czwartek, 17 lipca 2014

35 "On miał wypadek"

 Szybkim krokiem ruszyłam w stronę parku jednocześnie przeszukując torbę w poszukiwaniu awaryjnej paczki papierosów.Kiedy w końcu pochwyciłam upragniony przedmiot od razu odpaliłam jednego papierosa bez reszty się w nim zatracając. Naprawdę staram się z tm skończyć,ale bywają momenty kiedy jedynym możliwym lekarstwem jest nikotyna.
To nie tak,że nie potrafię bez tego żyć po prostu czasami nie da się inaczej.
Stanęłam na chodniku przed pasami oczekując na zapalenie się zielonego światła.
Kiedy w końcu ujrzałam upragnione zielone światełko od razu ruszyłam z miejsca. Mijałam przechodniów spoglądając na ich szczęśliwe,roześmiane twarze. Wśród tych wszystkich ludzi ja byłam smutnym wyjątkiem.
Zastanawiałam się do kogo tak naprawdę mam żal, do siebie,bo dałam się tak cholernie oszukać czy do Liama,że przez tyle miesięcy sycił mnie kłamstwami.
Starałam się znaleźć racjonale wytłumaczenie tego wszystkiego, mimo wszytko chciałam go bronić,ale co by mi to dało ?
Przemierzałam park analizując każde jego słowo.
Dowiedział się o trasie koncertowej w najmniej odpowiednim momencie, wtedy kiedy postanowiliśmy do siebie wrócić,ale to nie zmienia faktu,że powinien mi o tym powiedzieć.
Przypomniałam sobie termin,który mi podał.
Dwa tygodnie..
Dlaczego tracę czas na niepotrzebne kłótnie kiedy zostało nam tak niewiele czasu ?
I wtedy moje zachowanie wydało mi się tak straszliwie dziecinnie.
To prawda okłamał cię,ale czy nie zrobił tego,aby nie sprawić ci przykrości ?-tłumaczyłam sobie.
W pewnym momencie naprawdę miałam zamiar wrócić i poprosić,aby mi to wszystko wytłumaczył,ale na szczęście w porę się opamiętałam.
To on powinien coś zrobić,aby to zmienić, czyż nie ?
To przecież nie ja ukrywałam przed nim,że mam zamiar wyjechać na ponad pół roku.
Gdybym wiedziała wykorzystałabym ten czas znacznie lepiej, a tak przez cholernie długi czas opłakiwałam dziecko,które miało przyjść na świat.
To między innymi dlatego mi nie powiedział...Nie chciał,abym jeszcze z tego powodu się pogrążała.
Przecież to tak oczywiste. Ale ze mnie idiotka...
Ugh...Czy ja zawsze muszę wszystko psuć ?
Zgasiłam papierosa butem i wstałam z ławki. Niemal biegłam wracając do domu.
Po kilku minutach znalazłam się na miejscu. Niemal bezszelestnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Jednak w salonie ktoś był, a to co zobaczyłam doprowadziło mnie niemal do płaczu.
-Ja..przepraszam.-powiedziałam i szybko pomaszerowałam do swojego pokoju.
Dopiero wtedy, kiedy już zostałam sama dałam upust swoim emocją, a łzy spływały po moich policzkach z szybkością błyskawicy.
Wiem,że to nie powinno boleć..widok jego z inną dziewczyną,ale to było niczym sztylet wbity w serce. Ale przecież jak każdy ma prawo do szczęścia. Nie mam prawa obwiniać go za to,że na nowo próbuje poukładać sobie życie.
Powinnam cieszyć się,że jest szczęśliwy,a nie płakać po kontach.
Cholera...Ja naprawdę jestem beznadziejna.
Starałam się w jakiśkolwiek sposób zapanować nad swoimi emocjami,ale przed oczami cały czas miałam obraz ich całujących się.
Widziałam jej rękę przeczesującą jego cudowne,blond włosy.
Sposób w jaki na nią patrzył...Zupełnie tak jak kiedyś na mnie.
Wtedy kiedy wszystko wspaniale się układało,a ja postanowiłam to zniszczyć raniąc tak ważne dla mnie osoby.
Wygrzebałam z torebki pudełko papierosów i odpaliłam drugą już dzisiaj sztukę.
Jak tak dalej pójdzie naprawdę się uzależnię.
Wpuściłam dym w swoje płuca rozkoszując się jego smakiem.
Opanowałam już oddech kiedy w pokoju pojawił się Liam.
Przez tę całą sytuację,której byłam świadkiem całkiem zapomniałam o tym co sobie postanowiłam i byłam dla niego oschła.
-Wydawało mi się,że w tym domu obowiązuje pukanie.-rzuciłam.
-Tak, przepraszam.. Myślałem,że jeszcze cię nie ma.
-Więc uznałeś,że wejdziesz i poczekasz. Miło z twojej strony.-obdarzyłam go sztucznym uśmiechem.
Chłopak jednak nic nie odpowiedziała i po prostu usiadł na przeciwko mnie.
Sięgnęłam po telefon i wystukałam szybkiego esemesa do Patricka.
Do Patricka: Nie wybrałbyś się ze mną do Fabric ?
Kolejną rzeczą o,której zapomniałam to zmienienie klubu na inny,ale co poradzić,że naprawdę lubię tam przebywać.
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
Od Patricka: Jasne, spotkamy się na miejscu za pół godziny ?
Spojrzałam na Liama i nawet widok jego smutnego wyrazu twarzy nie zrobił na mnie wrażenia.
Chłopak nadal siedział wpatrując się we mnie nie potrafiąc zdobyć się na choćby jedno słowo.
Do Patrick: Okey,do zobaczenia na miejscu.
Odłożyłam telefon na miejsce i spojrzałam chłopakowi w oczy. Dopiero wtedy zdecydował się coś powiedzieć.
-Naprawdę mi przykro,że to wszystko tak wyszło. Ale nie chciałem ci o tym mówić w momencie kiedy działo się tak wiele okropnych rzeczy.
Chciałam być miła, chciałam powiedzieć,że mi na nim zależy,ale w pewnym momencie coś we mnie pękło.
Czułam tylko i wyłącznie pustkę.
-Wiesz co ? Trochę nad tym myślałam i wydaje mi się,że byłeś cholernie szczęśliwy kiedy dowiedziałeś się,że straciłam to dziecko. Bo właściwie dlaczego miałbyś je uznać skoro nie było twoje i tylko przypominało ci o mojej dawnej miłości do Nialla? Powiedz mi jeśli się mylę.
Milczał,najwyraźniej zszokowany tym co przed chwilą usłyszał.
-Jak możesz coś takiego mówić. Suzan ? Dobrze wiesz,że..-uciął.-Zresztą nie ważne.
-Tak ? To nawet lepiej.A teraz wybacz,ale muszę się przebrać,bo za chwilę wychodzę.
Już miał chwytać za klamkę kiedy się odwrócił i zapytał:
-Co się z tobą dzieje Su ? Dlaczego traktujesz mnie tak jakbym nic dla ciebie nie znaczył.
-Bo nie znaczysz..Już nie. Zrozumiałam kilka bardzo ważnych rzeczy. Możesz lecieć sobie w tą swoją pieprzoną trasę. Mam to gdzieś.
-Nie wierzę ci. Nie wiem co takiego sprawiło,że zmieniłaś do mnie nastawienie,ale ci nie wierzę.
Nie można w ciągu kilku godzin przestać kogoś kochać. I wiem,że ty też nie przestałaś.-powiedział i niespodziewanie wpił się w moje usta.
Chciałam go odepchnąć, krzyknąć,żeby mnie zostawił ,ale coś mnie powstrzymywało.
Zamiast tego zarzuciłam mu ręce na szyje i oddałam każdy jego cudowny pocałunek.
-A nie mówiłem.-z transu wyrwał mnie jego szept. Dopiero wtedy odepchnęłam go od siebie odepchnęłam.
Jak gdyby nigdy nic podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego.
Czułam na sobie jego wzrok,ale mimo to starałam się zachować zimną krew.
Nie zwracając na nic uwagi zsunęłam z siebie szorty i top,aby ubrać sukienkę,która idealnie nadawała się na imprezę.
Chwyciłam torebkę i kiedy już miałam wychodzić nagle się zawahałam.
Spojrzałam na nieświadomego mojego zachowania Liama i delikatnie musnęłam jego usta.
-Do zobaczenia, kochanie.-rzuciłam beznamiętnie i wyszłam.
Nie mam pojęcia co się ze mną dzieję,ale zaczynam lubić tę nową siebie.
Wyzwoloną, nie zwracającą na nic uwagi...Po prostu wolną.


~*~
Głośna muzyka odbijała się echem w mojej głowie. Piłam, tańczyłam, po prostu świetnie się bawiłam. Wszystkie smutki dzisiejszego dnia zatopiłam w alkoholu.
Od czasu do czasu potrzebowałam przerwy od tego nieustającego hałasu i wychodziłam zapalić.
Patrick okazał się świetnym towarzyszem. O nic nie pytał i bawił się razem ze mną nie zwracając uwagi na późną godzinę.




~Patrick~
Kiedy Suzan do mnie napisała pytając czy nie chcę wyjść do Fabric nieco się zdziwiłem, bo w końcu byliśmy tam dwa dni temu.
Ale z zasady nie odmawiam,gdy ktoś proponuje mi możliwość wypicia kilku piw.
Spodziewałem się,że przyjdzie z Harrym, lub w ostateczności z Liamem,ale ona pojawiła się sama.
Zachowywała się dość dziwni,ale zapewne było to przyczyną kłótni z chłopakiem,więc nie pytałem.
Prosiłem właśnie barmana o kolejne piwo kiedy zadzwonił mój telefon.
Wyciągnąłem aparat z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz,na którym widniało zdjęcie Hazzy. Wcisnąłem zieloną słuchawkę,aby po chwili usłyszeć jego zdesperowany głos.
-Patrick ?
-Cześć stary..Daj mi chwilę, wcale cię nie słyszę.-powiedziałem do słuchawki i szybkim krokiem wyszedłem na zewnątrz.
-Dobra, mów o co chodzi.
-Jesteś może z Suzan. Od kilku godzin próbuje się do niej oddzwonić,ale bezskutecznie.
-Tak, ona wyłączyła telefon. Coś się stało ? Zawołać ją ?
-Nie,ale przyjedźcie do szpitala św. Tomasza. Liam miał wypadek. Lekarze mówią,że to nic poważnego,ale lepiej,żeby o tym wiedziała. Ostatnio czuje się ze wszystkiego wykluczona.
-Okey, będziemy jak najszybciej.
-Jasne,cześć.-powiedział i się rozłączył.
Schowałem telefon z powrotem do kieszeni i udałem się do klubu w poszukiwaniu Suzan.
Zastałem ją palącą skręta z jakimś obcym facetem.
Wyrwałem jej go z ręki i pociągnąłem za rękę na zewnątrz.
-Suzan, ty jesteś naćpana.-powiedziałem po dokładnym sprawdzeniu jej stanu.
-Ja ? -zaśmiała się. -Wcale nie.
-Jasne. Dzwoniłem po taksówkę, zaraz zawiezie nas do szpitala.
-Ale ja czuje się świetnie.
-Tak,ale twój chłopak miał wypadek.
-Chłopak ? To ja mam chło..?-zaczęła i dopiero wtedy dotarł do niej sens wypowiedzianych przeze mnie słów.
-Co mu się stało ?-zapytała beznamiętnie.
-Nie mam pojęcia,ale Harry mówił,że to nic poważnego.
-W takim razie wracam do środka.-powiedziała i już miała odchodzić kiedy chwyciłem ją za nadgarstek.
-Suzan, co jest z tobą nie tak ? Twój chłopak jest w szpitalu,a ty zamiast do niego jechać wolisz imprezować ?
-Właśnie tak...Poza tym wydaje mi się,że już nie jest moim chłopakiem.
-Jasne, po prostu tam ze mną pojedziesz.
-Ale robię to tylko dla ciebie.
Po kilku minutach przyjechała taksówka i od razu podałem mężczyźnie adres szpitala.
Kiedy już się tam znaleźliśmy zapytałem recepcjonistkę na,którym piętrze jest jego sala.
Z początku nie chciała nm tego powiedzieć,ale kiedy powiedziałem,ze dziewczyna,która jest ze mną jest jego narzeczoną zmieniła zdanie.
Przed salą 328 zobaczyliśmy chłopaków włącznie z ich menadżerem.
-W końcu jesteście. -Harry od razu podniósł się z miejsca.-Co jej jest ?
-Naćpała się. Naprawdę nie wiem co jej jest,ale wyszedłem na chwilę,żeby odebrać telefon od ciebie,a kiedy wróciłem ona paliła skręty z jakimś frajerem.
Chłopak chwycił dziewczynę za ręce i delikatnie usadził na krześle.
-Wszystko w porządku ?-zagadnął,a ona tylko pokiwała głową.
Po kilkunastu minutach z sali wyszedł lekarz.
-Co z nim ?-zapytał od razu Zayn.
-Ma lekkie wstrząśnienie mózgu i złamaną lewą rękę,ale poza tym wszystko jest w porządku. Ten chłopak miał wiele szczęścia.-powiedział.
-Możemy się z nim zobaczyć ?-tym razem pytanie padło z ust Nialla.
-Nie widzę przeciw skazań.Byle nie za długo. Pan Payne musi wypocząć.
-Dziękujemy.-odpowiedział i od razu pociągnął za klamkę.
Suzan chwiejnym krokiem wkroczyła do sali.
 -Jak się czujesz stary ? Wszystko w porządku ?-padały kolejne pytania.
Ale najmniej wzruszona całą tą sytuacją wydawała się być Suzan, kiedy powinno być zupełnie na odwrót.
 Jednak kiedy podeszła do łóżka i zobaczyła jego poobijaną twarz coś się zmieniło.
-Boże Liam...Co ci się stało ?
-To tylko niegroźny wypadek samochodowy.
-Ty idioto, w najgorszym wypadku mogłeś zginąć.-powiedziała delikatnie kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Ale nic takiego się nie stało.Ale czy ty..?-zaczął,ale nie pozwoliła mu skończyć.
-To drobne nieporozumienie. Przez moment działa się ze mną coś niedobrego,ale nie chcę teraz o tym mówić.
Wszyscy rozmawiali jeszcze przez kilkanaście minut kiedy do sali weszła pielęgniarka ogłaszając nam,że nadszedł koniec wizyty.
Suzan z trudem oderwała się od Liama i opuściła sale.
-Za dwa dni będzie mógł już wyjść.-powiedziała kobieta szeroko się do nas uśmiechając.
Nie mam pojęcia co było przyczyną wahań nastrojów Suzan,ale to co wyprawiała dzisiejszego dnia,było do niej niepodobne.


3 komentarze:

  1. Rozdział jest okey :) Wow Zuz i ćpanie ?! sorry ale podoba mi się :D Czekam na kolejny rozdział! Kocham ten blog <3333
    Pozdrawiam
    Prim~
    ♥♥♥
    ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby była w ciąży?! Oby tak!
    Liam miał wypadek samochodowy?! Boże dobrze że nic się nie stało!
    Suzan nacpana! Nie nie podoba mi się to!
    Maja się pogodzić!
    Czekam na następny!
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie,to jeszcze nie ciaża.
      Nwm czy dobrze to napisałam,ale ta nagła zmiana w Suzan była wywołana tym,że zobaczyła Nialla całujacego inną dziewczyne... Jaką dowiecie się później.
      Całuje, N ;*

      Usuń

Szablon by S1K