środa, 30 lipca 2014

38 "Na swoim miejscu"


Jadąc metrem do Josh'a jeszcze raz przeanalizowałam sobie słowa Niall'a.
Tak miał rację.Ostatnio nie wyglądałam najlepiej,a moje zachowanie też pozostawiało wiele do życzenia.
Nie od dziś wiadomo,że anoreksja jest czymś co można łatwo dostać,a jeszcze trudniej się pozbyć.
Wiele poświęciłam,aby uniknąć jeszcze poważniejszych konsekwencji.
Niall miał słuszność martwiąc się o to,że wyglądam coraz gorzej.
Źle się czuje z tym co robię,ale jest mi teraz naprawdę trudno i nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić.
Zażywanie narkotyków daje mi chwilowe zadowolenie i na jakiś czas zapominam o wszystkim co mnie dołuje,ale to nie jest sposób na życie.
Na dłuższą metę to nie okaże się pomocne,a może mi jeszcze bardziej zaszkodzić.
Powinnam jak najszybciej z tym skończyć,aby po raz kolejny nie doprowadzić do tragedii.
Naprawdę nie wiem ile osób musiałam zranić,aby to w końcu zrozumieć.
Przed oczami stanął mi obraz smutku na twarzy Liam'a kiedy po raz kolejny oddałam mu pierścionek rzucając w jego kierunku tak ostre słowa.


Poczułam,że moje policzki stają się coraz bardziej mokre.
Nie zważałam na to,że patrzy na mnie tłum ludzi po prostu dałam upust swoim emocją,które od kilku dni w sobie dusiłam.
Kilka osób zapytało czy wszystko w porządku, a ja za każdym razem odpowiadałam tylko zdawkowe wszystko w porządku,dziękuje.
To wszystko dotarło do mnie ze zdwojoną siłą.
Metro zatrzymało się na ostatnim przystanku i wszyscy ludzie w ciągu kilku chwil zaczęli je opuszczać.
Wszyscy poza mną.
Stoczyłam się na ziemie i po prostu zatonęłam we własnych łzach.
Przechodnie zatrzymywali się przy wejściu do metra i wskazywali mnie sobie palcami.
W innej sytuacji przejęłabym się tym,ale teraz nie robiło na mnie najmniejszego wrażenia.
Zakryłam twarz rękoma czując się bezsilna wobec tego wszystkiego co się wokół mnie działo.
Nie potrafiłam się z tego otrząsnąć kiedy poczułam ten charakterystyczny dla niego zapach perfum.
Poczułam jego czułe objęcia i wszystko przestało się liczyć.
Zaczęłam przepraszać,co ostatnimi czasy robiłam bardzo często,ale tym razem wiedziałam,ze mówię to jak najbardziej szczerze.
Słyszałam jak mnie uspokaja całując w czubek głowy. Słyszałam jak mówi,że wszystko się ułoży,i że postara się mi pomóc.
Te wszystkie słowa wydawały się być tak dalekie,a jednocześnie tak bliskie.
Czułam się tak jakby mówił je ktoś zupełnie inny. Jakbym znalazł się w śnie,który sama sobie wyśniłam. Jakby to co się działo,było tylko wymysłem.
Jednak on wydawał się być jak najbardziej materialny. Czułam ciepło i miłość bijące od niego,a tego nie potrafiłbym sobie wyśnić.
Poczułam,że się unoszę wciąż będąc w jego silnych ramionach.
Czułam,że idziemy,a świadczył o tym gwar panujący na zewnątrz.
Czułam jak sadza na mnie na miękkim fotelu jego samochodu zamykając drzwi.
Słyszałam jak odpala silnik,aby chwile później ruszyć.
Nie pamiętam co stało się potem,bo z nadmiaru wrażeń zasnęłam,ale gdy się obudziłam leżałam w moim łóżku otulona grubym kocem.
Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju.
Na stoliku nocnym dostrzegłam obrączkę-dowód naszej miłości,której w tak łatwy sposób się pozbyłam.
Sięgnęłam po nią i szybkim ruchem wsunęłam na palec.
Poczułam,że jest na swoim miejscu i wzięłam głęboki oddech.
Usłyszałam cichy dźwięk otwierających się drzwi.
W pokoju pojawił się Liam. Od razu wstałam z łóżka i podbiegłam do niego wpadając w jego ramiona.
-Naprawdę mi przykro.Czuje się tak jakbym znalazła się w transie,z którego dopiero co się obudziłam.
-Wiem...Nie przejmuj się tym teraz. Jestem przy tobie.
-Dlaczego ?
-Dlaczego ?-powtórzył moje pytanie najwyraźniej go nie rozumiejąc.
 -Dlaczego wciąż się dla mnie starasz,pomimo tego,że nie zasługuje na to.
Chłopak chwycił moje ręce i powiedział:
-Ponieważ cię kocham. A każda minuta spędzona z tobą wydaje mi się za krótka. Wydaje mi się,że w pełni nie pokazuje tego jak bardzo mi na tobie zależy i jak bardzo chcę,abyś byłą ze mną szczęśliwa.
-A co jeśli nie mogę ? Nie mogę być z tobą szczęśliwa,bo to nie mnie powinieneś kochać ? Może to wszystko co się dzieje jest znakiem,aby się wycofać.
-Obiecałaś mi,że spróbujesz. Lada dzień wyjadę i jeśli przez chwilę będzie ci z tego powodu smutno i jeśli choć raz zatęsknisz to będzie coś znaczyć. Poza tym coś mi kiedyś obiecałaś, w dniu kiedy przyjechałem do ciebie do Stanów.
-Tak,wiem.Że już nigdy nie zaprzeczę swoim uczuciom.
-Więc nie rób tego.
-Nie robię. Wszystko było czymś spowodowane.


Czeeeść ;*
Przychodzę do was z nową notką 
i nowym wyglądem bloga.
Ten rozdział miał wyglądać inaczej,
ale nie wiedzieć czemu posłuchałam 
serca i zrobiłam to inaczej.
No cóż, później będę tego żałować.
Jak na razie to tyle,
miło by było,gdyby ktoś skomentował.
Całuje, N;*

niedziela, 27 lipca 2014

37 "Nic o mnie nie wiesz"

Kilka dni później po raz kolejny byłam w drodze na spotkanie z Josh'em.
Musiałam odreagować ostatnie wydarzenia. Za sprawą narkotyków zrobiłam się strasznie drażliwa co było przyczyną wielu kłótni.
Ostatni raz rozmawiałam z Liam'em trzy dni temu, w dzień kiedy wypisali go ze szpitala.
Przez cały ranek jak głupia czekałam na jego telefon,którego w ostateczności wcale się nie doczekałam. Obiecał,że zadzwoni kiedy tylko dostanie wypis jednak on jak zawsze postanowił zrobić to na własną rękę. Kiedy pojawił się w domu powiedział tylko nie chciałem cię fatygować.
Poleciało kilka ostrych słów i od tego czasu ze sobą nie rozmawiamy.
Te dwa tygodnie miały byś naszymi najlepszymi jednak oboje dążymy do tego,aby tak się nie stało.
Został już tylko tydzień. Kiedy ten czas dobiegnie końca Liam pojedzie w trasę i prędko się nie zobaczymy.
-Cześć.-powiedziałam do chłopaka,a on obdarzył mnie całusem w policzek..-Czytałam książkę o,której mi mówiłeś.
-Tak i jak wrażenia ?
-W pewien sposób utożsamiłam się z główną bohaterką.Momentami miałam wrażenie jakbym czytała zapis mojej przeszłości. Zupełnie tak jakby ta książka mówiła o moim życiu.
-Mam rozumieć,że ci się podobała ?
-Tak..Dzięki niej zrozumiałam wiele ważnych rzeczy.Rzecz w tym,że główni bohaterowie zakochują się w sobie. Nałóg w,który wpadli zbliża ich do siebie.
-Nie postrzegam tego jako nałogu. Dla mnie to odskocznia od tego pieprzonego świata. To pozwala mi choć na chwilę zapomnieć.
-Zapomnieć o czym ?-zagadnęłam.
-To nie jest odpowiednia historia na spotkanie.
-Mówiłeś,że masz ważny powód...Że przez coś co wydarzyło się w przeszłości nie potrafisz inaczej. Co to takiego ?
-Suzan, nie bądź uparta.-powiedział zakładając pasemko moich włosów za ucho.
-Staram się zrozumieć.
-Uwierz mi to wcale nie jest takie łatwe.-powiedział i schował twarz w dłoniach.
-Josh...wszystko w porządku ?-zapytałam chwytając jego dłonie. Dopiero wtedy dostrzegłam łzy na jego policzkach.
-Pozwól mi sobie pomóc, Josh...
 -Problem w tym..Że mnie już się nie da pomóc..
-To nie prawda. Zawsze jest jakieś rozwiązanie.
-Chcesz wiedzieć dlaczego jestem ćpunem, tak ?-był tak zdenerwowany,że mówiąc to prawie krzyczał.
-Mój ojciec na moich oczach zabił matkę ! Tak po prostu ją zabił ! Jakby to było coś naturalnego.-chłopak nieco złagodniał.-Przyszło mu to tak łatwo.
Nie mogłam już na to dłużej patrzyć. To co mówił było tak okropne.
Podeszłam bliżej i wzięłam go w ramiona.
-Tak mi przykro, Josh..Nie powinnam była o to pytać.-szepnęłam przeczesując ręką jego włosy.-Naprawdę cię przepraszam.
Powstrzymywałam się przed uronieniem łez. Chciałam się jakoś trzymać,ale to co mi powiedział...Nie potrafię sobie wyobrazić co musiał wtedy czuć. To jeszcze gorsze niż stracić rodziców w wypadku samochodowym.
-Cholera, zachowuje się jak mięczak.-powiedział odrywając się ode mnie.
-Wcale nie. Spotkało cię coś strasznego i masz prawo do płaczu. To nic złego


~*~
Kiedy w końcu zdecydowałam się wrócić do domu zrobiłam to z ciężką ręką.
Chciałam zostać z Josh'em i jakoś mu pomóc,ale powiedział,żebym się nim nie przejmowała.
Nie chcę się nim nie przejmować...Chcę mu pomóc,ale on jest strasznie oporny jeśli chodzi o jej przyjmowanie.
Unosi się swoją męską dumą udając,że tak naprawdę cała ta sytuacja go nie obchodzi.
Stracił matkę w tak straszliwy sposób. Kiedy go poznałam myślałam,że jest zwykłym szpanerem,ale on okazał się chłopakiem z trudną przeszłością.
Po dłuższej rozmowie wyznał mi jak trudne miał dzieciństwo i jak bardzo przeżył śmierć ukochanej matki.
Śmierć była dla niej pewnego rodzaju ratunkiem- każdego dnia była poniżana i bita przez mężczyznę,którego kiedyś tak bardzo kochała. Jego męża zniszczył alkohol i zapomniał o rodzinie.
To co zrobił swojej żonie było okropne,ale udzielił jej pewnego rodzaju ratunku.
Nie będzie musiała już więcej znosić tych okropności.
Tak odbiera to John. Ale trudno mi jest to oceniać nie znając do końca sytuacji.
Włożyłam klucz do zamka,aby chwilę później znaleźć się w środku ogromnego domu.
Panowała tam grobowa cisza co oznaczało,że chłopcy wyszli.
Ściągnęłam skórzaną kurtkę i zawiesiłam ją na wieszaku w przedpokoju.
Wstąpiłam do kuchni,aby napić się wody i od razu poszłam do swojego pokoju.
Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Niall'a stojącego przy oknie i wpatrującego się pustym wzrokiem przed siebie.
-Myślałam,że was niema.-powiedziałam i chłopak dopiero teraz zorientował się,że weszłam do środka.
-Co próbujesz zrobić ze swoim życiem ?-zapytał nagle odwracając się w moją stronę.
-O czym ty mówisz ?-zagadnęłam zbita z tropu.
-Wiem,że od jakiegoś czasu bierzesz narkotyki.Czy ty naprawdę chcesz zniszczyć sobie życie ?
-Nie wiesz o czym mówisz ?
-Och,czyżby ? Jak więc wytłumaczysz codzienne wypady do Fabric, twoje ostatnie zmiany nastrojów, stroju. Kilka razy dziennie odbierasz krótkie telefony lub po prostu wymieniasz z kimś esemesy.A twoje nagłe wybuchy agresji i spadek wagi. Dobrze wiesz,że musisz na to uważać,bo po raz kolejny możesz popaść w anoreksje.
-Kim jesteś,aby mi o tym wszystkim mówić, Niall ?
-Twoim przyjacielem, Suzan.Nie mogę patrzyć jak z własnego wyboru niszczysz sobie życie.
-Nic o mnie nie wiesz. Znalazłam sposób na radzenie sobie z problemami. Poznałam także kogoś kto bezinteresownie stara się mi pomóc i poświęca mi czas.
-Sugerujesz,że my nic nie robimy, tak ? Nie interesujemy się tobą ? Gdyby tak było nie było by nie tutaj.
-Czy Liam wie ?
-Nie mówiłem mu o tym,bo to ty powinnaś to zrobić.
-Nie powiem mu o tym i ty też tego nie zrobisz. Jeśli zostało ci choć odrobinę tej miłości,którą kiedyś mnie darzyłeś nie zrobisz tego.
-To nie fair, Su. Chcę dla ciebie jak najlepiej i nie powinnaś mieszać do tego uczuć.
-Nie dajesz mi wyboru. Wiem co jest dla mnie najlepsze.
-Wydaje ci się,że wiesz. Liam zaraz wróci do domu. Sama zdecyduj czy ty mu powiesz czy ja mam to zrobić.
-Możesz mu powiedzieć i od razu mu to oddaj.-po raz kolejny zdjęłam z palca pierścionek.
-Nie rób tego,Su. Zranisz go po raz kolejny.
-To już nieistotne. Niedługo wyjeżdżacie,więc mam to gdzieś.
-Nie wierzę,że aż tak się zmieniłaś.
-I wice wersa. Aha, zapomniałabym.Pozdrów tę swoją plastikową dziewczynkę.-rzuciłam i wyszłam.
Kiedy opuszczałam dom w drzwiach spotkałam się z Liam'em.
-Zdaję się,że Niall ma ci coś do powiedzenia.-powiedziałam sztucznie się uśmiechając.
-Jutro wpadnę po swoje rzeczy.
-Jak to ?
-Wyprowadzam się. Mam dosyć mieszkania tutaj.
-Proszę cię,nie wygłupiaj się.
-Oj,przestań to wiecznie powtarzać...
Odeszłam kawałek,aby rzucić na odchodne:
-Niall odda ci ten pieprzony pierścionek !
Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i zadzwoniłam do Josh'a,aby zapytać czy jego propozycja z mieszkaniem jest nadal aktualna.






czwartek, 24 lipca 2014

36 "Mój przyjaciel diler"

Następnego dnia zaraz po przebudzeniu oprócz kaca miałam także jedną myśl Co ja najlepszego zrobiłam ?
Planowałam porozmawiać z Liam'em i poprosić go o wytłumaczenie tego wszystkiego,a skończyłam na obwinianiu go o wszystko i mówieniu tak okropnych rzeczy,których w normalnych okolicznościach nigdy bym nie powiedziała.
Po raz kolejny go zraniłam,a tym razem było to spowodowane chorobliwą zazdrością.
Dobiła mnie myśl,że Niall znalazł sobie kogoś kto teraz jest dla niego znacznie ważniejszy niż ja.
Że ma o wiele lepszy kontakt z tą dziewczyną.
Dałam upust tym wszystkich czyhającym we mnie emocją wyżywając się na Liam'ie czego kategorycznie nie powinnam robić.
Jak mogłam mu powiedzieć,że był szczęśliwy kiedy straciłam dziecko ?
Jak mogłam być tak okrutna wobec niego kiedy do właśnie jemu zawdzięczam życie i wszystkie piękne chwilę,które się w nim zdarzyły ?
Po wzięciu prysznica od razu się ubrałam i popędziłam do szpitala.
Chciałam się z nim zobaczyć i przeprosić za wszystko co wydarzyło się wczorajszego dnia.
Świadomość,że mogłabym go więcej nie zobaczyć była wręcz przytłaczająca i okrutna.
Mogłam stracić mojego cudownego Liam'a.
Do moich oczu napłynęły łzy,lecz szybko przetarłam dłonią oczy.
Musisz się jakoś trzymać. Dla niego.
Po przekroczeniu progu szpitala spotkałam kilkunastu reporterów. Rzucali w moim kierunku jakieś pytania,ale starałam się je ignorować.
Po konfrontacji z recepcjonistką i jej prośbie o w miarę krótki pobyt mogłam wejść do sali w,której się znajdował.
Kiedy go zobaczyłam, takiego poobijanego i bezsilnego poczułam ukłucie w serce.
To ja do tego dopuściłam.
-Liam, tak bardzo cię przepraszam.-pozwoliłam łzom swobodnie spływać po moich policzkach.-To wszystko moja wina.
Chłopak chciał wstać,ale od razu do niego podeszłam i wybiłam mu ten pomysł z głowy.
-Musisz się oszczędzać.-szepnęłam głaskając go po policzku.
-Wiem,ale proszę cię nie płacz z mojego powodu.-poprosił ujmując moją rękę.
-Dobrze, już nie będę.-wytarłam oczy chusteczką i delikatnie pocałowałam jego policzek.
-Chciałam cię przeprosić. To co wczoraj mówiłam...Wcale tak nie myślę. Nie wiem co mną kierowało,ale bardzo tego żałuje. Bardzo cię kocham, Li. I wiem,że teraz zachowuje się okropnie,ale naprawdę mi na tobie zależy.
-Powiedz mi co się wczoraj wydarzyło.-poprosił.-Co było powodem twojej nagłej zmiany zachowania ?
-Ja...To już nieważne, popełniłam błąd. To przeze mnie wsiadłeś do samochodu, prawda ? To przeze mnie jesteś w szpitalu ?
-To była moja decyzja. Nic z tego nie jest twoją winą.
-To nieprawda. Wszystko spieprzyłam.Ale zrozumiałam także jedną bardzo ważną rzecz.
-Mimo,że tak bardzo cię kocham ciągle cie ranie. Tak nie powinno być,więc wydaje mi się,że najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli się rozstaniemy.-powiedziałam zsuwając pierścionek z palca.
-Suzan, proszę cię.
-Nie , Liam..To nie jest dla mnie łatwa decyzja,ale tak będzie lepiej nie uważasz ? Powinnam zniknąć z twojego życia,bo tylko je komplikuje.
-Już raz to zrobiłaś i skoro teraz tu jesteś oznacza to,że nie możemy być osobno. Kocham cie, Su.
Czym byłoby życie bez komplikacji ?
-Wtedy..To była zupełnie inna sytuacja. Zresztą za dwa tygodnie i tak wyjedziesz. Zapomnisz o mnie i może nawet poznasz kogoś kto na ciebie zasługuje. Tak będzie dla wszystkich lepiej.
-Nie chcę tego i ty także. Jesteś jedyną osobą,którą tak bardzo kocham.-powiedział i podniósł się z łóżka.
Chwycił mnie w ramiona i przycisnął swoje wargi do moich. Całował mnie z tak wielkim zaangażowaniem,a ja oddałam każdy jego pocałunek.
Chciałam czuć jego usta na swoich, móc go przytulać,ale co jeśli to nie jest mi przeznaczone ?
Splotłam nasze ręce ze sobą,aby oddać mu pierścionek,który być może nigdy miał do mnie nie należeć ?
-Su..Kocham cię, czy to znaczy dla ciebie tak niewiele ?
-To wszystko o czym tylko marze,ale marzenia nie zawsze mają prawo się spełnić.
-Ale to już się spełniło i właśnie próbujesz to zniszczyć.
-Nie można inaczej.
-To wcale nie odpowiedź.
- Tak,ale..
-Mam pomysł..Daj nam chociaż te dwa tygodnie. Jeśli nadal będziesz uważać,że nasz związek nie ma prawa istnieć zrozumiem i zejdę ci z drogi.
-Wiem,że tego nie zrobisz Liam,ale okey...Przez te dwa tygodnie postaram ci się to wszystko wynagrodzić. Ale naprawdę uważam,że twój wyjazd niesie ze sobą też wiele korzyści. Odpoczniesz ode mnie i zobaczysz,że tak naprawdę jest lepiej.
-Mogę ci przysiąc,że tak nie będzie.
-Nie chcę,żebyś mi cokolwiek obiecywał. Będzie mi wtedy jeszcze trudniej.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu zwiastujący nową wiadomość.
Wyciągnęłam aparat i spojrzałam na wyświetlacz.

Od Josh: Mam pixy*... Będę na ciebie czekał w Fabric.

Mimowolnie uśmiechnęłam się do telefonu. Wystukałam odpowiedź i schowałam urządzenie z powrotem do torebki.

Do Josh: Jestem w pobliżu. Będę jak najszybciej.

-Muszę się zbierać, Liam. -powiedziałam sięgając po skórzaną kurtkę leżącą na krześle obok łóżka chłopaka.
-To z powodu wiadomości ? Umówiłaś się z kimś ?
-Po prostu mam coś do załatwienia.
-Zawsze wszystko mi mówiłaś...Powiedz mi gdzie idziesz.
-Nie będę ci się ze wszystkiego tłumaczyć, Liam. Ty tego nie robisz,więc ja też nie muszę.
-Martwię się o ciebie, to wszystko.Ostatnio inaczej się zachowujesz.
-To nic takiego. A teraz wybacz śpieszę się.-nachyliłam się,aby pocałować jego policzek jednak on złączył nasze usta w długim pocałunku.
-Jutro mnie wypisują.-szepnął.
-Zadzwoń to po ciebie przyjadę.
-Okey. Uważaj na siebie.-raz jeszcze przycisnął swoje wargi do moich.
 -Jasne.
Narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam,wcześniej jednak posyłając mu ciepły uśmiech.
Wyszłam ze szpitala i pomaszerowałam w kierunku postoju taksówek.

~*~
Kiedy wysiadłam z taksówki od razu szybkim krokiem weszłam do Fabric. 
Pomimo tego,że nie ustalaliśmy konkretnej godziny czułam się spóźniona.
Kiedy tylko znalazłam się w środku w moich uszach zaczęła szumieć głośna muzyka.
Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. W czasie kiedy czekałam na zrealizowanie zamówienia wyskrobałam esemesa do Josh`a.

Do Josh: Jestem przy barze. 

Kiedy barman podał mi szkło od razu umoczyłam usta w słodkiej cieczy. 
Rzuciłam okiem na stylowy zegar wiszący na plecami barmana kiedy obok mnie dostrzegłam czyjąś obecność.
-Zabierz drinka i chodź na zewnątrz.-powiedział ledwo słyszalnie Josh. Od razu za nim podążyłam.
Cisza panująca poza klubem dała ukojenie moim uszom. 
Zaciągnęłam się świeżym powietrzem,aby po chwili upić kolejny łyk alkoholu.
- Powinniśmy zmienić lokal na nieco kameralne miejsce.-zaśmiał się.
-Ty też ? Widzę,że nie tylko ja nie przepadam za tym miejscem.
Chłopak wyciągnął z kieszeni kurtki paczuszkę z pixami.
Wyciągnął dwie. Jedną podał mi,a drugą sam połknął.
Uczyniłam to samo, popijając tabletkę drinkiem. 
-Chcesz ?-zapytała wskazując głową na naczynie,które trzymałam w dłoni.
Josh jednak pokiwał przecząco głową.
-Nie pijam takich soczków.
-To drink, nie soczek. Ja akurat je lubię.
-Bo jesteś dziewczyną. My nie pijamy takich rzeczy. 
-No tak..Zapomniałam,że wy faceci pijecie tylko wysokoprocentowe trunki.
-Dokładnie.-po raz kolejny się zaśmiał.
-Ile ci wiszę ?-zagadnęłam opierając się o ścianę.
-Nic. Uznaj to jako przyjacielski prezent. 
-Okey..Tak właściwie to skąd to masz ?
-Od brata. Dostaje to od niego za darmo,więc czemu by nie brać.
-No, jasne...
-Ten chłopak,z którym tu ostatnio byłaś...Jesteście parą ?
-Patrick ? Nie, jesteśmy po prosu dobrymi przyjaciółmi.
-Tak właściwie...-bawiłam się palcami kiedy na powrót dostrzegłam pierścionek na swoim palcu. No tak..Mogłam się domyślić,że w tej kwestii nie ustąpi.
-Tak właściwie to co ? -zapytał kiedy po dłuższej chwili nie dokończyłam swojej wypowiedzi.
-To jestem w dość dziwnym związku. Z jednej strony kocham Liama.Tak ma na imię mój chłopak.-dodałam.- A z drugiej wiem,że nie powinniśmy być razem, bo ciągle go ranie. -wydusiłam z siebie.
-Dlaczego z nim nie zerwiesz ? 
-Dzisiaj rano próbowałam...Ale skończyło się na tym,że zgodziłam się dać mu dwa tygodnie. Po tym czasie ma wyjechać w trasę na ponad pół roku.
-Trasę ?-zapytał najwyraźniej zdziwiony.
-Tak, on śpiewa. Jest członkiem One Direction.
Chłopak wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Oj , zamknij się.-pacnęłam go w głowę.
-Moja młodsza siostra ich słucha. Ciekawe klimaty.
-Ten sarkazm da się wyczuć na kilometr Josh....Właściwie nie wiem dlaczego o tym z tobą gadam. Prawie cię nie znam.
-Skoro mówisz mi to wszystko oznacza to,że masz do mnie zaufanie.
-Ciężko mówić o zaufaniu po dwudniowej znajomości.
-Czytałaś książkę Mój przyjaciel diler ?
Pokiwałam przecząco głową.
-Nie ? To powinnaś przeczytać. Świetna lektura. 
-Zaraz mi jeszcze powiesz,że ją czytałeś.
-Bo czytałem. Sytuacja opisana w książce przypomina naszą. Jest niemal identyczna.
-Sprawdzę to..
 



*Pixy- inne określenie tabletek ecstasy ( rodzaj narkotyku )



Witajcie,kochane !
Rozdział jest dłuższy,ale to z 
powodu napady weny twórczej,której dostałam.
A więc tak...
W zakładce Bohaterowie pojawiły się 
pewne zmiany,więc miło by było,gdybyście
 tam zerknęli. Dodatkowo dodałam tam posta Josh'a,
więc jeśli kogoś interesuje jak wygląda tam może
to sprawdzić.  Jak już pewnie zdążyłyście zauważyć
nie jest on czarnym charakterem tylko zwykłym 
chłopakiem,który z jakiegoś powodu wpadł w ten nałóg.
Żaden gangster..Nie, nie, nie..
To mnie nie interesuje.
To by było na tyle.
Pozdrawiam, N;*


CZYTASZ=KOMENTUJESZ




czwartek, 17 lipca 2014

35 "On miał wypadek"

 Szybkim krokiem ruszyłam w stronę parku jednocześnie przeszukując torbę w poszukiwaniu awaryjnej paczki papierosów.Kiedy w końcu pochwyciłam upragniony przedmiot od razu odpaliłam jednego papierosa bez reszty się w nim zatracając. Naprawdę staram się z tm skończyć,ale bywają momenty kiedy jedynym możliwym lekarstwem jest nikotyna.
To nie tak,że nie potrafię bez tego żyć po prostu czasami nie da się inaczej.
Stanęłam na chodniku przed pasami oczekując na zapalenie się zielonego światła.
Kiedy w końcu ujrzałam upragnione zielone światełko od razu ruszyłam z miejsca. Mijałam przechodniów spoglądając na ich szczęśliwe,roześmiane twarze. Wśród tych wszystkich ludzi ja byłam smutnym wyjątkiem.
Zastanawiałam się do kogo tak naprawdę mam żal, do siebie,bo dałam się tak cholernie oszukać czy do Liama,że przez tyle miesięcy sycił mnie kłamstwami.
Starałam się znaleźć racjonale wytłumaczenie tego wszystkiego, mimo wszytko chciałam go bronić,ale co by mi to dało ?
Przemierzałam park analizując każde jego słowo.
Dowiedział się o trasie koncertowej w najmniej odpowiednim momencie, wtedy kiedy postanowiliśmy do siebie wrócić,ale to nie zmienia faktu,że powinien mi o tym powiedzieć.
Przypomniałam sobie termin,który mi podał.
Dwa tygodnie..
Dlaczego tracę czas na niepotrzebne kłótnie kiedy zostało nam tak niewiele czasu ?
I wtedy moje zachowanie wydało mi się tak straszliwie dziecinnie.
To prawda okłamał cię,ale czy nie zrobił tego,aby nie sprawić ci przykrości ?-tłumaczyłam sobie.
W pewnym momencie naprawdę miałam zamiar wrócić i poprosić,aby mi to wszystko wytłumaczył,ale na szczęście w porę się opamiętałam.
To on powinien coś zrobić,aby to zmienić, czyż nie ?
To przecież nie ja ukrywałam przed nim,że mam zamiar wyjechać na ponad pół roku.
Gdybym wiedziała wykorzystałabym ten czas znacznie lepiej, a tak przez cholernie długi czas opłakiwałam dziecko,które miało przyjść na świat.
To między innymi dlatego mi nie powiedział...Nie chciał,abym jeszcze z tego powodu się pogrążała.
Przecież to tak oczywiste. Ale ze mnie idiotka...
Ugh...Czy ja zawsze muszę wszystko psuć ?
Zgasiłam papierosa butem i wstałam z ławki. Niemal biegłam wracając do domu.
Po kilku minutach znalazłam się na miejscu. Niemal bezszelestnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Jednak w salonie ktoś był, a to co zobaczyłam doprowadziło mnie niemal do płaczu.
-Ja..przepraszam.-powiedziałam i szybko pomaszerowałam do swojego pokoju.
Dopiero wtedy, kiedy już zostałam sama dałam upust swoim emocją, a łzy spływały po moich policzkach z szybkością błyskawicy.
Wiem,że to nie powinno boleć..widok jego z inną dziewczyną,ale to było niczym sztylet wbity w serce. Ale przecież jak każdy ma prawo do szczęścia. Nie mam prawa obwiniać go za to,że na nowo próbuje poukładać sobie życie.
Powinnam cieszyć się,że jest szczęśliwy,a nie płakać po kontach.
Cholera...Ja naprawdę jestem beznadziejna.
Starałam się w jakiśkolwiek sposób zapanować nad swoimi emocjami,ale przed oczami cały czas miałam obraz ich całujących się.
Widziałam jej rękę przeczesującą jego cudowne,blond włosy.
Sposób w jaki na nią patrzył...Zupełnie tak jak kiedyś na mnie.
Wtedy kiedy wszystko wspaniale się układało,a ja postanowiłam to zniszczyć raniąc tak ważne dla mnie osoby.
Wygrzebałam z torebki pudełko papierosów i odpaliłam drugą już dzisiaj sztukę.
Jak tak dalej pójdzie naprawdę się uzależnię.
Wpuściłam dym w swoje płuca rozkoszując się jego smakiem.
Opanowałam już oddech kiedy w pokoju pojawił się Liam.
Przez tę całą sytuację,której byłam świadkiem całkiem zapomniałam o tym co sobie postanowiłam i byłam dla niego oschła.
-Wydawało mi się,że w tym domu obowiązuje pukanie.-rzuciłam.
-Tak, przepraszam.. Myślałem,że jeszcze cię nie ma.
-Więc uznałeś,że wejdziesz i poczekasz. Miło z twojej strony.-obdarzyłam go sztucznym uśmiechem.
Chłopak jednak nic nie odpowiedziała i po prostu usiadł na przeciwko mnie.
Sięgnęłam po telefon i wystukałam szybkiego esemesa do Patricka.
Do Patricka: Nie wybrałbyś się ze mną do Fabric ?
Kolejną rzeczą o,której zapomniałam to zmienienie klubu na inny,ale co poradzić,że naprawdę lubię tam przebywać.
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
Od Patricka: Jasne, spotkamy się na miejscu za pół godziny ?
Spojrzałam na Liama i nawet widok jego smutnego wyrazu twarzy nie zrobił na mnie wrażenia.
Chłopak nadal siedział wpatrując się we mnie nie potrafiąc zdobyć się na choćby jedno słowo.
Do Patrick: Okey,do zobaczenia na miejscu.
Odłożyłam telefon na miejsce i spojrzałam chłopakowi w oczy. Dopiero wtedy zdecydował się coś powiedzieć.
-Naprawdę mi przykro,że to wszystko tak wyszło. Ale nie chciałem ci o tym mówić w momencie kiedy działo się tak wiele okropnych rzeczy.
Chciałam być miła, chciałam powiedzieć,że mi na nim zależy,ale w pewnym momencie coś we mnie pękło.
Czułam tylko i wyłącznie pustkę.
-Wiesz co ? Trochę nad tym myślałam i wydaje mi się,że byłeś cholernie szczęśliwy kiedy dowiedziałeś się,że straciłam to dziecko. Bo właściwie dlaczego miałbyś je uznać skoro nie było twoje i tylko przypominało ci o mojej dawnej miłości do Nialla? Powiedz mi jeśli się mylę.
Milczał,najwyraźniej zszokowany tym co przed chwilą usłyszał.
-Jak możesz coś takiego mówić. Suzan ? Dobrze wiesz,że..-uciął.-Zresztą nie ważne.
-Tak ? To nawet lepiej.A teraz wybacz,ale muszę się przebrać,bo za chwilę wychodzę.
Już miał chwytać za klamkę kiedy się odwrócił i zapytał:
-Co się z tobą dzieje Su ? Dlaczego traktujesz mnie tak jakbym nic dla ciebie nie znaczył.
-Bo nie znaczysz..Już nie. Zrozumiałam kilka bardzo ważnych rzeczy. Możesz lecieć sobie w tą swoją pieprzoną trasę. Mam to gdzieś.
-Nie wierzę ci. Nie wiem co takiego sprawiło,że zmieniłaś do mnie nastawienie,ale ci nie wierzę.
Nie można w ciągu kilku godzin przestać kogoś kochać. I wiem,że ty też nie przestałaś.-powiedział i niespodziewanie wpił się w moje usta.
Chciałam go odepchnąć, krzyknąć,żeby mnie zostawił ,ale coś mnie powstrzymywało.
Zamiast tego zarzuciłam mu ręce na szyje i oddałam każdy jego cudowny pocałunek.
-A nie mówiłem.-z transu wyrwał mnie jego szept. Dopiero wtedy odepchnęłam go od siebie odepchnęłam.
Jak gdyby nigdy nic podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego.
Czułam na sobie jego wzrok,ale mimo to starałam się zachować zimną krew.
Nie zwracając na nic uwagi zsunęłam z siebie szorty i top,aby ubrać sukienkę,która idealnie nadawała się na imprezę.
Chwyciłam torebkę i kiedy już miałam wychodzić nagle się zawahałam.
Spojrzałam na nieświadomego mojego zachowania Liama i delikatnie musnęłam jego usta.
-Do zobaczenia, kochanie.-rzuciłam beznamiętnie i wyszłam.
Nie mam pojęcia co się ze mną dzieję,ale zaczynam lubić tę nową siebie.
Wyzwoloną, nie zwracającą na nic uwagi...Po prostu wolną.


~*~
Głośna muzyka odbijała się echem w mojej głowie. Piłam, tańczyłam, po prostu świetnie się bawiłam. Wszystkie smutki dzisiejszego dnia zatopiłam w alkoholu.
Od czasu do czasu potrzebowałam przerwy od tego nieustającego hałasu i wychodziłam zapalić.
Patrick okazał się świetnym towarzyszem. O nic nie pytał i bawił się razem ze mną nie zwracając uwagi na późną godzinę.




~Patrick~
Kiedy Suzan do mnie napisała pytając czy nie chcę wyjść do Fabric nieco się zdziwiłem, bo w końcu byliśmy tam dwa dni temu.
Ale z zasady nie odmawiam,gdy ktoś proponuje mi możliwość wypicia kilku piw.
Spodziewałem się,że przyjdzie z Harrym, lub w ostateczności z Liamem,ale ona pojawiła się sama.
Zachowywała się dość dziwni,ale zapewne było to przyczyną kłótni z chłopakiem,więc nie pytałem.
Prosiłem właśnie barmana o kolejne piwo kiedy zadzwonił mój telefon.
Wyciągnąłem aparat z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz,na którym widniało zdjęcie Hazzy. Wcisnąłem zieloną słuchawkę,aby po chwili usłyszeć jego zdesperowany głos.
-Patrick ?
-Cześć stary..Daj mi chwilę, wcale cię nie słyszę.-powiedziałem do słuchawki i szybkim krokiem wyszedłem na zewnątrz.
-Dobra, mów o co chodzi.
-Jesteś może z Suzan. Od kilku godzin próbuje się do niej oddzwonić,ale bezskutecznie.
-Tak, ona wyłączyła telefon. Coś się stało ? Zawołać ją ?
-Nie,ale przyjedźcie do szpitala św. Tomasza. Liam miał wypadek. Lekarze mówią,że to nic poważnego,ale lepiej,żeby o tym wiedziała. Ostatnio czuje się ze wszystkiego wykluczona.
-Okey, będziemy jak najszybciej.
-Jasne,cześć.-powiedział i się rozłączył.
Schowałem telefon z powrotem do kieszeni i udałem się do klubu w poszukiwaniu Suzan.
Zastałem ją palącą skręta z jakimś obcym facetem.
Wyrwałem jej go z ręki i pociągnąłem za rękę na zewnątrz.
-Suzan, ty jesteś naćpana.-powiedziałem po dokładnym sprawdzeniu jej stanu.
-Ja ? -zaśmiała się. -Wcale nie.
-Jasne. Dzwoniłem po taksówkę, zaraz zawiezie nas do szpitala.
-Ale ja czuje się świetnie.
-Tak,ale twój chłopak miał wypadek.
-Chłopak ? To ja mam chło..?-zaczęła i dopiero wtedy dotarł do niej sens wypowiedzianych przeze mnie słów.
-Co mu się stało ?-zapytała beznamiętnie.
-Nie mam pojęcia,ale Harry mówił,że to nic poważnego.
-W takim razie wracam do środka.-powiedziała i już miała odchodzić kiedy chwyciłem ją za nadgarstek.
-Suzan, co jest z tobą nie tak ? Twój chłopak jest w szpitalu,a ty zamiast do niego jechać wolisz imprezować ?
-Właśnie tak...Poza tym wydaje mi się,że już nie jest moim chłopakiem.
-Jasne, po prostu tam ze mną pojedziesz.
-Ale robię to tylko dla ciebie.
Po kilku minutach przyjechała taksówka i od razu podałem mężczyźnie adres szpitala.
Kiedy już się tam znaleźliśmy zapytałem recepcjonistkę na,którym piętrze jest jego sala.
Z początku nie chciała nm tego powiedzieć,ale kiedy powiedziałem,ze dziewczyna,która jest ze mną jest jego narzeczoną zmieniła zdanie.
Przed salą 328 zobaczyliśmy chłopaków włącznie z ich menadżerem.
-W końcu jesteście. -Harry od razu podniósł się z miejsca.-Co jej jest ?
-Naćpała się. Naprawdę nie wiem co jej jest,ale wyszedłem na chwilę,żeby odebrać telefon od ciebie,a kiedy wróciłem ona paliła skręty z jakimś frajerem.
Chłopak chwycił dziewczynę za ręce i delikatnie usadził na krześle.
-Wszystko w porządku ?-zagadnął,a ona tylko pokiwała głową.
Po kilkunastu minutach z sali wyszedł lekarz.
-Co z nim ?-zapytał od razu Zayn.
-Ma lekkie wstrząśnienie mózgu i złamaną lewą rękę,ale poza tym wszystko jest w porządku. Ten chłopak miał wiele szczęścia.-powiedział.
-Możemy się z nim zobaczyć ?-tym razem pytanie padło z ust Nialla.
-Nie widzę przeciw skazań.Byle nie za długo. Pan Payne musi wypocząć.
-Dziękujemy.-odpowiedział i od razu pociągnął za klamkę.
Suzan chwiejnym krokiem wkroczyła do sali.
 -Jak się czujesz stary ? Wszystko w porządku ?-padały kolejne pytania.
Ale najmniej wzruszona całą tą sytuacją wydawała się być Suzan, kiedy powinno być zupełnie na odwrót.
 Jednak kiedy podeszła do łóżka i zobaczyła jego poobijaną twarz coś się zmieniło.
-Boże Liam...Co ci się stało ?
-To tylko niegroźny wypadek samochodowy.
-Ty idioto, w najgorszym wypadku mogłeś zginąć.-powiedziała delikatnie kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Ale nic takiego się nie stało.Ale czy ty..?-zaczął,ale nie pozwoliła mu skończyć.
-To drobne nieporozumienie. Przez moment działa się ze mną coś niedobrego,ale nie chcę teraz o tym mówić.
Wszyscy rozmawiali jeszcze przez kilkanaście minut kiedy do sali weszła pielęgniarka ogłaszając nam,że nadszedł koniec wizyty.
Suzan z trudem oderwała się od Liama i opuściła sale.
-Za dwa dni będzie mógł już wyjść.-powiedziała kobieta szeroko się do nas uśmiechając.
Nie mam pojęcia co było przyczyną wahań nastrojów Suzan,ale to co wyprawiała dzisiejszego dnia,było do niej niepodobne.


wtorek, 15 lipca 2014

34 "Umierać z miłości"

Wczorajszy dzień spędzony z Harrym i Patrickiem mogę z czystym sercem zaliczyć do udanych.
Od tak dawna nie wychodziłam nigdzie nie wychodziłam ze znajomymi i już zaczynało mi tego brakować.
Wydawać by się mogło,że skończy się jedynie na spacerze po parku,jednak Patrick miał już dokładnie opracowany plan.
Na początek kawa w Starbucksie,następnie kino i kiedy już myślałam,że na dziś koniec wylądowaliśmy w Fabric.
Klubie,który wywoływał tak wiele wspomnieć - nie koniecznie pozytywnych.
I mimo,że bawiłam się tam świetnie z tymi dwoma idiotami czegoś mi brakowało.
A właściwie kogoś.
Nialla. To prawda bardzo się do siebie zbliżyliśmy po ostatnich wydarzeniach,ale nie możemy sie porozumieć tak jak kiedyś.
Brakuje mi wspólnych spacerów, wizyt w kawiarni,gdzie zawsze zamawialiśmy szarlotkę i tych żartów,które niejednokrotnie poprawiły mi humor.
Chcę,żeby było tak jak dawniej. Czy to naprawdę tak wiele ?
Wiem,że go zraniłam,ale staram się to naprawić i naprawdę nie chcę stracić takiego przyjaciela.
Nie mam pojęcia ile wypiłam wczorajszego wieczoru,ale sądząc po dzisiejszym bólu głowy wystarczająco,aby nabawić się kaca.
 Kiedy w końcu otworzyłam oczy wpadłam w nie małe zaskoczenie.
Z szybkością błyskawicy zeskoczyłam z łóżka budząc tym samym Harrego.
-Czy my ?-zaczęłam się jąkać.-Dlaczego znaleźliśmy się w jednym łóżku ?
Harry,który jeszcze nie zdążył się obudzić patrzył na mnie zdziwiony.
Dopiero po kilku minutach zajarzył,że jeszcze chwile temu leżeliśmy razem w jednym łóżku.
-Co ty robiłaś w moim, to znaczy w tym łóżku ?
-To chyba ja powinnam cię o to zapytać.
-Spałem.
-Tylko ?
-Taaak !!! Chyba pamiętałbym,gdybyśmy...
-Nawet nie kończ.-przerwałam mu.
W tym samym momencie w pokoju pojawił się Patrick. Cały w skowronkach uśmiechnął sie do mnie stawiając na stole dwa kubki z kawą z Starbucksu.
-Cześć.Jak się spało ?-zapytał jednocześnie próbując opanować śmiech.
-Jeśli cokolwiek wiesz, mów.-poleciłam posyłając mu ostrzegające spojrzenie.
Chłopak odchrząknął znacząco i przeczesał dłonią włosy.
-Ostro wczoraj zabalowaliście. Siłą nie mogłem was od siebie oderwać.
-Co takiego ? Harry, ty idioto !-powiedziałam okładając go poduszką.-Co ja teraz powiem Liamowi ?
Zastanowiłeś się nad tym ?-krzyczałam wymierzając coraz mocniejsze ciosy poduszką.
-Hej, opanuj się kochana !-zawołał nagle Patrick. -Tylko żartowałem !-dodał,a ja miałam ochotę rozszarpać go na strzępy.
-Zabije !-powiedziałam spokojnie.-Jesteś cholernym idiotą ! -chłopak zaczął przede mną uciekać.
Jego mieszkanie nie należało do największych,wiec już chwilę później okładałam go poduszką.
-Przepraszam Suzan..Proszę cię opanuj się. -krzyczał,aż w końcu przestałam.
-Jesteś okropny.Jak mogłeś mnie tak nastraszyć ?-powiedziałam oplatając mu rękoma szyję.
-Oj dobrze...Już nie będę.
-Ja myślę.
Do pokoju, w którym aktualnie się znajdowaliśmy wkroczył Harry z założonymi na piersi rękoma.
-Chyba należą mi się przeprosiny ?-oznajmił palcem wskazując na swój policzek.
Przewróciłam oczami i spełniłam jego prośbę obdarzając go buziakiem w policzek.
-Znacznie lepiej.-powiedział się uśmiechając się szeroko.
-A do ciebie.-zwrócił się do Patricka.-się nie odzywam.
-Czyżbyś miał focha ?-zaśmiał się chłopak.
-Tak, mam. -odpowiedział mu dumnie Hazza.
-Dobra skończmy już to. Wypadałoby wrócić do domu. Liam pewnie się martwi. Przez was głąby zapomniałam wysłać mu esemesa.
-Zapewne umarł z tęsknoty, sam w tym wielkim łóżku.-zaśmiał się.
-Zamknij się.-powiedziałam rzucając w Lokersa poduszką.


~*~
Wlokąc za sobą swoją torbę pomaszerowałam do swojego pokoju.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Liama siedzącego na blacie biurka stojącego w kącie pokoju.
-Cześć.-powiedziałam niepewnie rzucają torbę na podłogę.
-Cześć ?-zapytał podnosząc się z miejsca.-Nie było cię całą noc i jedyne co masz mi do powiedzenia to pierdolone cześć ?
-Liam, naprawdę miałam napisać,ale...Patrick zjawił się tak nagle.Naprawdę cię przepraszam.
-Cholernie się o ciebie martwiłem.
-Wiem, naprawdę cię przepraszam. Powinnam była zadzwonić.
-Powinnaś była..-powiedział,aby po chwili porwać mnie w ramiona.
Wpiłam się w jego malinowe usta w celu odkupienia winy.
-W ramach rewanżu dzisiejszy dzień spędzisz tylko ze mną, zgoda ?
-No jasne.-dałam chłopakowi buziaka w nos.
-Tak właściwie to co robiliście. Nie było cię w końcu szmat czasu ? Ja tu umierałem z miłości.-zaśmiał się przygryzając dolną wargę. Wspominałam już,że uwielbiam kiedy to robi ?
W kilku zdaniach zrelacjonowałam mu wydarzenia z ostatnich dwunastu godzin.
Kiedy wspomniałam o wizycie w Fabric wyraźnie posmutniał. Oznacza to,że to miejsce nie tylko u mnie wywołuje negatywne emocje.
Wygląda na to,że powinniśmy zmienić klub,aby w trakcie zabawy nie psuć sobie samopoczucia.
-Bardzo cię kocham,wiesz ?-zapytał przyciskając wargi do mojego czoła.-Cholernie mi na tobie zależy, Su.
-Ja też strasznie cię kocham, Li. -szepnęłam wprost do jego ucha.
-Jak bardzo ?-zapytał zadziornie,delikatnie popychając mnie w kierunku łóżka.
-Bardzo.-wpiłam się w jego cudowne usta. Nim się spostrzegłam oboje leżeliśmy na miękkiej pościeli mojego łóżka.
-Chciałbym,aby po domu biegała mała wersja ciebie. -powiedział przygryzając płatek mojego ucha.
-A ja chciałabym małego Liama.-zaśmiałam się.
-Naprawdę ? Wytrzymałabyś z nami dwoma ?-tym razem to on się zaśmiał.
-Yhm..To nie byłoby wcale takie trudne.
 Wtuliłam się w jego umięśniony tors wsłuchując się w ciche bicie ego serca.
Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz kiedy nawiedziła mnie jedna myśl:
Ono bije dla Ciebie...
-Su ?-zagadnął po dość długiej chwili milczenia.
-Tak,Liam ?
Chłopak podniósł się do siadu, po czym ja uczyniłam to samo.
-Za dwa tygodnie wyruszamy w trasę.
-Na jak długo ?
-Być może to najważniejsza trasa w naszej karierze.
-Na jak długo ?-ponowiłam pytanie starając się ukryć władające mną uczucia.
-Około dwustu piędziesięciu dni.
-To przecież ponad pół roku. Skoro to taka ważna trasa musiałeś wiedzieć o niej znacznie wcześniej.
-Masz rację.Wiem o niej o jakiegoś czasu.
-Od kiedy ?
-Dowiedziałem się kilka dni przed moim przyjazdem do USA.
-To cztery miesiące Liam ! Od czterech miesięcy wiedziałeś,że wyjeżdżasz na tak cholernie długo i nawet nie raczyłeś mnie o tym poinformować !
-Wiem,że to kiepsko wygląda,ale...
-Ale co ?!-podniosłam się schodząc z łóżka.
-Nie uważasz,że głupio byłoby ci o tym mówić w momencie kiedy się pogodziliśmy. Nie chciałem tego zepsuć.
-Och, naprawdę ?!-wybuchłam udawanym śmiechem.-A właśnie to zrobiłeś ! -wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Biegłam na dół po schodach w kierunku drzwi kiedy w ostatniej chwili chwycił mnie za nadgarstek.
-Su, proszę zaczekaj.
-Odpieprz się,okey ?-krzyknęłam,aby chwile później zniknąć za drzwiami.




Szablon by S1K