Włożyłam na stopy buty,które sprezentowała mi Merry i z ręką na sercu mogłam stwierdzić,że byłam gotowa.
Okropnie się stresowałam. Był to jak najbardziej szczęśliwy dzień,jednak stres z nim związany był przeogromny.
Meredith uważała jendka,że jest to jak najbardziej normalne i nie mam się czym denerwować.
Przytaknęłam tylko,a dziewczyna zabrała się do układania moich włosów.
Spoglądałam w swoje odbicie w lustrze,nie mogąc uwierzyć,że to naprawdę się dzieję.
-Będzie dobrze.-powiedziała gładząc mnie po plecach.
Wiedziałam,że tak sięstanie. Bo w końcu co mogłoby pójść nie tak ?
Rzuciłam okiem na zegar,który z każdym kolejnym ruchem wskazówek sprawiał,że byłam coraz bliżej tego co miało nastąpić.
Miałam wyjść za mąż.
Kiedy do pokoju wpadła ciocia Issabel,oznajmiając,że czas już zaczynać moje serce o mało nie wyrwało się z piersi.
Starałam się unormować oddech,jednak było to prawie niemożliwe.
-Spokojnie,kochanie.-mówiła.-Poradzisz sobie.To tylko ślub.-powiedziała żartobliwie.
-To,aż ślub.-poprawiłam ją.
Kiedy opuszczałam om kierując się do ogrodu,gdzie miała odbyć się cała uroczystoś, o mało nie zmieniłam zdania i nie uciekłam.
Jednak kiedy tylko zobaczyłam bruneta,wiedziałam,że muszę to zrobić.
Że chcę to zrobić.
I kiedy tylko znalazłam się obok niego,a chłopak chwycił moją rękę cała niepewność wyparowała.
*
Kapłan przechodził właśnie do tak oczekiwanej przez wszystkich formułki.
Liam miał właśnie wypowiedzieć te dwa kluczowe słowa,kiedy wszystko się rozmazało.
Pozostała pustak,która przypominała bezkresną odchłań."
Obudził mnie płacz Gemmy.Szybko podniosłam się z łóżka i podeszłam do łóżeczka dziewczynki.
Wzięłam ją na ręce i zaczęłam uspokajająco kołysać.
-Nie płacz,kochanie.-szeptałam,jednak ona nie przestawała płakać.
Pieluszka była sucha,a kiedy spróbowałam ją nakarmić odchylała tylko główkę.
Po piętnastu minutach nieustannego płaczu,zaczęłam się bać.
Nie miałam pojęcia co mogło być tego przyczyną,a jedyna rzecz jaka przyszła mi na myśl to telefon do Liama.
Pomijam fakt,że była to pierwsza w nocy,po prostu nie wiedziałam z kim miałabym się skontaktować. Był pierwszą osobą,która przyszła mi na myśl.
Dlaczego nie Luke ?
Kiedy jakiś czas później usłyszałam dzwonek,z małą na rękach pobiegłam do drzwi.
Chłopak od razu chwycił dziewczynkę,a ona jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,przestałą płakać.
-J-ja...nie rozumiem.Od pół godziny próbowałam ją uspokoić i nic.
I wtedy zrozumiałam, ona potrzebuje ojca.
Kiedy Gemma zasnęła u niego na rękach zaniósł ją z powrotem do łóżeczka.
-Naprawdę dziękuje...-powiedziałam przytulając go.- I przepraszam.
-Przepraszasz ?Mogę wiedzieć za co ?
-Za to,że nie odzywałam się przez kilka ostatnich dni. Musiałam pewne rzeczy przemyśleć.
-Rozumiem. Nie mam ci tego za złe.
-Mimo wszystko przepraszam.
-Okey.
-Okey.
-Li ?
-Tak, Suzan ?
-Czy ty nadal mnie kochasz ?
Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał mi w oczy.
-Oczywiście,nigdy nie przestałem. Próbowałem,myślałem,że tak będzie lepiej,ale nie było.
-Czy istnieje jakakolwiek szansa,żebyś mi wybaczył i abyśmy spróbowali ostatni raz ?
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę,że to mówisz.
I złączył nasze usta w delikatnym,aczkolwiek zmysłowym pocałunku.
Przez kilka ostatnich dni miałam okazję spojrzeć na niektóre rzeczy z zupełnie innej perspektywy.
Starałam się wmówić samej sobie,że już nic do niego nie czuje,ale tak nie jest.
Rozmawiając z Gemmą,mówiłam jej rzeczy,które chciałam,aby tak wyglądały.
W gruncie rzeczy nigdy nie przestałam go kochać.
Zrozumiałam to kiedy już wyszła. Po prostu doznałam oświecenia i wytykałam samej sobie jak wielką idiotką jestem.
-Kocham Cię, Li.
-Kocham Cię, Su.
Heeej ;-)
Zapewne pamiętacie jak ostatnio mówiłam,że
faza na Liam'a przeminęła. Zapomnijcie o tym,usuńcie to wspomnienie
i dziękujcie losowi,że postanowiłam zajrzeć dzisiaj na yt i przejrzeć subskrybcje.
Faza na Liama,powróciła za sprawą tego cudeńka,zapewne już widzieliście.
Całuje,N;*