niedziela, 3 sierpnia 2014

39 "Because I love you"

Dzisiejsza noc minęła mi zaskakująco szybko. Czy było to spowodowane brakiem rozmyślań, czy bliskością Liam'a,śpiącego obok mnie, nie wiem,ale ważne,że kiedy się obudziłam wyglądałam...dobrze.
A w ostatnim czasie było to rzadkością.
Przeciągnęłam się i przetarłam oczy,aby po chwili podnieść się do siadu.
Wzięłam głęboki oddech przez co zakręciło mi się w głowie.
Przez cały wczorajszy dzień nie miałam w ustach,choćby odrobiny narkotyku co dzisiaj dało o sobie znać typowym głodem narkotykowym.
Niall miał rację,że niszczę sobie tym życie,ale co z tego kiedy tak bardzo tego potrzebowałam ?
Zaczynam mówić jak prawdziwa narkomanka,co powinno być dla mnie wskazówką,aby zapisać się na jakąś terapię.
Sięgnęłam po torebkę i wyciągnęłam z niej papierosa.
Wstałam z łóżka i pomaszerowałam na balkon. Chłód poranka podziałał kojąco na pulsujący w mojej głowie ból.
Zapaliłam papierosa,aby po chwili wetknąć go sobie do ust.
Nikotyna choć na chwilę ugasiła chęć zażycia narkotyków.
Kiedy po raz kolejny raz miałam się zaciągnąć ktoś wyciągnął mi papierosa z ręki.
Nie ktoś,tylko Liam.
Musiał wejść naprawdę bezszelestnie,bo dopiero wtedy uświadomiłam sobie jego obecność.
-Nie wydaje mi się,aby to było odpowiednie lekarstwo.
-Może i masz rację,ale musiałam chociaż na chwilę zapomnieć o tym cholernym głodzie narkotykowym.
-Myślę,że jakoś mogę ci pomóc.-powiedział i niespodziewanie wpił się w moje usta.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam każdy z jego cudownych pocałunków.
Przez dłuższą chwilę nie potrafiłam się od niego oderwać, jednak kiedy to w końcu zrobiłam chłopak od razu mnie do siebie przytulił.
-Zostały nam już tylko trzy dni.-szepnął.
-Wiem i żałuje,że tak zmarnowałam ten czas. Obiecałam ci coś zupełnie innego. Naprawdę cię przepraszam,Li...
-Nie masz mnie za co przepraszać.
-Jak to nie mam ? W ciągu tygodnia tak bardzo cię zraniłam. Mówiłam tak okropne rzeczy,o których nie śmiałabym pomyśleć. Powinieneś dać sobie ze mną spokój,ale nie wiedzieć dlaczego nie robisz tego.
-Chcesz wiedzieć dlaczego ? Bo cię kocham. I mimo tylu niepowodzeń,wciąż wierzę,że możemy być szczęśliwy. Zawsze marzyłem o założeniu rodziny. O osobie,którą będę kochać, i którą będzie kochać mnie. A teraz kiedy taka okazja się nadarzyła, nie mam zamiaru z niej zrezygnować. Nie mam zamiaru zrezygnować z ciebie.
Szukałam odpowiednich słów,aby moja odpowiedź zawierała wszystko to co czuje…
Jednak ich nie znalazłam,więc jdynym słusznym posunięciem było skraść jeszcze jeden pocałunek z jego ust.
Chłopak wziął mnie na ręce,wciąż nie odrywając swoich warg od moich i zaniósł mnie do łóżka.
Każdy kolejny pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny,a ja coraz bardziej potrzebowałam jego bliskości…
Raz za razem zaczęliśmy pozbywać się naszych ubrań.
Wymieniliśmy kolejne zachłanne pocałunki i kiedy już zmierzaliśmy do czegoś więcej rozległo się pukanie do drzwi.
-Chwila !-krzyknęłam pospiesznie się ubierając.
Spojrzałam ukradkowo na Liam’a. Z jego twarzy można było wyczytać niezadowolenie i wyraźny zawód.
Jego żądze były rozpalone do maximum kiedy w najmniej odpowiednim momencie ktoś postanowił złożyć mi wizytę.
Pobieżnie zerknęłam na zegarek,który wskazywał godzinę 12:45.
Cmoknęłam chłopaka w usta i poszłam otworzyć drzwi.
-Już idę.
Złapałam za klamkę,aby po chwili dostrzec Loczka.
-Och..-jęknęłam.-Styles,doprawdy ?-powiedziałam wpuszczając chłopaka do środka.
Liam właśnie zapinał koszulę,kiedy Harry zapytał:
-Czyżbym wam w czymś przeszkodził ?
-Tak jakby.-powiedział Liam obejmując mnie w pasie.
Harry przewrócił oczami, zakładając ręce na piersi.
-Jesteście obrzydliwi.
-Bywa w życiu.-rzuciłam.
-A tak na serio cieszę się,że wszystko u was w porządku.
-Dzięki.-powiedziałam przytulając się do Lokersa.
-Fajnie,że mam cię z powrotem.-szepnął na co mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Ja też się cieszę.-powiedziałam odrywając się od niego.-Zdaje się,że po coś tu przyszedłeś.
-No tak,zapomniałbym.Ktoś czeka na ciebie na dole.
-Tak,a kto ?
-Jakiś chłopak, wyglądał na bardzo zdołowanego.
-Nawet się domyślam kto to.-przeczesałam ręką włosy.-Okey, ja doprowadzę się do porządku,a ty powiedz mu,że zaraz zejdę.
-Jasne.-chłopak puścił mi oko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania,aby chwilę później szybkim krokiem pognać do toalety.
Po odbyciu porannych czynności wyszłam z pomieszczenia wpadając wprost w ramiona Liam’a.
Chłopak zachłannie całował moje usta,a ja nie potrafiłam mu odmówić choćby jednego pocałunku.
-Ktoś na mnie czeka.-szepnęłam po chwili.
-Chcesz mnie tutaj zostawić w takim momencie?-poruszył zawadiacko brwiami na co wybuchłam śmiechem.
-Później skończymy.-powiedziałam całując go w usta.
-Trzymam za słowo.-powiedział wypuszczając mnie z objęć.
Wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się w kierunku schodów.
Do salonu weszłam z ogromnym uśmiechem na ustach,który zniknął zaraz po zobaczeniu Josh’a.
W jego oczach widziałam zupełną pustkę. Siedział w salonie na kanapie,ale duchem wydawał się nieobecny.
Spoglądając w te oczy przepełnione bólem wiedziałam,że stało się coś okropnego.
Zajrzałam czy nikogo nie ma w kuchni i pociągnęłam chłopaka za rękę w tamtym kierunku.
Kiedy już byliśmy sami zaryzykowałam pytanie:
-Josh, co się stało ?
Chłopak rzucił mi ukradkowe spojrzenie,aby po chwili powiedzieć:
-On ją zabił. Gdybym tylko był w tedy w domu…-w jego oczach wzbierały łzy.-Zapobiegłbym temu,rozumiesz ?
-Zapobiec czemu ?
-Ojciec..On uciekł z więzienia. Pojawił się u nas w domu i zabił moją siostrę. Przecież ona nie była niczemu winna. Miała tylko czternaście lat.
-Josh…Tak mi przykro.-powiedziałam przytulając go do siebie.
-Twój ojciec po raz kolejny zrobił coś okropnego,ale to wcale nie jest twoja wina.
-Powinienem był wiedzieć,że w końcu ucieknie. A teraz to zrobił wykorzystując niczemu winną Zoe.
Chłopak już nie próbował powstrzymywać łez,ale także nie bronił się,gdy próbowałam go pocieszyć.
Każdy człowiek musi w życiu przejść przez coś okropnego. Każdego z nas spotkało lub spotka coś co zapamięta się do końca życia.
Ale czy w przypadku Josh’a ten limit nie został juzdawno wyczerpany.
Ile jeszcze razy ten chłopak będzie musiał oglądać jak jego ojciec-osoba,która dała mu życie- zabija kogoś z jego bliskich ?

2 komentarze:

  1. Wow! Rozdział genialny!
    A zapowiadało się tak ciekawie ale jak zwykle ktoś musi to przerwać!
    Współczuję Josh'owi... W tak brutalny sposób stracić tyłu bliskich...
    Z niecierpliwością czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się cieszę że napalonemu Liamowi przerwano ;3 I żal mi Josha :(Rozdział jest świetny!!! Pisz tak dalej bo co chwilę sprawdzam rozdziały xD Czekam utalentowana istoto na rozdział 40 ;>
    Pozdrawiam~
    Nicky~

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K