy wróci ci pamięć,to wszystko się skończy.-wyszeptał chwilę później złączając nasze palce.
-Nie mów tak Lucas...Dobrze wiesz,że cię kocham.
-Kochałaś Su...Dopóki cię nie zostawiłem...Teraz masz Liam'a. I pomimo tego,że teraz go nie pamiętasz,kochasz go...Wiem to i kurewsko mnie to boli.
Nie odpowiedziałam.Nie wiedziałam co mogłabym mu powiedzieć.
-Ale wiedz,że zawsze cię kochałem i nadal kocham....I możesz na nie liczyć.
-Dziękuje...
Ahoj !
Myślę,że jeśli chodzi o
długość rozdziału nie będzie problemu.
Bardziej mnie martwi to jak
zareagujecie na jego treść.
Wiem,że każda z was kocha Liam'a i ja
także nie przestałam go kochać,ale...
Uhg,sama nie wiem...Ostatnimi czasy czytam
coraz więcej opowiadań na Wattpadzie.
Są one głównie i Luke'u i chcąc czy nie chcąc
coraz bardziej kocham tego niebieskookiego blądyna.
Przez kilka rozdziałów (sama nie do końca
jeszcze wiem ile) Suzan ni będzie pamiętać.
Ale kiedy to się stanie będzie pięknie
i cukierkowo...Obiecuje...
Ale nie mam pojęcia co począć z Lukiem.
A co wy o tym myślicie ?
PS:Niech każdy kto przeczytał skomentuje.
Będę wam bardzo wdzięczna.
PS2: Czy nie myślicie,że należałoby
zakończyć to fanfiction ? Np. w momencie kiedy
Suzan przypomni sobie Liama ?
PS3:Do pisaniu rozdziału natchnęłam mnie piosnka
Story of my life,o której wspomniałam w rozdziale.
Ostatnimi czasy jej nie słuchałam i kiedy
puściłam ją sobie na yt po raz kolejny się zakochałam.
,
ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko,
jak pogrzebią
w ziemi nasze ciała.
Nasz ból, nasza miłość,
wszystkie nasze
pragnienia odejdą razem z nami
i nie zostanie po nich nawet puste
miejsce.
Na ziemi nie ma pustych miejsc"
-Halina Poświatowska
~*~
W obliczu śmierci wszystko dostrzega się zupełnie inaczej. Każda,nawet najmniejsza rzecz staje się ważniejsza,niż dotychczas. Zaczynasz dziękować za rzeczy,które po prostu były,a ty nie trudziłeś się nawet,aby myśleć o tym dlaczego.
To bolesne,aczkolwiek prawdziwe.
Jest tak wiele wspaniałych i niezwykłych rzeczy,do których nie powinniśmy mieć prawa.
W obliczu śmierci dostrzega się każdy szczegół. Dostrzega się to co wydawało się być nieistotne,ale mimo wszystko nie można sobie wyobrazić,aby miało tego nie być.
Ludzie są tak błahymi istotami.Nie widzą,lub nie chcą widzieć tego co najważniejsze.
Jeśli jest to tak łatwe,dlaczego większość z nas tego nie potrafi ?
Czy naprawdę trzeba poczuć,że się umiera,aby w końcu to zrozumieć ?
~*~
Czułam ostry ból przeszywający całe moje ciało.Każdy,nawet największy ruch sprawiał mi trudność. Po kilku nieudanych próbach otworzenia oczu,w końcu się poddałam.
Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować.Miałam świadomość tego co chcę zrobić,ale nie miałam możliwości,aby to zrealizować.
Zupełnie tak jakby moje ciało odmawiało współpracy ze mną.
Przez moje ciało przeszła kolejna fala bólu.
W pomieszczeniu,w którym się znajdowałam panowała całkowita cisza,dopóki ktoś nie otworzył drzwi.
Usłyszałam kroki,a później ta osoba dotknęła miejsca na mojej szyi,a następnie nadgarstku.
Gdybym tylko mogła,zapewne wzdrygnęłabym się od lodowatego dotyku,którym zostałam obdarzona.
Po chwili drzwi otworzyły się po raz kolejny.
Niski głos rozniósł się po pomieszczeniu.
-Czy podałaś jej kolejną dawkę leków ?
-Właśnie zamierzałam to zrobić.Dziewczyna żyję,ale nadal jest w śpiączce.
-Najbliższy tydzień będzie decydujący.Powinniśmy mieć nadzieję.To dziecko zasługuje,aby mieć matkę.
-Tak.Jeśli już o tym mówimy.Od kilku dni jest tu pewien chłopak.Twierdzi,że jest ojcem dziecka,powinien pan z nim porozmawiać.
-Naturalnie,o osiemnastej zmień jej kroplówkę.
-Dobrze.
Po zakończonej wymianie zdań mężczyzna opuścić pokój.
A więc byłam w szpitalu. Ale co takiego się stało i dlaczego się tu znalazłam ?
I o jakim dziecku mówią ci ludzie ?
Te i inne pytania zaczęły zaprzątać mi umysł.
Po kolejnej dawce leków,podanych przez pielęgniarkę poczułam,że zasypiam.
Sen,był jedyną ucieczką od bólu,który cały czas zalewał moje ciało.
Kiedy poczułam,że ktoś wbija mi coś w rękę natychmiast się obudziłam.Ale otworzenie oczu,wciąż było niemożliwe. Czułąm się zupełnie tak,jakbym była uwięziona we własnym cielę.
Nie mogłam nawet z tym walczyć,bo byłam zbyt słaba.
Kobieta chwilę jeszcze pracowała przy mojej ręce,aby później położyć ją wzdłuż mojego ciała.
Kobieta poprawiała mi kołdrę kiedy ktoś otworzył gwałtownie drzwi,które następnie odbiły się o ścianę.
-Czy ktoś wreszcie powie mi co się z nią dzieję ?-usłyszałam podniesiony głos chłopaka.
-Proszę o spokój.Dziewczyna jest w śpiączce,to kwestia dni kiedy się obudzi.
-A co jeśli nie ?
-Musi być pan dobrej myśli.A jak na razie proszę zachować spokój.
-Dziewczyna,kótrą kocham walczy właśnie o życie. Jak pani to sobie wyobraża ?
-Wiem,że jest panu ciężko,ale krzykami niczego nie zdziałamy.
-Czy mogę zobaczyć dziecko ?
-Jest w inkubatorze. Jak na razie nie jest to możliwe.
-Niesutannie to słyszę. Czy nie możecie powiedzieć mi czegoś konkretnego ?
Chłopak nie otrzymał odpowiedzi.
Pielęgniarka wyszła,chłopak usiadł koło mojego łóżka. Chwycił moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek.
-Wszystko będzie dobrze,Su. Jafdf.Jakoś przez to przejdziemy. .
Następnie poczułam jak głaska mnie po włosach i szepcze bliżej niezidentyfikowane słowa.
-Bardzo cię kocham.
W pewien sposób poczułam,że jego słowa chwytają mnie za serce. Nie wiedziałam kim był i jakie łączyły mnie z nim relację,ale najwyraźniej on musiał mnie znać bardzo dobrze.
Och,tak bardzo chciałbym ciępamięta,ale nie potrafię.
Kiedy drzwi po raz kolejnego się otworzyły usłyszłam jak pielęgniarka prosi chłopaka o opuszczenie pomieszczenia.
On jednak nic nie odpowiedział tylko musnął ustami moje czoło.
-Do zobaczenia niedługo.-powiedział na odchodne i wyszedł.W pokoju po raz kolejny zapanowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara.