wtorek, 31 grudnia 2013

02 "Tiramisu"

"Do­piero późną nocą, przy szczel­nie zasłoniętych ok­nach
  gry­ziemy z bólu ręce, umiera­my z miłości"
                                                    
                                                                            - Małgorzata Hillar


Kiedy Suzan wprowadzała ostatnie poprawki w swoim stroju, wybija godzina 12:30.
Zawiesiła torebkę na ramieniu i skierowała się do przedpokoju,gdzie czekała na nią ciotka Isabell.
-Ślicznie wyglądasz.-powiedziała gładząc dziewczynę po równo ułożonych włosach.
Miała rację, Suzan wyglądała przepięknie. Idealnie dopasowana do jej figury sukienka z gatunkowo dobrego materiału spoczywała na jej ciele. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy,że jest naprawdę piękną kobietą,za którą ogląda się niemal każdy chłopak.
-Dziękuje.-powiedziała uśmiechając się serdecznie do ciotki.
Była kobietą po trzydziestce,ale mimo to nadal wyglądała młodo. Aż dziwne,że nie ma męża.
Suzan bardzo ją kochała. Kobieta opiekowała się nią od tego tragicznego wypadku jej rodziców.
Isabell była jej jedyną rodziną,poza nią nie miała nikogo. Rozumiały się doskonale.
-Baw się dobrze.-powiedziała kobieta kiedy Suzan miała już wychodzić.
-Obiecuję. Nie musisz się martwić,nie wrócę późno.
-Jesteś dorosła,nie musisz mi się tłumaczyć.
-Wiem.Do zobaczenia, później.

Po piętnastominutowym spacerze dziewczyna była już na miejscu.
Rozglądała się po kawiarni,szukając wzrokiem chłopaka,którego imienia jak do tej pory nie udało jej się poznać.
W końcu go dostrzegła. Był ubrany w koszulkę w serek,a na nią założoną miał marynarkę i do tego jeansy. Była pod wrażeniem. Była wręcz przekonana,że nie jest typem chłopaków,którzy się tak ubierają,a ty takie miłe zaskoczenie.
Kiedy tylko podeszła do stolika chłopak wstał i odsunął krzesło,aby mogła usiąść.
-Dziękuje.-powiedziała,nadal będąc pod wrażeniem jego niepowtarzalnego piękna.
Zatonęła w jego brązowych oczach,w których nie było widać końca.
Chłopak się odezwał,a ona wróciła na ziemię.
-Wczoraj nie zdążyłem ci się przedstawić. Liam Payne.-powiedział wyciągając rękę w jej kierunku,którą od razu ujęła.
-A ja Suzan Evening.Miło mi cię poznać.-obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem świata.
I nagle coś jej zaczęło świtać. Od samego początku wydawało jej się,że skądś tego chłopaka zna.
-Czy ty nie jesteś wokalistą..? -chłopak nie dał jej skończyć.
-Tak,to ja. Ale chyba się na mnie nie rzucisz i nie zaczniesz piszczeć ?
-A wyglądam na taką ?-Liam pokręcił przecząco głową.
-A więc stąd to całe przedstawienie ?-zaczęła.-Zaprosiłeś mnie na kawę,abym przypadkiem nie powiedziała komuś jak chamsko potraktowałeś mnie w sklepie ? Dla gwiazdy image ( czyt. imicz)
to ważna sprawa,prawda ?
-Co ? Nie, nie jestem takim dupkiem za jakiego mnie uważasz. Czy to,że jestem sławny oznacza,że już nie mam uczuć i nie mogę zaprosić kogoś na kawę za głupią wpadkę w sklepie ?
-Może faktycznie trochę przesadzam,ale do tej pory nie spotkałam kogoś twojego pokroju. Ale to naprawdę tak wyglądało.
-Na pierwszy rzut oka może i tak,ale wcale nie mam wobec ciebie złych zamiarów.
-A więc przepraszam,że na ciebie naskoczyłam.
-Przeprosiny przyjęte.-oznajmij,kolejny raz jeszcze obdarzając ją swoim powalającym uśmiechem.
Pod dziewczyną ugięły się nogi, i gdyby nie fakt,że siedziała już doszło by do bliskiej konfrontacji z podłogą.
Musisz się uspokoić.-powtarzała sobie w myślach.
I,żeby nie było pomówień nie zachowywała się tak dlatego,że Liam był sławny. Co to,to nie. Nie należała to tego typu dziewczyn,które mdleją na widok kogoś znanego. Po prostu nie mogła zapanować nad bijącym od chłopaka ciepłem i pięknem,które wywierało na niej bardzo duży wpływ.
 Do ich stolika podeszła kelnerka podając im karty dań.
-Poproszę wodę z cytryną.-powiedziała oddając dziewczynie kartę.
-Nie masz ochoty czegoś zjeść ?-zapytał i nie czekając na jej odpowiedź powiedział do kelnerki:-To samo co dla tej pani i dwie porcje tiramisu.
Kelnerka,która pożera wzrokiem jej  towarzysza, w końcu oprzytomniała i zabrała od niego kartę po czym odeszła od stolika.
 Suzan nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
Jak ona się pięknie śmieje.-pomyślał chłopak nie odrywając od niej wzroku.
-Co cię tak śmieszy ?-zapytał w końcu.
-Ta kelnerka pożerała cię wzrokiem. Była tak w ciebie zapatrzona,że ledwo była w stanie słuchać tego co do niej mówisz. To zabawne jak ludzie zachowują się na twój widok.
Przecież ty zachowujesz się dokładnie tak samo.-powiedział jej wewnętrzny głos.
-Wiem.Czasami zastanawiam się czy ludzie zadają się ze mną ze względu na to kim jestem i czy jeśli nie byłbym tym kim jesteś czy nadal coś bym dla nich znaczył.
-To musi być trudne.Ta niepewność,nieufność.Wydawało mi się,że życie gwiazdy jest idealne,ale ona ma także swoje minusy.
-Tak, do ciągłe ukrywanie się. Nie mogę nawet wyjść na zakupy,żeby jakaś psychofanka się na mnie nie rzuciła. To bywa męczące. Czasami mam ochotę odpuścić,skończyć z tym wszystkim,ale czy to by coś dało ? Zapewne byłoby tylko gorzej.
-Twoje życie jest naprawdę trudne.
-Tak,ale teraz opowiedz mi o sobie.
-O mnie ? Moje życie nawet trochę nie przypomina twojego,ale dobrze.
Co chciałbyś wiedzieć ?
-No, nie wiem. Na przykład wszystko ?
-Okey.-zaśmiała i zaczęła opowiadać.-Kiedy miałam trzy latka moi rodzice zginęli w wypadku samochodowy.Od tej pory zajmowała się mną ciotka Isabell. Mam tylko ją. Jeśli chodzi o Londyn to tu się urodziłam i jeszcze nigdy nie wyściubiłam nosa z tego miejsca. Moim marzeniem,ale się nie śmiej jest pojechać do Rio. Zobaczyć ten słynny karnawał,poznać tych ludzi.To miejsce zawsze wydawało mi się takie magiczne. 
Gram na gitarze i trochę śpiewam,ale amatorsko. Moja ciotka uważa,że powinnam pójść do szkoły muzycznej,ale chyba się do tego nie nadaję.

-Musisz mi kiedyś zaśpiewać.Na pewno jesteś świetna.
-Zapomnij.-oboje zaczęli się śmiać.
Mimo,że  znali się niespełna dwa dni rozmawiali, śmiali się jakby znali się od bardzo dawna.
Do ich stolika znowu podeszła kelnerka przynosząc ich zamówienie.
-Dziękujemy.-powiedział Liam uśmiechając się ,a dziewczyna omal nie zemdlała.
Kiedy odeszła zabrali się do jedzenia tiramisu.
-Umm..Jest pyszne. Smakuje zupełnie jak to,które robiła moja babcia kiedy jeszcze żyła.
-Przykro mi.-powiedział chłopak.-Musi ci być ciężko.
-Zdążyłam się już przyzwyczaić,że moją jedyną rodziną jest ciotka Isabell. 
 Dziewczyna spojrzała na zegarek,który wisiał na ścianie kawiarni.
Wskazywał 15:30. Kiedy ich talerze były już opróżnione chłopak zapytał:
-Co powiesz na spacer ?
-Dobrze. Tylko pójdę zapłacić.
-Daj spokój. Ja to zrobię. To ja cię tu zaprosiłem,więc ja płacę.-powiedział tonem ,który nie przyjmował sprzeciwu.
-Skoro chcesz.
Suzan nałożyła z powrotem swoją skórzaną kurkę i wyszli na zewnątrz.
____________________________________________________________________
Ta dam. Mam nadzieję,że dotrwaliście do końca.
Pozdrawiam N;*

2 komentarze:

Szablon by S1K