Musiałam odreagować ostatnie wydarzenia. Za sprawą narkotyków zrobiłam się strasznie drażliwa co było przyczyną wielu kłótni.
Ostatni raz rozmawiałam z Liam'em trzy dni temu, w dzień kiedy wypisali go ze szpitala.
Przez cały ranek jak głupia czekałam na jego telefon,którego w ostateczności wcale się nie doczekałam. Obiecał,że zadzwoni kiedy tylko dostanie wypis jednak on jak zawsze postanowił zrobić to na własną rękę. Kiedy pojawił się w domu powiedział tylko nie chciałem cię fatygować.
Poleciało kilka ostrych słów i od tego czasu ze sobą nie rozmawiamy.
Te dwa tygodnie miały byś naszymi najlepszymi jednak oboje dążymy do tego,aby tak się nie stało.
Został już tylko tydzień. Kiedy ten czas dobiegnie końca Liam pojedzie w trasę i prędko się nie zobaczymy.
-Cześć.-powiedziałam do chłopaka,a on obdarzył mnie całusem w policzek..-Czytałam książkę o,której mi mówiłeś.
-Tak i jak wrażenia ?
-W pewien sposób utożsamiłam się z główną bohaterką.Momentami miałam wrażenie jakbym czytała zapis mojej przeszłości. Zupełnie tak jakby ta książka mówiła o moim życiu.
-Mam rozumieć,że ci się podobała ?
-Tak..Dzięki niej zrozumiałam wiele ważnych rzeczy.Rzecz w tym,że główni bohaterowie zakochują się w sobie. Nałóg w,który wpadli zbliża ich do siebie.
-Nie postrzegam tego jako nałogu. Dla mnie to odskocznia od tego pieprzonego świata. To pozwala mi choć na chwilę zapomnieć.
-Zapomnieć o czym ?-zagadnęłam.
-To nie jest odpowiednia historia na spotkanie.
-Mówiłeś,że masz ważny powód...Że przez coś co wydarzyło się w przeszłości nie potrafisz inaczej. Co to takiego ?
-Suzan, nie bądź uparta.-powiedział zakładając pasemko moich włosów za ucho.
-Staram się zrozumieć.
-Uwierz mi to wcale nie jest takie łatwe.-powiedział i schował twarz w dłoniach.
-Josh...wszystko w porządku ?-zapytałam chwytając jego dłonie. Dopiero wtedy dostrzegłam łzy na jego policzkach.
-Pozwól mi sobie pomóc, Josh...
-Problem w tym..Że mnie już się nie da pomóc..
-To nie prawda. Zawsze jest jakieś rozwiązanie.
-Chcesz wiedzieć dlaczego jestem ćpunem, tak ?-był tak zdenerwowany,że mówiąc to prawie krzyczał.
-Mój ojciec na moich oczach zabił matkę ! Tak po prostu ją zabił ! Jakby to było coś naturalnego.-chłopak nieco złagodniał.-Przyszło mu to tak łatwo.
Nie mogłam już na to dłużej patrzyć. To co mówił było tak okropne.
Podeszłam bliżej i wzięłam go w ramiona.
-Tak mi przykro, Josh..Nie powinnam była o to pytać.-szepnęłam przeczesując ręką jego włosy.-Naprawdę cię przepraszam.
Powstrzymywałam się przed uronieniem łez. Chciałam się jakoś trzymać,ale to co mi powiedział...Nie potrafię sobie wyobrazić co musiał wtedy czuć. To jeszcze gorsze niż stracić rodziców w wypadku samochodowym.
-Cholera, zachowuje się jak mięczak.-powiedział odrywając się ode mnie.
-Wcale nie. Spotkało cię coś strasznego i masz prawo do płaczu. To nic złego
~*~
Kiedy w końcu zdecydowałam się wrócić do domu zrobiłam to z ciężką ręką.
Chciałam zostać z Josh'em i jakoś mu pomóc,ale powiedział,żebym się nim nie przejmowała.
Nie chcę się nim nie przejmować...Chcę mu pomóc,ale on jest strasznie oporny jeśli chodzi o jej przyjmowanie.
Unosi się swoją męską dumą udając,że tak naprawdę cała ta sytuacja go nie obchodzi.
Stracił matkę w tak straszliwy sposób. Kiedy go poznałam myślałam,że jest zwykłym szpanerem,ale on okazał się chłopakiem z trudną przeszłością.
Po dłuższej rozmowie wyznał mi jak trudne miał dzieciństwo i jak bardzo przeżył śmierć ukochanej matki.
Śmierć była dla niej pewnego rodzaju ratunkiem- każdego dnia była poniżana i bita przez mężczyznę,którego kiedyś tak bardzo kochała. Jego męża zniszczył alkohol i zapomniał o rodzinie.
To co zrobił swojej żonie było okropne,ale udzielił jej pewnego rodzaju ratunku.
Nie będzie musiała już więcej znosić tych okropności.
Tak odbiera to John. Ale trudno mi jest to oceniać nie znając do końca sytuacji.
Włożyłam klucz do zamka,aby chwilę później znaleźć się w środku ogromnego domu.
Panowała tam grobowa cisza co oznaczało,że chłopcy wyszli.
Ściągnęłam skórzaną kurtkę i zawiesiłam ją na wieszaku w przedpokoju.
Wstąpiłam do kuchni,aby napić się wody i od razu poszłam do swojego pokoju.
Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Niall'a stojącego przy oknie i wpatrującego się pustym wzrokiem przed siebie.
-Myślałam,że was niema.-powiedziałam i chłopak dopiero teraz zorientował się,że weszłam do środka.
-Co próbujesz zrobić ze swoim życiem ?-zapytał nagle odwracając się w moją stronę.
-O czym ty mówisz ?-zagadnęłam zbita z tropu.
-Wiem,że od jakiegoś czasu bierzesz narkotyki.Czy ty naprawdę chcesz zniszczyć sobie życie ?
-Nie wiesz o czym mówisz ?
-Och,czyżby ? Jak więc wytłumaczysz codzienne wypady do Fabric, twoje ostatnie zmiany nastrojów, stroju. Kilka razy dziennie odbierasz krótkie telefony lub po prostu wymieniasz z kimś esemesy.A twoje nagłe wybuchy agresji i spadek wagi. Dobrze wiesz,że musisz na to uważać,bo po raz kolejny możesz popaść w anoreksje.
-Kim jesteś,aby mi o tym wszystkim mówić, Niall ?
-Twoim przyjacielem, Suzan.Nie mogę patrzyć jak z własnego wyboru niszczysz sobie życie.
-Nic o mnie nie wiesz. Znalazłam sposób na radzenie sobie z problemami. Poznałam także kogoś kto bezinteresownie stara się mi pomóc i poświęca mi czas.
-Sugerujesz,że my nic nie robimy, tak ? Nie interesujemy się tobą ? Gdyby tak było nie było by nie tutaj.
-Czy Liam wie ?
-Nie mówiłem mu o tym,bo to ty powinnaś to zrobić.
-Nie powiem mu o tym i ty też tego nie zrobisz. Jeśli zostało ci choć odrobinę tej miłości,którą kiedyś mnie darzyłeś nie zrobisz tego.
-To nie fair, Su. Chcę dla ciebie jak najlepiej i nie powinnaś mieszać do tego uczuć.
-Nie dajesz mi wyboru. Wiem co jest dla mnie najlepsze.
-Wydaje ci się,że wiesz. Liam zaraz wróci do domu. Sama zdecyduj czy ty mu powiesz czy ja mam to zrobić.
-Możesz mu powiedzieć i od razu mu to oddaj.-po raz kolejny zdjęłam z palca pierścionek.
-Nie rób tego,Su. Zranisz go po raz kolejny.
-To już nieistotne. Niedługo wyjeżdżacie,więc mam to gdzieś.
-Nie wierzę,że aż tak się zmieniłaś.
-I wice wersa. Aha, zapomniałabym.Pozdrów tę swoją plastikową dziewczynkę.-rzuciłam i wyszłam.
Kiedy opuszczałam dom w drzwiach spotkałam się z Liam'em.
-Zdaję się,że Niall ma ci coś do powiedzenia.-powiedziałam sztucznie się uśmiechając.
-Jutro wpadnę po swoje rzeczy.
-Jak to ?
-Wyprowadzam się. Mam dosyć mieszkania tutaj.
-Proszę cię,nie wygłupiaj się.
-Oj,przestań to wiecznie powtarzać...
Odeszłam kawałek,aby rzucić na odchodne:
-Niall odda ci ten pieprzony pierścionek !
Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i zadzwoniłam do Josh'a,aby zapytać czy jego propozycja z mieszkaniem jest nadal aktualna.
Chciałam zostać z Josh'em i jakoś mu pomóc,ale powiedział,żebym się nim nie przejmowała.
Nie chcę się nim nie przejmować...Chcę mu pomóc,ale on jest strasznie oporny jeśli chodzi o jej przyjmowanie.
Unosi się swoją męską dumą udając,że tak naprawdę cała ta sytuacja go nie obchodzi.
Stracił matkę w tak straszliwy sposób. Kiedy go poznałam myślałam,że jest zwykłym szpanerem,ale on okazał się chłopakiem z trudną przeszłością.
Po dłuższej rozmowie wyznał mi jak trudne miał dzieciństwo i jak bardzo przeżył śmierć ukochanej matki.
Śmierć była dla niej pewnego rodzaju ratunkiem- każdego dnia była poniżana i bita przez mężczyznę,którego kiedyś tak bardzo kochała. Jego męża zniszczył alkohol i zapomniał o rodzinie.
To co zrobił swojej żonie było okropne,ale udzielił jej pewnego rodzaju ratunku.
Nie będzie musiała już więcej znosić tych okropności.
Tak odbiera to John. Ale trudno mi jest to oceniać nie znając do końca sytuacji.
Włożyłam klucz do zamka,aby chwilę później znaleźć się w środku ogromnego domu.
Panowała tam grobowa cisza co oznaczało,że chłopcy wyszli.
Ściągnęłam skórzaną kurtkę i zawiesiłam ją na wieszaku w przedpokoju.
Wstąpiłam do kuchni,aby napić się wody i od razu poszłam do swojego pokoju.
Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Niall'a stojącego przy oknie i wpatrującego się pustym wzrokiem przed siebie.
-Myślałam,że was niema.-powiedziałam i chłopak dopiero teraz zorientował się,że weszłam do środka.
-Co próbujesz zrobić ze swoim życiem ?-zapytał nagle odwracając się w moją stronę.
-O czym ty mówisz ?-zagadnęłam zbita z tropu.
-Wiem,że od jakiegoś czasu bierzesz narkotyki.Czy ty naprawdę chcesz zniszczyć sobie życie ?
-Nie wiesz o czym mówisz ?
-Och,czyżby ? Jak więc wytłumaczysz codzienne wypady do Fabric, twoje ostatnie zmiany nastrojów, stroju. Kilka razy dziennie odbierasz krótkie telefony lub po prostu wymieniasz z kimś esemesy.A twoje nagłe wybuchy agresji i spadek wagi. Dobrze wiesz,że musisz na to uważać,bo po raz kolejny możesz popaść w anoreksje.
-Kim jesteś,aby mi o tym wszystkim mówić, Niall ?
-Twoim przyjacielem, Suzan.Nie mogę patrzyć jak z własnego wyboru niszczysz sobie życie.
-Nic o mnie nie wiesz. Znalazłam sposób na radzenie sobie z problemami. Poznałam także kogoś kto bezinteresownie stara się mi pomóc i poświęca mi czas.
-Sugerujesz,że my nic nie robimy, tak ? Nie interesujemy się tobą ? Gdyby tak było nie było by nie tutaj.
-Czy Liam wie ?
-Nie mówiłem mu o tym,bo to ty powinnaś to zrobić.
-Nie powiem mu o tym i ty też tego nie zrobisz. Jeśli zostało ci choć odrobinę tej miłości,którą kiedyś mnie darzyłeś nie zrobisz tego.
-To nie fair, Su. Chcę dla ciebie jak najlepiej i nie powinnaś mieszać do tego uczuć.
-Nie dajesz mi wyboru. Wiem co jest dla mnie najlepsze.
-Wydaje ci się,że wiesz. Liam zaraz wróci do domu. Sama zdecyduj czy ty mu powiesz czy ja mam to zrobić.
-Możesz mu powiedzieć i od razu mu to oddaj.-po raz kolejny zdjęłam z palca pierścionek.
-Nie rób tego,Su. Zranisz go po raz kolejny.
-To już nieistotne. Niedługo wyjeżdżacie,więc mam to gdzieś.
-Nie wierzę,że aż tak się zmieniłaś.
-I wice wersa. Aha, zapomniałabym.Pozdrów tę swoją plastikową dziewczynkę.-rzuciłam i wyszłam.
Kiedy opuszczałam dom w drzwiach spotkałam się z Liam'em.
-Zdaję się,że Niall ma ci coś do powiedzenia.-powiedziałam sztucznie się uśmiechając.
-Jutro wpadnę po swoje rzeczy.
-Jak to ?
-Wyprowadzam się. Mam dosyć mieszkania tutaj.
-Proszę cię,nie wygłupiaj się.
-Oj,przestań to wiecznie powtarzać...
Odeszłam kawałek,aby rzucić na odchodne:
-Niall odda ci ten pieprzony pierścionek !
Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i zadzwoniłam do Josh'a,aby zapytać czy jego propozycja z mieszkaniem jest nadal aktualna.
No chyba sobie Jaja robisz!
OdpowiedzUsuńJak to?! Dlaczego ona jest taka głupia?! Zaczyna mnie denerwować! Nie podoba mi się taka Suzan!
Czekam na następny!